Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2016, 23:54   #45
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
"To nie był niedźwiedź..." - zapętlało się jej w głowie za każdą próbą odtworzenia tego, co widziała. Kilka podejść zbudowania jakiegokolwiek opisu dla osób trzecich kończyło się z mrużeniem oczu, skrzywieniem i ponownym podsumowaniem jakże bardzo wartościowym w szczegółowe informacje: "To nie był niedźwiedź...". Efekt zewnętrzny był taki, że stała w bezruchu w jednym miejscu z intensywnie analizującą kwaśną miną. Nie zrobiła nic ciekawszego do czasu, aż nie podszedł do niej Bruce, wtedy jej dłoń mocno zacisnęła się na jego klatce piersiowej zbierając materiał ubrania między palce.

- Nigdzie nie idziesz - zakomunikowała oschle i bez zwracania jakiejkolwiek uwagi na chłopaka, wciąż skanując cały obóz oczami.

Jej głowa była z czasem daleko w przód, lecz mimo to, ze wszystkich sił chciała, by był to wkręt z jajami i budżetem wykraczającymi poza skalę Brucowego "It's a prank bro!". Chciała, by za drzewami były kamery a widzowie targali z nich łacha, bo użyli jakieś nowszej techniki wizualizacji. Projekcja na warstwie gorącego powietrza, mgle, drobinkach pobliskiej wody. Szarpanie łapaczy snów, znikanie postaci, przemycanie klimatycznych wstawek audio, Mount jako wodzirej imprezy charkoczący gardłem zalanym sztuczną krwią. Były możliwości... Były sposoby... Można było takie coś zorganizować mając odpowiednich ludzi i sprzęt... Ze wszystkich sił Arisa chciała, by tak było.

Z drugiej strony nauczona doświadczeniem zawodowym - gdyż w końcu żyła z tego, że udowadniała wszystkim wokoło jak głębokie przekonanie i wiara w coś jest gówno warta - musiała wziąć pod uwagę przypadek, w którym nie było to przedstawieniem, a czymś prawdziwym. Koncepcja kawału padłaby, gdyby Mount odniósł faktyczne poważne obrażenia. Japonka brnąc scenariuszem wyobraźni dalej aż osowiała. Nawet Bruce w swoim super ekstrawertycznym charakterem nie mógł nie widzieć, że coś POWAŻNIE było na rzeczy.

To nie był niedźwiedź...

Arisa była w stanie nieustalonym. Zacięła się jak drukarka nie chcąca oddać kartki papieru. Można było się z nią szarpać, i tak niewiele by to dało. Zablokowała całkowicie swoją głowę. Doszła do miejsca, w którym znając alternatywy potrzebowała konkretnej wartości logicznej, by pchnąć swoje działania dalej. Stan Mointa był wyrocznią w tej sprawie.

Choć nadzieja jeszcze podtrzymywała iskierkę powrotu do spływu, do dobrej zabawy, do realizacji swojego wyzwania, do normalności... Nadzieja...
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 05-02-2016 o 01:02.
Proxy jest offline