Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2016, 23:47   #4
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Post by corax, Leoncoeur & Wiła

Ruszyły… mijając po drodze ledwo co już widoczny napis “Obiekt nr 1” wymalowany kiedyś białą farbą. Indira powoli i ostrożnie niosąc w ramionach śpiącą Alex. Próbowała cały czas zajmować córeczkę rozmową, by ta nie zasnęła. Przyświecała sobie i idącej obok Lulu drogę. Podczas gdy dziewczyna swoją latarkę kierowała na boki. Schron robił koszmarne wrażenie. Zaniedbany, rozwalający się, świecący co krok nagimi konstrukcjami, gdzieniegdzie kotwiami, rozwalonymi ścianami. Nie posiadał wylanej podłogi. Miejscami było widać pozostałości szalunków na ścianach. Wszędzie były pajęczyny. Jak w sennym koszmarze… Indi wzdrygnęła się na samą myśl, że miałaby przemierzać podobne korytarze jeszcze wielo, wielokrotnie.
Mimo, że obie dziewczyny starały się iść cicho by nie spłoszyć ducha, korytarz za nimi i przed nimi wypełniało echo ich kroków.
- To miejsce jest koszmarne. Czemu wybrał akurat to na schowek? - mruknęła cicho Indira, nakierowywując światło latarki na ściany, omiatając podłogi.
- Nie znam historii tego miejsca, jeśli o to pytasz. Na pewno skrywali w nim kiedyś wiele tajemnic. Ale tak, też wolałabym jakiś przytulny hotelik… Tam jest jakieś przejście. - Wskazała swoją prawą stronę przyświecając latarką. Przejście faktycznie było, kilka gruzów pod drzwiami, ale “do przeskoczenia”. Lulu nie ruszyła jednak w jego stronę, zamiast tego spojrzała na dziewczynkę. - Malutka słyszysz tu coś lepiej, czy gorzej? - Zapytała zmieniając ton na łagodny.
Alex uniosła główkę, ziewnęła i pokręciła głową.
- Nie słyse… - pokokosiła się w ramionach Indi, która zaczynała czuć zadyszkę po godzinie noszenia czterolatki po chaszczach.
- Idziemy dalej? - Indi zaczęła rozglądać się w głąb korytarza.
- Myślę, by nie błądzić tu bez sensu powinniśmy trzymać się miejsc, gdzie Alex słyszy lepiej w górę lub w dół. Lepiej słyszała bliżej wejścia?
- Ale nie ukrył serwera czy dysku przy wejściu raczej… - Indira zawahała się - Ale może masz rację. Lepiej pogadać najpierw z duchem niż szukać miejsca ukrycia danych.
Lulu wyglądała przez chwilę na zdziwioną.
- Bez niego raczej się nie obędzie. Skoro przy wejściu słyszała go lepiej, to może w górę lub w dół po linii prostej od tego miejsca. W górę się nie da, więc w dół? Proponuję poszukać zejścia. - urwała widząc na jednej z pajęczyn sporej wielkości krzyżaka. Bynajmniej nie rycerza doby XV wieku...

Indira zaczęła wracać do początku korytarza by poszukać zejścia. Zauważyła, że światło latarki Lulu nie porusza się dopiero po kilkunastu krokach. Postawiła Alex na podłodze i wyprostowała z ulgą. Położyła dziewczynce rękę na główce i oświetliła Lulu:
- Coś się stało? - rozglądając się po miejscu, w które wpatrywała się bez słowa nieruchoma hakerka.
- Tu… tu… - Indi słyszała strach w głosie Grażynki. Coś musiała zobaczyć, coś odkryć! Tak, to na pewno to… - … jest… - Dukała.
Indi odsunęła się lekko od Alex i wróciła do Lulu:
- Co? Duch? - jakoś nie była przekonana. Alex na pewno by już usłyszała i dała znać. - Lulu? - oświetliła swoją latarką wskazywane przez spanikowaną dziewczynę miejsce. - Co?...- zmrużyła oczy nie będąc pewna. - Ten pająk?! - spojrzała niedowierzająco na hakerkę. Przed oczami przemknęła jej Tereska i jej czaczo-makarena i jęknęła w duchu. "Tylko nie to!"
Podeszła ostrożnie do Lulu i stanęła przed dziewczyną zasłaniając jej widok. Spojrzała na różowowłosą z góry. - Hej, Lulu. - pstryknęła palcami przed nosem.
Przerażona dziewczyna jęknęła. Zasłonięty przez Indi pająk dalej TAM był. Dobrze widziała jak się na nią patrzył. Jak poruszył skrzętnie odnóżami, jakby miał zaraz zamiar… Już Lulu wiedziała jakie może mieć zamiary. Indi widziała panikę w jej oczach, gdy Lulu przełknęła głośno ślinę.
- Lósoooowa się boooooi pajonkówww - dziecięcy głosik zaśmiał się ledwo słyszalnie.
- Alex to nie ładnie się naśmiewać.
- Mama, ale to nie ja!
- Chodźmy dalej…
- szepnęła nadal rozdygotanym głosem.
- A kto Alex? Jest tu ktoś jeszcze? - Indi chwyciła Lulu za rękę i pociągnęła do Alex. Dziewczyna dała się pociągnąć, ale odwróciła wzrok zza pająkiem… musiała wiedzieć, czy nie pójdzie, czy nie skoczy (!) za nimi...
Pająk zaniepokojony drżeniami jakie wywoływały głosy przebiegł po pajęczynie. Znikając w ciemności. Teraz gdzieś był, ale nie było widać gdzie.
- Alex, jest tutaj ktoś jeszcze? - Indi rozglądała się wokół - Kto to mówił?
- Nie widzem, tu jest stlaśnie ciemno.

Indi omiotła korytarz światłem latarki:
- Hallo? Jest tu kto? - nie głośno… - Lulu słyszałaś to? - Indi ponownie wzięła córkę na ręce. Zmęczenie czy nie.
- Przepraszam… - szepnęła najpierw - Ja, tak słyszałam. Indi może… nie chcę się wtrącać, ale może to nie najlepszy pomysł byś cały czas niosła Alex? Zasypia w Twoich rękach, a Ty się bardziej męczysz. - Widać wracała do formy i trybu myślenia.
- Jak to możliwe, że … nie ważne. Chodźmy znaleźć to wejście. Z Alex na piechotę pójdzie znacznie dłużej. - popatrzyła na dziewczynę i kiwnęła głową. - Raczej się nie rozglądaj, bo wiesz tu nie było sprzątaczek od dawna. - zażartowała w kiepski sposób.
Nie odpowiedziała. Liczyła w głowie do trzech… i dalej.
- Szukajmy lepiej zejścia w dół. Może faktycznie tam? - Zaświeciła latarką w to samo miejsce, które znalazła wcześniej i wyglądało jak przejście. Dopiero gdy to powiedziała zdała sobie sprawę, że musiałyby przejść obok TEGO miejsca.
- Trzeba by to sprawdzić. Pojedynczo. Dasz radę pójść pierwsza? Nie daleko, ale by sprawdzić czy wogóle jest tam jakaś cześć dalsza?
- Dam radę.
- Odparła zdecydowanym tonem… w końcu jak to ona miała nie dać rady. W głowie miała już przygotowany plan… ominie pająka, nadrobi kilka kroków. Musi dać radę… w głowie próbowała sama siebie przekonywać, że to nie AŻ pająk, a TYLKO pająk. “Klara…”
Poszła więc, powoli. Czujnie obserwowała otoczenie, ale skupiając się przede wszystkim na tym co było pod jej nogami oraz miejscu w które miała dotrzeć. W końcu przekroczyła gruzowisko i zajrzała, co jest za potencjalnymi kiedyś drzwiami.
Światło latarki ukazało jakiś długi korytarz ciągnący się dalej niż jasność mogła ukazać jakieś szczegóły. Bystre oko dziewczyny wychwyciło tam, na skraju chyba ścianę. Albo ślepy (ale kto by robił ślepy korytarz pod ziemią tej długości, albo był tam zakręt. Bardziej niepokojące było to, że w chwile wcześniej… była pewna, że widziała jakiś ruch w głębi korytarza ale przed ścianą. Pewna? w tych rozświetlanych jedynie latarkami ciemnościach niczego nie można być pewnym. Ale przysięgłaby, że coś widziała…
Z oddali dobiegł ją cichy śmiech dziewczynki.
Odwróciła się by jeszcze raz oświetlić skraje pomieszczenia w którym były, czy nie przeoczyły innych przejść? W końcu miały iść w dół.
- Tu jest korytarz. Sprawdzę czy da się przejść. - Powiedziała cicho podczas oświetlania. Oczywiście, mówienie cicho nie było potrzebne, ale atmosfera miejsca jakoś sama za się nakłaniała do mówienia cicho.
- Ok, to daj znać - odpowiedziała Indi kucając przy córeczce. Zobaczyła jeszcze kątem oka jak Lulu znika za znalezionym przez nie przejściem. - Alex, kochanie. Chcesz się troszkę napić? - pomyślała, że woda orzeźwi małą nieco i przebudzi.
- Nieee, mamo. - Indi widziała, że córeczka robi się coraz bardziej marudna i zmęczona. I tak była bardzo dzielna cały ten czas.
Grażynka ruszyła do widzianego przez siebie “końca” korytarza, chcąc sprawdzić oczywiście, czy ten zakręca.
Latarka wyłuskała ciemność z prawej niedaleko przed (Lulu teraz widziała to jak na dłoni) zakrętem. Śmiech ucichł. Ciesząc się w duchu, że śmiech nie należy do pająka tylko do dziecka, zajrzała co kryje zakręt i zobaczyła podłużne pomieszczenie, z którego wyście prowadziło dalej i dalej i dalej. Było takich więcej. Jak korytarz podzielony na segmenty.

Jęknęła w duchu. Postanowiła wrócić do towarzyszek. Indi usłyszała jej kroki i zobaczyła światło latarki, później dopiero wyłaniającą się zza drzwi Różową.
- I co? - Indi podniosła się i wyprostowała - jest jakieś przejście?
- Długi korytarz, podzielony na takie jakby mniejsze.
- Lulu stanęła obok Dużej i Małej. - Hm… - Wyciągnęła z kieszeni telefon komórkowy. Przez chwilę, bardzo krótką chwilę coś grzebała. Zrobiła to raczej odruchowo, by choć upewnić się, że nic z tego. Byli w Kampinosie, w podziemiach tu przecież zasięg…
Był?! I to nawet nie najgorszy. Zaczęła bawić się telefonem z miną szczęśliwego dziecka, któremu pozwolono oglądać bajkę.
- Słuchaj tego, z Wikipedii… Obiekt nr 1 jest schronem odpornym na ładunki nuklearne… ble ble … o ciekawe, zaopatrzonym niegdyś we własne agregaty prądotwórcze. Oprócz tego posiadał niezależną hydrofornię z pompą i dwoma zbiornikami na wodę (poziom -3). Poziom minus trzy!
- Minus trzy? Jest tu zasięg? - Indira nie wiedziała czemu dziwić się pierwszemu. - Tam odciągał cię śmiech dziewczynki. Może to jakaś zmyłka. Wiesz… jakiś system dźwiękowy? Nie wiem, efekty specjalne? - Indi dała sobie mentalnego kopa. Efekty specjalne nie wiedziały o Lósofej. - Albo sama nie wiem… - zastanowiła się chwilę… Sebastian nigdy nie powiedział w jakim wieku były wnuczki Wieszczyckiego. Ścierpła jej skóra.
Lulu wzruszyła ramionami i pokręciła głową. Nie potrafiła przecież odpowiedzieć na to pytanie.
- Okej, trzy poziomy skoro trzeci to jakieś zbiorniki na wodę, oo jest - dziewczyna czytała dalej - wygłuszoną Salę Bojową (poziom -2), warsztaty, łazienki i INNE pomieszczenia. Inne pomieszczenia. Tylko jak tam się dostać? Dobra czytam dalej. Obiekt nr 2 posiadał w podziemiu pompy i hydrofory, połączony jest podziemnym korytarzem z obiektem nr 1. Znajduje się tutaj m. in. kuchnia z piecem, stołówka, izby żołnierskie i łazienki, "myjka" z podłogą ułatwiającą ściekanie wody, czy pomieszczenia magazynowe. Więc to pewnie ten korytarz który znalazłyśmy. - Uniosła wzrok z telefonu na Indi.
- No to chodźmy do tego korytarza i spróbujmy znaleźć jakieś przejście. - wzruszyła ramionami Indira.
- Okej, tylko doczytam do końca… - uparła się, widocznie wydawało jej się to istotne - Obiekt nr 3 to wielka podziemna hala, która nigdy nie została ukończona: nad dachem hali sterczą wysoko kominy wentylacyjne, ble, ble, ble … Prawdopodobnie miał służyć jako ukryty parking dla ciężarówek, dostarczających zaopatrzenie i tak dalej. I tak dalej…. - Wpatrywała się jeszcze w telefon, ale nie czytała już nic na głos. Bardziej jakby coś… analizowała.
Indi cierpliwie czekała koncentrując się na Szkrabku.
- Kochanie, jeszcze tylko troszkę. Znajdziemy pana i porozmawiamy a potem sobie odpoczniesz, dobrze? - powoli kierowała się w stronę korytarza.
Lulu zrobiła z dwa kroki z telefonem przy nosie, ale… uznała, że to nie miejsce w którym można tak chodzić. Schowała telefon i zaraz zrównała się z Indią. Gdy przeszły przez gruzowisko przy drzwiach… nawet spróbowała ją wyprzedzić o krok.
- Jak zobaczysz… pająka… to zabij. - Szepnęła konspiracyjnie.
- Zrobię co będę mogła - obiecała Indi solennie i kontynuowała marsz, mocno trzymając córeczkę za łapkę. Dziewczyny minęły podłużne pomieszczenie. Nim weszły do kolejnego Lulu poświeciła latarką, czy wszystko gra. Kolejne podłużne pomieszczenie i znów ten sam schemat. Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Lulu nie patrzyła na krawędzie sufitu, wolała nie patrzyć. Czasami niewiedza jest błogosławieństwem.
- Lulu… dobrze, że jesteś tu z nami. - szepnęła Indi prowadząc Szkrabka i dopytując się cichutko, czy nie słyszy modlącego się pana.
- Nie słyse, mamusiu…
- No ok… to idziemy dalej. Ale przygoda co?
- Indi powoli zamieniała się w cheerleaderkę. - Szkrabku, a jaka ty dzielna jesteś! - powiedziała z podziwem. - Strrrrrrrasznie z ciebie jestem dumna, wiesz?
Szkrabek urósł nagle z 1,20 na 1,70 m wzrostu puchnąc z dumy. Jakby się też nieco ożywił, i przeskoczył przez leżący na ziemi kawałek betonu.
- Telas bieg s pseskodami - zaśmiała się mała - tak jak ty casem biegas…
- Dokładnie tak, córciu.
- zaśmiała się Indira i razem z Alex przeskoczyła przez kolejny, niewielki kawałek gruzu.
W trójkę człapały przed siebie szukając igły w stogu siana. W tym tempie, nie wiadomo kiedy znajdą cokolwiek. Na szczęście drużyna R&R została daleko za nimi.
Gdy przekroczyły kolejne przejście do kolejnego segmentu korytarza by wejść do kolejnego okrągłego pomieszczenia wyglądającego jak wszystkie poprzednie z drobną różnicą wśród grafik… na jednej z nich Lulu na moment zatrzymała latarkę. Przypomniała sobie jednak, że wśród nich jest mała dziewczynka i szybko ją odwróciła… to pomieszczenie, okazało się jednak inne pod jednym drobnym szczegółem. Gdy doszły do kolejnego czekającego na przeciwko nich otwóru na drzwi, okazało się, że po ich lewej stronie również jest otwór na drzwi jakich nigdy nie zdążono wstawić. No i nadszedł czas wyboru, prosto czy w lewo?
- Indi. Zaczekaj tu. Zobaczę co jest przed nami. Może tak będzie szybciej. Okej?
- Dobrze, ale nie odchodź zbyt daleko. Ja nie mam telefonu.
- kiwnęła głową dziewczyna.
Grażynka poszła sprawdzić co jest prosto. Lewo czekało i kusiło Indi.
- Chodź, kochanie, zobaczymy co jest tutaj? - poprowadziła ostrożnie córeczkę w lewe odgałęzienie.
Indi kierując Alex lekko w lewo przyświecając sobie latarką. Gęsty mrok niechętnie rozmywał się przed snopem światła, jednak dziewczyna już widziała, że pomieszczenie jest naprawdę wielkie. Samej szerokości pewnie więcej trzydzieści metrów, przeciwnej ściany widać nie było. Do tego prowadziły do niego schody w dół, znajdowały się z Alex zaledwie w połowie wysokości. Oświetlając teren widziała jakiś gruz, śmieci, dwie dziewczynki trzymające się za ręce, kilkanaście bute… co?!
Indira zatrzymała się jak wryta, wracając snopem światła od butelek do… pustki. W miejscu, gdzie przed chwilą wyraźnie widziała dwie sylwetki nic nie było.
- Alex widziałaś te dziewczynki? - spytała po chwili córeczkę. Gdy była pewna, że jej głos powrócił.
- Uhummm.
- Ale nic nie słyszałaś co?
- Nooo… one nicz nie mófiły… to nieeeee…
- Aha… dobrze…

Indira obejrzała się za siebie i wyszeptała:
- Lulu jesteś tam?
Indi usłyszała i zobaczyła blask latarki. Nie było jej zaledwie przez kilka chwil. Wracała, ba chyba nie zaszła za daleko.
- Ostatni segment jest ślepy. Możemy zawrócić, albo iść w lewo. - Oznajmiła. Chyba chciała powiedzieć coś jeszcze, ale jej wzrok przyciągnęło miejsce, w którym Indi z małą już były.
- Mam sfojego, nie cę wasego - Alex wydawała się lekko obruszona.
- A co one ci dają, Szkrabku? - spytała skonfudowana Indi.
Lulu powędrowała wzrokiem z Indi na Alex, z Alex na Indi. Uniosła lekko brwi. Postanowiła nie pytać. Zamiast tego zaświeciła latarką w głąb pomieszczenia, szukając co tu ciekawego jest, a przede wszystkim gdzie by można iść dalej.
- Stoi obok i septa mi w ucho że to ich dziatek i mam go zostafić w spokoju, mam dziatka psecies, prafda?
- Masz dziadka, oczywiście. I prababcię. Powiesz im, że my nie chcemy robić krzywdy? Potrzebujemy ich pomocy. - Indira ukucnęła koło Alex i obejmując ją ramionami zaczęła się rozglądać w ciemności. Alex otuliła szyję mamy rączką.
Lulu odruchowo zerknęła przed ramie słysząc tę rozmowę. Gdy z powrotem stąpając ostrożnie spojrzała przed siebie, stanęła oko w oko z ciemnowłosą dziewczynką na oko z końca podstawówki. Przyglądała jej się przez chwilkę.
- Cześć. - Spróbowała, a co tam. Przecież to nie pająk, nie zje jej. Wydawała się… zdziwiona, nie przestraszona.
Starsza dziewczynka stała i patrzyła na Lulu. Ze złością, wręcz nienawiścią, zaciskała lekko pięści patrząc spode łba.
- Zostawcie, dziadka! - wrzasnęła, aż wszystkie odruchowo skuliły się.
- A jak się nazywasz? - Indira usłyszała lekko za sobą. Stała tam za nią dziewczynka na oko 7-8 lat, patrzyła na Alex ze skupieniem, które Amerykance zdecydowanie się nie podobało.
- Szkrabku, nie mów - Indi jakoś instynktownie przypominała sobie zabobony na temat imion i ich znaczeniu. Coś o demonach, coś o przejmowaniu ciał, kołowrót informacji, jakimi była nasączana jak gąbka w dzieciństwie. - Jesteśmy tutaj by porozmawiać z waszym dziadkiem. Wiemy co się stało. Wiemy jaką krzywdę wam wyrządzono. Ale nie jesteśmy wrogami. Możemy wam pomóc. Panie Wieszczycki… wiem, że pan tam jest… - Indi zaczynała coś kminić. A co jeśli to dziadek jest tutaj więźniem? Jeśli musi odpokutować za to, że pozwolił zabić swoje wychowanki? - Dzieci, pozwólcie mu z nami pomówić. - Indi rozglądała się dokoła czekając na jakąkolwiek reakcję.
No dobra, tym razem Lulu musiała policzyć do trzech. Przez myśl przeszło jej, że nie ma czego się bać. Nie chciała przerywać Indi. Sama była ciekawa reakcji dzieci…
Mniejsza z dziewczynek wyciągnęła ręke do Alex.
- Dziiiifna dziewcynka, sama nie wie cy jes kotek cy piesek. - Sprawiała wrażenie jakby chciała dotknąć córki Amerykanki.
Indira zasłoniła córeczkę przed dotykiem dziewczynki i cofnęła się łapiąc Alex na ręce.
Tymczasem starsza z jeszcze większą nienawiścią wykrzywiła twarz i zaczęła iść w kierunku Lulu. Powoli, z pochyloną głową i zaciśniętymi pięściami. Różowowłosa poczuła jakby nic nie miało sensu. Szukanie czegokolwiek, kompleks, Klara, opuściła latarkę obojętniejąc na wszystko z każdą chwilą coraz bardziej.
- Indi… chodźmy stąd. To nie ma sensu. Nikogo nie uratujemy… one i tak nas nie rozumieją. To na nic…
- Lulu, chodź tu
- przerwała jej Indi. Lulu z pewną obojętnością w ruchach zaczęła podchodzić do Indi skoro tego chciała.
- Wiem, że trzymacie tu dziadka za karę. Za to co wam zrobiono. Że wam nie pomógł. Jeśli… - spoglądała na jedną to na drugą dziewczynkę. - jeśli obiecam wam zemstę na tym kto was skrzwydził, pomożecie mi? On czeka na zewnątrz. Chce tak samo skrzywdzić nas. Dlatego tu jesteśmy. Pomóżcie mi a zrobię wszystko by was pomścić. - spoglądała na dzieci. - Zasługujecie na zemstę, zasługujecie na spokój. - cały czas mówiła swoim “mamusiowym” tonem.
Gdy Lulu zbliżyła się do Indiry, jej zobojętnienie zaczynało się rozpraszać. Starsza dziewczynka zatrzymała się. Młodsza za to wciąż wyciągając rękę do Alex odwróciła się ku różowowłosej, na jej twarzyczce rozjaśnił się uśmiech radości. Przechodzący w gniew. Obie, z obu stron zbliżały się powoli do hakerki. Już nic nie mówiły.
- Lulu… ty coś piłaś… coś jadłaś…? - pytała nerwowo Indira - Od tego kogoś kogo masz ratować? Co to było? - szeptała gwałtowanie dziewczyna. Nagle ni z stąd ni z owąd powiedziała gniewnie, jak rozczarowana Mama - Dziewczynki, proszę natychmiast przestać. - ton był kategoryczny, jak matka strofująca dziecko - Co to za zachowanie? - zmarszczyła brwi - Ładnie to tak zachowywać się w stosunku do obcych? - odsunęła się tak by zasłonić nieco Lulu i wyjść z krzyżowego ognia.
- Nie, Indi. Nie narażaj się. Masz córkę… - Priorytetem było powstrzymanie Indi, ton był nieco błagalny. Lulu nie ruszyła się z miejsca. Nie miało to sensu. - Nie wiem o co chodzi. Nie piłam nic. Może Wy mi powiecie? - Spojrzała najpierw na jedną, później na drugą dziewczynkę. Tym razem analizowała je spojrzeniem… ektoplazma, ekhem.
“Starsza Ektoplazma” wyciągnęła rękę do Lulu, była raptem o krok. Wyglądała bardzo rzeczywiście fala przygnębienia i beznadziei praktycznie rzuciła dziewczyną na kolana. tymczasem młodsza z ‘dziewczynek’ wstrzymała się przed Indirą jakby ta faktycznie jakoś przeszkadzała jej w dopadnięciu Grażynki.
- Ty jus wies, choć chyba jesce nie wies. A ona - wskazała na Alex. - Nie wie fcale. Wcale a fcale.
Indira nie rozumiała, ale widziała Lulu walącą się na kolana, z nosa różowowłosej zaczęła płynąć cieniutka stróżka krwi a z oczu łzy.
- Co wiem, kochanie? - Indi popatrzyła na młodszą dziewczynkę i wyciągnęła lekko i powoli dłoń jakby to teraz ona chciała pogładzić dziecko po główce pieszczotliwym gestem. - Zobacz… ona krwawi i cierpi. Czemu ma cierpieć? Nic wam nie zrobiła.
Lulu w tym czasie, zaczęła delikatnie bujać się w do przodu i do tyłu, niczym skrzywdzone dziecko. Nadal płakała, chociaż robiła to bezgłośnie, gdzieś w środku siebie.
- Bo zabiła nam nasego - na ustach młodszej pojawił się wściekły grymas - DZIADKA! - wrzasnęła.
- To nie ona. To mężczyzna, który jest na zewnątrz. Chcecie go dopaść? Pomogę wam.
Starsza tylko stała nad Lulu jaka z jękiem opadła na czworaki, na kurz i pył spadały ciężkie krople krwi. A w jej głowie przewijały się i łączyły obrazy ojciec uderzający siekierą, Kajko leżący w szpitalu, ojciec uderzający dłonią gdzieś w innym czasie i znów, Kajko leżący na ziemi, z jego ust płynie krew, oraz w innym obrazie odwijający różowy kosmyk z zarumienionego policzka, Klara leżąca na niej w chwili spełnienia różowowłosej sięgająca ustami ku jej szyi i uczucie rozkoszy, spazmatyczne zagryzienie zębów na ramieniu kruczowłosej do krwi, Daniel z troską patrzący na przyjaciółkę, matka… matka która… Lulu jęknęła z bólu, chociaż nie był to ból fizyczny.
Indi weszła między starszą dziewczynkę a Lulu.
- Nie ona wam zabiła dziadka. Ona nawet nie wie, że… - Indi urwała - … że oni są inni. Nie możecie jej robić krzywdy. - Z resztą jeśli nie chcecie pozwolić nam porozmawiać z dziadkiem, to będę musiała zrobić tak, żeby on porozmawiał ze mną. Znaleźć to, co tu schował. I dla czego pozwolił was zabić i zabić siebie. - Indi twardo schwyciła Lulu - Wstawaj! JUŻ! - zakomenderowała władczo i arystokratycznie niemalże.
Lulu postanowiła gdzieś w głębi umysłu, że nie będzie ignorowała duchów. Próbowała posłuchać Indi, zwłaszcza słysząc jej ton… chociaż nie lubiła jak ktoś jej coś kazał.
Starsza patrzyła na Lulu, która uniosła głowę i wyprostowała ręce. Oczy miała błyszczące od łez, lecz była w nich dzika determinacja, walczyła jak lew. Targnęła głową patrząc w oczy dziewczynki, krople krwi z nosa poszybowały w powietrzu.
Dziewczynka spojrzała na Grażynkę, a rysy twarzy powoli wracały jej do normalności, patrzyła to na nią, to na krew jaka znaczyła podłogę.
Zaczęła się wycofywać.
- Zostawcie dziadka… - szepnęła, po czym rozpłakała się i rozpłynęła w mroku. Indi obracała głową to w jedną to w drugą stronę starając się chronić Alex przed młodszą dziewczynek i patrzeć co dzieje się z Lulu.
- Patel Nostel? - Alex zawahała się patrząc w kierunku jednego z bocznych pomieszczeń hali.
- Spraw by dziadek się uśmiechnął, kotopiesku - rozległ się głos, ale młodszej z dziewczynek już nie było.
Lulu oddychała ciężko, ale dochodziła do siebie, zbierała się powoli na nogi, obrazy jak sen rozpływały się w nicość jak po przebudzeniu. Z wdzięcznością w oczach popatrzyła na Indi, która dodała jej sił.
Indi skinęła Lulu głową bez słowa:
- Chodźmy - ruszyła do miejsca, które wskazywała Alex. “Kotopiesku?” - dźwięczało jej w głowie jak powtarzający się irytujący termin, który powinien coś jej mówić. Brakowało jej jednak informacji. Różowowłosa, a teraz także bladolica ruszyła razem z nimi. Co prawda nie myślała o psach a tym bardziej o kotach, ale wyglądała na równie zanurzoną w myślach. Chyba nawet nie tylko nie będzie ich ignorowała, co zacznie w nie wierzyć… hmmm… ektoplazma, cholerna ektoplazma.
We trójkę weszły do pomieszczenia… pustego pomieszczenia. Indi spojrzała na Szkrabka:
- Kochanie, gdzie słyszysz?
- O tam -
szkrabek wskazał paluszkiem - Nie widzis jego, mamusiu? Tam lezy i mówi “patel nostel kwi est i czelis”. - Alex pociągnęła Indirę ku Wieszczyckiemu. - O tu… całkiem niedaleko mamooooo. - Córeczka prowadziła Indirę - Lezy skulony.
W tym czasie Lulu wyciągnęła z kieszeni telefon i coś szybko w nim skrobnęła… wyglądało jakby coś pisała.
- Tutaj, szkrabku?
- Nom…
- Spytaj go, czy porozmawia z nami?
- Nasz ojciec w niebie krwi… hmm…
- I schowała telefon do kieszeni. Po scenach z dziewczynkami zachowywała czujność i bladość. W drodze wytarła krew z nosa w rękaw bluzy. Dziewczyny oczekiwały na odpowiedź Wieszczyckiego udzieloną małej Alex.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 03-02-2016 o 12:54.
corax jest offline