Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2016, 20:18   #106
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dziewczyna wrzasnęła przeraźliwie - ostatnie dni, noce właściwie, były dość nerwowe - i odskoczyła w bok. Potem złapała Butchera za ramię :
- Mam odjazd - wykrztusiła. - Haluny. Dał mi pan coś, czy to normalne w tym... w tym byciu wampirem?
- Niekoniecznie
- burknął, kiedy okazało się że wcale nie ma żadnego zagrożenia - Wracaj do laboratorium, Rwallo - odebrał od potwora bukłak jakby nie było to nic nadzwyczajnego - I o ile nie dotknęłaś czerwonej butelki, nic ci nie podałem.
- Nie dotknęłam...
- zapewniła go, coraz bardziej zdenerwowana. - Pan też to widzi? Co to jest?

Nie raczył jej odpowiedzieć, chwilę później skończył rozmowę z Caroliną i obrócił się do dziewczyny.
- Mam pół godziny żeby sprawić że nie zostaniesz zabita za coś czego nie rozumiesz. Ile z Tradycji wyjaśnił ci Kasadian?
- Z tradycji, w sensie? Są dwa ugrupowania, różne rody… trzeba pić krew, a światło zabija. Już zawsze będę taka
- przesunęła dłonią wzdłuż swojego ciała. - Nie chciałam, żeby się to stało! Ale podobno nie ma jak cofnąć… zabita? dzwoniłam na pogotowie, nie uratowali go? Nie chciałam, żeby umarł...na prawdę. Macie sąd, tak?
- Dwa ugrupowania…
- mruknął do siebie - Nie mamy sądów. Tylko Tradycje. Tylko te 6 zasad. Strona 56, przeczytaj - “...czyli o konsekwencjach niewiedzy”, mówił podtytuł na pierwszej stronie “wydanie dla nie-Tremere”. “Nie może wpaść w niepowołane ręce”.

Otworzyła książkę – zanim przeszło do tej całej tradycji, przebiegła szybko wzrokiem tytuły, sprawdzając, czy jest coś o byciu nieziemsko piękną. Wyglądało no to, że z tą urodą wampirów to jednak ściema. Znalazła tylko coś o prezencji - zmianie postrzegania przez innych. Niby to lepsze, niż nic, ale nie o to jej chodziło… Dużo też było wzmianek – praktycznie w każdym dziale - o tym, jak brzydkim się jest kiedy spada człowieczeństwo. Hmm.
Jak nie będziesz miła, to zrobisz się brzydka – w skrócie. Bzdury.

Przeszła do Tradycji. Pisali to z dużej litery. Jakieś zasady, a niżej, na marginesach, dopisane wyjaśnienia. Przeczytała wszystko.

1. Thou shall not reveal thy true nature to those not of the Blood.
Doing such shall renounce thy claims of Blood.
"Nie ujawnisz swej natury, tym co ze krwi nie są. Czyniąc tak, sam swego dziedzictwa się wyrzekasz."

Za co karą jest śmierć. Co narusza tą Tradycję jest już debatowalne, ale zazwyczaj wszystko co naraża istnienie innego z nas kara się śmiercią, a resztę łagodniej.
Z decyzji Księżnej, w Trynidad mamy zasadę ograniczonego zaufania.
Przykład: człowiek zauważy twoje kły. Wszędzie indziej, pod karą śmierci, musisz natychmiast zabić taką osobę lub usunąć jej pamięć. U nas, musisz upewnić się że nikomu tego nie przekaże(a jeżeli to zrobi, to jest to twoje naruszenie Maskarady). Ale masz jakiekolwiek opcje.
Historycznie: Tradycja nabrała śmiertelnej wagi, gdy ludzie po raz pierwszy dowiedzieli się o naszym istnieniu, sformowali Inkwizycję i urządzili polowanie na wampiry w całej Europie. Zginęło szacunkowo ok 85% populacji.
Spadkobiercy tych łowców dalej krążą po świecie.


2. Thy domain is thine own concern.
All others owe thee respect while in it.
None may challenge thy word while in thy domain.
"Domena twoją własną rzeczą jest. Szacunek są tobie winni są wszyscy, kiedy w niej się znajdują. Podważać twego słowa nie wolno nikomu, kiedy we twojej domenie jest."

Szczegółowy wykaz domen na dzień (1 grudnia 2014) w załączniku 3.
Tak, cała wyspa jest domeną Księżnej, minus kawałki które komuś przyzna.
Dlaczego można chcieć domeny? Możesz zakazać wstępu innym wampirom, zabezpieczając wszystko co tam dla ciebie cenne. Ustawić własne prawa - choć jeżeli zaczniesz szkodzić okolicy, ktoś zrobi porządek.


3. Thou shall only Sire another with the permission of thine Elder.
If thou createst another without thine Elder’s leave, both thou and thy Progeny shall be slain.
"Możesz być Ojcem jeno za przyzwoleniem Starszego swego. Jeżeli innego stworzysz bez przyzwolenia Starszego, ty i potomek twój zgładzeni będziecie."

Definicja Starszego jest niejasna - w Trinidad uznajemy że Starszy to Księżna.
Kontrola populacji: zbyt dużo wampirów, większa szansa na złamanie Maskarady, wojnę domową...Tradycje są starym prawem, ale przestrzegamy ich bo wciąż są aktualne


4. Those thou create are thine own children.
Until thy Progeny shall be Released, thou shall command them in all things.
Their sins are thine to endure.
"Twymi własnymi dziećmi są ci, których sam kreujesz. Póki potomka swego spod opieki nie wypuścisz, rozkazywać mu będziesz w sprawach wszelkich. Jego zaś grzechy twoimi będą."

Pochodna powyższego + mechanizm kontroli - spokrewnienie kogoś bez zastanowienia najpewniej doprowadzi do szybkiej śmierci was oboje.
O zwolnieniu decyduje stwórca, ale Księżna musi to potwierdzić żeby było ważne.


5. Honor one another’s domain.
When thou comest to a foreign city, thou shall present thyself to the one who ruleth there.
Without the word of acceptance, thou art nothing.
"Szanuj domenę cudzą. Kiedy w obce miasto przybędziesz, przedstawisz się temu, kto nim włada. Bez zgody jego nikim tam jesteś."

W większości domen oznacza to że prawo nie chroni cię(ale wciąż karze), o ile nie jesteś przedstawiony na dworze. Nikt nie będzie płakał jak coś ci się stanie.
W bardziej restrykcyjnych niż nasza karana jest sama obecność bez zgody właściciela - tak, może cię zabić nawet po przedstawieniu się a przed przyznaniem ci prawa do pobytu.


6. Thou art forbidden to destroy another of thy kind.
The right of destruction belongeth only to thine Elder.
Only the Eldest among thee shall call the Blood Hunt.
"Nie będziesz zabijał nikogo z rodzaju swego. Prawo destrukcji jeno Starszemu twemu przysługuje. Jeno najstarszy pośród was Krwawe Łowy zarządzić może."

Obecnie rozbiło to się na trzy części: zakaz zabijania, prawo destrukcji którym dysponuje tylko Księżna ( a szeryf korzysta z niego na zasadzie domniemania jej pozwolenia ) i same Krwawe Łowy. Jeżeli Księżna uzna że sytuacja tego wymaga, ogłasza Krwawe łowy - obowiązkowe pospolite ruszenie mające na celu zabicie celu.



Przebiegła wzrokiem tekst, raz i drugi.. Nie mieli sądów, mieli własne prawo. Tradycję. Zakręciło się jej w głowie, bo wreszcie zrozumiała.
- Dlaczego mi tego nie pokazał? - zapytała. - Dlaczego?!
- Mówił mi, że powinien mnie zabić zaraz po spokrewnieniu..
- mówiła na wpół do siebie, na wpół do mężczyzny. Starała się ogarnąć tą ich… Tradycję.
- Ujawniłam kim jestem, tak? Dlaczego mi nie powiedział? - krzyknęła znów. - Dlaczego?! Dlaczego mnie zabrał, zamiast zabić? I dlaczego pozwolił mi iść samej na polowanie? Przecież musiał wiedzieć… - nagle znów zrozumiała. Zabolało tak bardzo, ze aż się przykuliła. Oparła się o ścianę. - Kasadian zginął. Gdyby żył… Nie pozwoliłby. Nie chcę umierać - wyszeptała roztrzęsiona .

- Więc weź się w garść
- warknął mężczyzna kiedy, wrócił z pudełkiem - Niebieskie, tutaj - wskazał na puste pudełko. - Ciągle masz szansę, większą niż miałabyś u Kasadiana. Hotel, nazwisko, pokój, godzina?

Sięgnęła i podniosła buteleczkę. Była chłodna w dotyku, jak puszka coli z zamrażarki - wydawało się, że powinna być oszroniona, a nie była.
- Hotel? - zapytała, podnosząc buteleczkę na wysokość oczu. Opanowała się trochę, ale ciągle nie na tyle, żeby łapać półsłówka mężczyzny.
- Nie było przestępstwa jeżeli nie ma dowodów - obsługa rozchwianych emocjonalnie nastolatek najwyraźniej nie była częścią szkolenia - Powiedz mi gdzie to się zdarzyło, a może uda się uspokoić sytuację
Była pewna, że nic nie mówiła ani o hotelu, ani o senseiu. A jednak… wiedział. Skąd?
-Beach @ Spa Resort Hotel. - powiedziała cicho. - Sensei Chris, dojo w pawilonie z siłownią obok basenu. Nie wiem, może trzy godziny temu? Cztery?
- Cztery godziny?
- mruknął zniesmaczony - Może nie dać się już zupełnie nic zrobić, Kasadian zapłaci za to głową... - przymknął oczy jakby się nad czymś zastanawiał .
- Nie wiem - dziewczyna też opuściła głowę. - Przestałam czuć czas.
- Więc tym bardziej mamy go mało
- zaczął zbierać zawartość pudełka. - Mój człowiek odwiezie cię do Księżnej, tam przejmie cię Carolina - zawahał się chwilę - Podręcznik możesz oddać mu dopiero na miejscu. I...zgiń. - po kilku sekundach uznał za stosowne wytłumaczyć - Z hukiem i bez żadnych wątpliwości, tak żeby nikt cię nie szukał.

Podniosła głowę.
- Mam sfingować swoją śmierć? - spytała. - Ale jak.. Moja mama, koleżanki.. Kasadian coś jej zrobił, siedziała bez ruchu, nie reagowała, choć wcześniej przyniosła moje ubrania. Chciałabym po prostu do niej wrócić. - znów zwiesiła głowę.
- Jesteś już martwa - podniósł jej brodę i spojrzał w oczy. - Naprawdę chcesz je mieć koło siebie kiedy zrobisz się głodna?
Pokręciła głową i nic już więcej nie powiedziała.
- Więc jeżeli zdecydujesz się jak to zrobić, możesz się do mnie zwrócić po pomoc - zamknął pudełko.
Pokiwała głową, dla odmiany.

Wychodził już z malutkiego pomieszczenia, ale w drzwiach obrócił się zirytowany - Masz jakiś problem - ni to zapytał, ni to stwierdził. - I z jakiegoś powodu jest ważny teraz.
Podniosła głowę i spojrzała mężczyźnie w twarz. Na jej twarzy była pustka, którą po kilku sekundach przykryła wściekłość.
- Mam same problemy! - wybuchnęła. - Mój ojciec okazał się ostatnim złamasem, zabiłam trenera, który w życiu nie powiedział mi złego słowa, moja mama robi za zombie a Kasadian zniknął! - wyrzuciła w końcu , jakby to Butcher był winny wszystkiemu, co ją spotkało. - Mam same problemy! I jeszcze miałyśmy jechać na wiosnę do Europy i też nie pojadę! To nie fair!
- A liczyłaś że świat będzie fair?
- kpina w jego głosie była nie do przeoczenia - Nigdy nie będzie, ale możesz sprawić że będzie nie fair na twoją korzyść.

Spojrzała ponuro, bez wielkiej nadziei. Słyszała szyderstwo w jego głosie, takiego tonu używali nauczyciele, kiedy się powiedziało coś - ich zdaniem - głupiego. Mimo to zapytała:
- Jak?
- Na początek nie dając się zabić. Później znajdują coś, co ty masz a inni nie - i nie będą mogli ci tego odebrać
- ponaglił ją gestem ręki. - Wiedza zwykle jest chodliwym zasobem
Przygryzła wargę, z bolesną świadomością, że w ciągu swojego piętnastoletniego życia nie zgromadziła jakiś szalonych zasobów wiedzy.
- A poza wiedzą? Co się jeszcze liczy?
- Zdolność załatwiania ważnych spraw za dnia, wśród śmiertelnych, dostęp do informacji, technologiczne know-how którego brakuje najstarszym wampirom
- zastanowił się - Miałaś kiedyś tablet? - wymówił to słowo z dziwnym akcentem
Spojrzała, lekko rozbawiona.
- Jak każdy? - nie kryła nawet sarkazmu, ale po chwili zrozumiała - ten Butcher był w wieku jej dziadka. Dziadek w życiu nie tykał tabletu ani lapka. Jeśli te wampiry były przemieniane nie wiadomo kiedy, to dziw, że posługiwały się komórkami. Maili też pewnie nie znały… - Zajęłam drugie miejsce w stanowej olimpiadzie informatycznej. - powiedziała. - Tak, znam się na komputerach, tabletach i tym wszystkim.
- Znam...trzy...wampiry starsze niż stulecie które w ogóle wiedzą co to jest
- ciągnął tym samym nudnawym tonem. - A ze względu na Maskaradę nie wszystko można zlecić ludziom, więc popyt będzie zawsze. Taka olimpiada...to te które robią za wstęp na uczelnię, tak?
- Acha
- Isobel była wyraźnie z siebie dumna - Byłam najmłodsza. Jak wystartuje za rok, to przejdę do .. - zamilkła. Ciągle zapominała, że jej dawne życie już nie istnieje. I za każdym razem, jak sobie przypominała, bolało ją w środku. - Nie wystartuję, prawda?
- To zależy już tylko od Ciebie
- na podziemny parking wjechał kolejny samochód, niepozorne żółte audi - Jeżeli posłuchasz mojej rady to nie, a edukację zdobędziesz w inny sposób - Doktor Bryan, mam nadzieję że wszystko udało się załatwić? - zapytał kiedy w uchylonym oknie pojawiła się głowa jego prawej ręki
Dziewczyna powędrowała wzrokiem za jego spojrzeniem. Samochód Caroline miał być biały..
- Co to znaczy harpia? - dopytała.
- Nie, nie udało się, złożę raport w stosownej chwili - odpowiedziała kobieta, mrużąc oczy kiedy Isobel wtrąciła się między ich rozmowę
- Dobrze; kiedy wrócisz, będę w Klaudiuszu Trzecim- Butcher obrócił się do dziewczyny - Po części mitycznego potwora, uosobienie gwałtu i porywacza ludzkich dusz...a mniej obrazowo, wampirzycę która manipulacji wyniosła do rangi sztuki. A pytasz, ponieważ?
- Tak mi się przedstawiła. Byłam ciekawa.
- Cóż, z całą pewnością, jeżeli ktoś poza księżną zasługuje tutaj na ten tytuł to właśnie Carolina
- otworzył młodej wampirzycy drzwi z tyłu. - Masz umówione spotkanie u Księżnej, a nie wypada się na nie spóźnić.
- Ale…
- spojrzała zdezorientowana. - Pani Caroline miała kogoś przysłać.
- Ma. Tyle że nie tutaj. Co bezpośrednio prowadzi do ostatniego problemu.
- Czyli?
- znów nie nadążała za jego tokiem rozumowania.
- Nie poznałaś lokalizacji tego miejsca wjeżdżając tu, i nie możesz też go poznać wyjeżdżając.
- Mam zamknąć oczy?
- zapytała, wychodząc z kanciapy.

Tym razem to Tremere przez chwilę nie nadążyli za jej tokiem myślenia. Czy też zdążyli zrobić w myślach dwa kółka zanim zrozumieli co Isobel do nich mówiła
- Nie, obawiam się że to nie wystarczy - Butcher w końcu, krztusząc się ze śmiechu, odpowiedział.- To nie wydaje się być stosowny środek ostrożności do ochrony inwestycji za miliardy dolarów .
Teraz Isobel się spięła. Zaczęło się robić.. dziwnie.
- Więc? - zapytała ostrożnie.
- Więc na tylnym fotelu leży nieprześwitujący kaptur, a doktor Bryan ma rozkazy zabić cię w momencie stwierdzenia próby zdjęcia go - ton zabrzmiał podobnie jak wtedy kiedy kazał jej wyjaśnić kim jest, ale nie towarzyszył mu ten dziwny zamęt w głowie.

Prychnęła, ale po sekundzie pojęła, że facet mówi poważnie. Śmiertelnie poważnie.
- Ok - odpowiedziała przykulając ramiona.
- Mam nadzieję że się rozumiemy i - przerwał na chwilę - będziemy mieli możliwość współpracy w przyszłości. Zapamiętaj Tradycje; Księżna, jeżeli się pojawi, na pewno to sprawdzi
- Zapamiętałam
. - podała mu książeczkę. - Dziękuję za pomoc.
- Inwestuję w młodzież
- uśmiechnął się na pożegnanie.

Isobel wsiadła do samochodu i założyła kaptur. Był zwykły, duszny, trochę śmierdział. Dziewczyna dawno nie czuła się tak kretyńsko.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 10-02-2016 o 12:03.
kanna jest offline