Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2016, 18:19   #37
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
- It’s just a prank bro. Just a prank! - krzyczał przyciśnięty do ziemi Bruce. Ze wszystkich możliwych reakcji, nie spodziewał się, że to on zostanie zaskoczony przez Johna. - Puść mnie!

W końcu John posłuchał, a Bruce wstał otrzepując się z ziemi. Podczas niespodziewanego upadku, coś strzyknęło mu w kościach, jednak ból szybko się rozszedł. Z wyrzutem spojrzał na napastnika i rozłożył ręce.

- W prawdzie był to niezły chwyt, ale nie mógłbyś choć na chwilę wyluzować? Na żartach się nie znasz? Ał. Już wolałbym trafić na gryzzlyego.

Kawał się nie udał. Bruce musiał to przyznać, lecz w żadnym razie nie czuł się z tego powodu zażenowania. Najwyraźniej po prostu trafił na osoby, których poczucie humoru mocno różniło się od jego i nie potrafiły podchodzić do takich sytuacji z dystansem. Na zakończenie wziął kilka patyków i tajemniczy talizman ze sobą, pozostawiając je później przy ognisku w obozie. Resztę czasu spędził na spożywaniu piwa i rozmowach ze wszystkimi, zapominając o całym incydencie.


* * *


Czyżby jednak Frank i John mieli w sobie nieco poczucia humoru? Pierwszą myślą, która przyszła Bruce’owi do głowy, kiedy coś zaczęło ciągnąć jego śpiwór, był możliwość, że to właśnie oni próbują się na nim zemścić, mimo, że jego kawał ostatecznie nie doszedł do skutku. Jednak szybko uświadomił sobie, że jest w błędzie. Potwornym błędzie. Krzyknął, już całkowicie rozbudzony. Słysząc dziki ryk, odnalazł szybko zamek śpiwora i niemalże wyskoczył z niego.

Słyszał zwierzęce ryki. Słyszał krzyki. Nie miał problemu wyłapać wśród nich głosu dziewczyn. Serce zaczęło mu bić jeszcze szybciej. Prędko sięgnął do plecaka po nóż i latarkę, a następnie pewnie wybiegłby na zewnątrz, gdyby nie reakcja Bobby’ego. Pistolet na race! Bruce nie miał czasu pogratulować Bear’owi genialnego pomysłu. Posłuchał go natomiast i, zamiast wybiec wprost w objęcia niedźwiedzia, rzucił się na tył namiotu i zaczął go rozcinać.

- Muszę znaleźć najpierw Arise i Ange!

Nie musiał jednak długo szukać. Już wkrótce usłyszał swoje imię wykrzykiwane przez dziewczyny.

- Tu jestem! - krzyczał. Miał zamiar je dogonić i razem z nimi ruszyć w stronę kajaków. Spływ w środku nocy, na bank nie skończy się dla nich za dobrze, jednak pozostanie w tym miejscu, również oznaczało dla nich marny koniec. Nie miał zamiaru jednak umierać, ani pozwolić na to, by dziewczyną się coś stało.
 
Hazard jest offline