- Ja pertolę! - ryczała w kierunku szczeliny pomiędzy klapą kontenera a jego bokiem psychika Andrzeja. Wypadki przy pracy były jego specjalnością, choć nigdy o tym nie pamiętał. Nadmiar odwagi połączony z niedomiarem przewidywania następstw swoich czynów daje szanse powodzenia 50% przy dowolnej
aktywności Celnika.
Lekko wychłodzony organizm przypominał wciąż o priorytetach - szmaty na garb i coś na rozgrzewkę. Pierwszy dałoby się zrealizować za pomocą przerdzewiałego kontenera Caritasu zlokalizowanego w bramie nieopodal mety pobitego celnika. Drugi zaś miała załatwić zawartość skrytki na czarną godzinę, w której od czasu do czasu znajdował 5 złotych, choć nie pamiętał, by kiedykolwiek je w niej umieszczał.
O ile worki z odpadkami dobrze izolowały od zimna a ciemność wewnątrz pojemnika kojąco działała na wzrok - występowanie w charakterze uwędzonej wędliny uwłaczało wizerunkowi Ajeja. Szarpnął jeszcze kilka razy pęta, a następnie spróbował się ich pozbyć z wykorzystaniem odstającego kawałka blaszanej obudowy, który wymacał butem. Scenka przypominała występ wodnego baletu, bowiem niejednokrotnie głowa pływaka znalazła się poniżej dupy w trakcie tych akrobacji.
Nade wszystko myśli Andrzeja zajmowały inwektywy kierowane pod adresem drabów z Forda.
Skurwiele z prądonapierdalaczami. Trzeba było im ćwiknąć tę maszynkę i dopiero pytać. Jak zwykle najwłaściwsze rozwiązania mogł dostrzec jedynie na przykładzie empirycznym - co sprawiało, że bezustannie uczył się nowych zagrywek.
A niech Ci agenci się pokażą tutaj raz jeszcze, nie pójdzie im tak łatwo!