Marwald szedł wraz z drużyną. Poczuł się jak ostatnio gdy szli razem, z tym, że teraz podróż była łatwiejsza, nie ciągnęli sań, a robił to za nich koń, trochę tęsknił za swoim wózkiem, ale pożyczył go komuś innemu, komuś kto go bardziej potrzebował niż on sam. Felix jednoręki był dumny z pożyczonego mu wózka z płozami zamiast kółek, bo te czekały ciągle u kowala. Felix dostał zadanie aby własnie go w między czasie zaprowadzić na ich wymianę zgodnie z umową zawarta z kowalem.
Podróż nie obyła się bez niespodzianek. Konrad wypatrzył coś na horyzoncie, ale nie to było zaskoczeniem, a sam fakt tego co zrobił. Marwald był niemiłosiernie zaskoczony, słowami Konrada. On sam wyglądał w dal, starał się najmocniej ze swoich sił i niczego nie widział, było coś nadzwyczajnego. - Jak możesz widzieć coś tam daleko skoro my tego nie widzimy? - zapytał uprzejmie |