Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2016, 08:37   #43
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
"What da fuck?!!", to była pierwsza myśl Connora, gdy w mroku zobaczył to 'coś'. Włosy zjeżyły mu się na karku i przez moment zamarł, obserwując jedynie stwora, który im się ukazał. Nie, to nie mógł być żaden stwór, czy inny potwór, przecież one nie istnieją! Wygląd napastnika przywiódł mu jednak na myśl łapacza snów, którego widział wcześniej. Na początku myślał, że czaszka z talizmanu należy do zwierzęcia, jednak teraz nie był już tego taki pewien. Ale... jeśli czaszka użyta do zrobienia dreamcatchera należała do tego 'czegoś', to można było to zabić. Przynajmniej w teorii. Nie wiedzieć czemu, Connorowi w moment przypomniał się klasyk kina akcji - Predator. Tam jeden z bohaterów również przez dłuższy czas uważał, że mają do czynienia z czymś przyziemnym. Z czymś, z czym sobie poradzą. I prawie wszyscy skończyli po drugiej stronie tęczy.

Rozbłysk flary i mrożący krew w żyłach wrzask wyrwał go ze stagnacji. Kątem oka widział, jak kreatura, która dostała pociskiem po prostu rozpływa się w powietrzu. Niczym duch! Mayfield nie chciał wierzyć w to, co widzi, ale to działo się naprawdę! To nie był pieprzony sen, tylko rzeczywistość. Jednocześnie miał wrażenie, że stwór nie został całkowicie zneutralizowany, tylko wycofał się, by lizać rany po flarze. Jeśli można było to tak nazwać. Gdy sytuacja nieco się uspokoiła, wygrzebał szybko z plecaka bojówki i pierwszą z brzegu bluzę oraz latarkę zakładaną na głowę. Ustawił odpowiednio korpus i w końcu ją włączył - mocny, biały snop światła przeciął mrok przed nim, a cień rzucany przez stojącego na linii Nicka posępnie odznaczał się na tle drzew.


Może dla niektórych wyglądał teraz dziwnie i śmiesznie, ale zaletą czołówki było to, że wciąż miał wolne obie ręce. Odruchowo podświetlił telefon, nim wrzucił go do kieszeni - w miejscu, gdzie zwykle pięć kropek pokazywało zasięg, obecnie widniał napis "No Service". Spodziewał się tego w takiej dziczy, niemniej należało sprawdzić wszelkie opcje. Las znów zaczął szeptać ponure słowa przyprawiające o gęsią skórkę, a strażak odnosił wrażenie, że za zasłoną drzew wciąż coś się czai. Coś ich obserwuje. Dziwne odgłosy oraz trzaski niepokoiły i nie pozwalały się skupić.
Na pytanie Nicholasa skinął twierdząco głową.
- Jasne, w plecaku mam apteczkę, jestem przeszkolony z udzielania pierwszej pomocy - powiedział do zebranych, po czym zerknął w stronę Smitha. - John, przejdziesz się z nami? Każda para silnych rąk się przyda, zwłaszcza, że nie wiadomo, co jeszcze oprócz Mounta możemy tam zastać.
Po tych słowach raz jeszcze sięgnął do plecaka i po chwili przeszukiwania wyciągnął przenośną apteczkę. Otworzył ją, sprawdzając, czy bandaże i gazy opatrunkowe są od razu pod ręką. Nie chciał marnować czasu, gdy już znajdzie się przy Wellexie.


Były, więc nawet nie zasuwał saszetki, tylko chwycił mocno w dłoń i podniósł się do pionu. Słysząc słowa Franka na temat ucieczki z tego miejsca, skrzywił się nieznacznie.
- Najpierw musimy sprawdzić, czy w ogóle będziemy w stanie przetransportować Mounta, bo skoro leży gdzieś tam i jęczy, to znaczy, że nie jest w najlepszym stanie. Potem będziemy się zastanawiać, co dalej. Jego życie i zdrowie jest obecnie najważniejsze - rzucił, po czym krzyknął w stronę pogrążonych w mroku krzaków. - Mount, postaraj się nie ruszać niepotrzebnie i oszczędzaj siły!
Skinął głową na towarzyszy, po czym ruszyli szybko w stronę dochodzących ich pojękiwań, by zająć się przewodnikiem. Nie było chwili do stracenia, a Connor wiedział, że musi zrobić to, co do niego należało. Gdzieś tam leżał człowiek, który potrzebował pomocy i liczyło się tylko to, by do niego dotrzeć i mu jej udzielić. Zwłaszcza, że gdyby sprawdził się najgorszy scenariusz, bez Mounta byłoby im ciężko wydostać się z tego terenu i Mayfield doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline