Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2016, 10:10   #6
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Indi tuląc Alessandrę do siebie czekała aż córeczka zada Wieszczyckiemu pytanie. Przez jej głowę przelatywało stado rozbieganych myśli. Miała wrażenie, że w strzępach informacji zaczyna się wyjawiać jakiś wzór. Że we mgle chaosu coś widać.
“Ty jus wies, choć chyba jesce nie wies.”
“Pijawko!”
“Kotopiesek”
“Ona nie wie fcale. Fcale a fcale.”

Duchy.
“Nie rozumiesz, że jesteśmy ponad to!”
Rozmawiała z cholernymi duchami!
Czemu jej nie skrzywdziły ani Alex, tylko koncentrowały się na Lulu.
Janek pijący coś…
Janek bez żadnych znaków bicia, w dzień po tym jak ledwo trzymał się na nogach…
Janek bojący się wejść do schronu
Wszyscy ONI bojący się wejść do schronu…
Wsparcie obdartusów dla 30 ciężkozbrojnych?
Wspólny mianownik umykał Indirze jak ogień św. Elma

“Zaraz… coś widać?!” - zaskoczona Indi wytężyła wzrok.
-Coś słychać?!

Skupiła się na wrażeniach...zamrugała próbując wyostrzyć wzrok… wyłowić szczegóły z cienistych majaków tuż na wyciągnięcie ręki.

Wojtek u Sebastiana… zaskoczenie jego widokiem, zaskoczenie, że pracuje dla Sebastiana... “Jak mogłam z nim pójść do łóżka?” - poczuła falę obrzydzenia do siebie samej i do Wojtka. A potem jej spojrzenie padło na główkę córeczki tulącej Anę i wtulającą się małym ciałkiem ufnie w ciało mamy. Tym razem zalała ją fala wstydu, że mogła tak pomyśleć, o akcie, który przyniósł jej Alex. I fala miłości tak wielkiej, że zabrakło jej tchu. Przytuliła ciaśniej szkrabka do siebie.

- Alex, nie bój się, szkrabeńku… spytaj, czy porozmawia z nami… - Indi odetchnęła wciągając zapach córeczki i odepchnęła wszystko inne. Wulkan szaleństwa musiał poczekać, musiała znaleźć sposób na wyciągnięcie dziecka z tego szamba. Spokój! - Powiedz, że potrzebujemy pomocy. - zachęcała córeczkę spokojnym tonem.
Grażynka oparła się ciężko o ścianę. Wzrok miała zamyślony i nieco nieobecny. Wolała zostać w tej kwestii póki co słuchaczem… zwłaszcza że w sprawę znów wchodziły duchy, a chyba nie miała w ich kwestii za bardzo wyczucia.
- Plosem pana…? - Alex spytała niepewnie czekając na odpowiedź. - Plosem paaanaaaa? Mama chce s panem polosmafiać, ale Pana nie wici… Plosem Paaaanaaaa?
- Maaama, ja siem troche bojem.
- Indi po raz pierwszy usłyszała to od córeczki. Nawet półnaga kobieta na Piwnej nie wywoływała w dziewczynce obawy i tak wielkiego zaniepokojenia. Ufna i wychowana w motywie otwartości na ludzi mała nie miała problemów z obcymi, a jej młodziutki umysł nie przerażał się casusem “duchów”. Z ‘dziewczynkami’ w hali podziemi też nie miała problemu. Tu jednak? Tuliła się do matki. - Ten pan wyglonda stlasnosciowo, bardzo pobity, ma duzo klewki na twazy. I nie odpowiada, mówi tylko toto Patel Nostel wcionz, nie kce nawet na nas popatseć.
- Kochanie, nic się nie martw. Nie musisz patrzeć. Chodź przytul się, tak? - odwróciła córeczkę od majaczącego kształtu. - Już jest lepiej? - dopytywała się córci, uspokajająco gładząc małą po pleckach i cmokając policzek. - Zobacz, Ana jest dzielna i Ty jesteś straaaaaaaasznie dzielna też. - uśmiechnęła się do szkrabka.
- Ja z nim spróbuję pomówić, a ty tylko słuchaj dobrze?
Alex pokiwała główką wtulając się ciasno w bezpieczną przystań mamusiowych rąk.
- Ojcze nasz, któryś jest w niebie… - zaczęła Indira, dołączając do ulotnego echa, które słyszała na pograniczu zmysłów. - ...święć się imię twoje, przyjdź królestwo Twoje… - kontynuowała wraz z duchem zakatowanego mężczyzny. - Panie Wieszczycki… nie ma ich tutaj. Nie mogą już pana skrzywdzić. Ani pana wnuczek. Ale to czego pan bronił waszym życiem jest zagrożone. Oni chcą odzyskać dane. Potrzebujemy pana pomocy.
Nasłuchiwała wraz z Alex na jakikolwiek znak, że duch przestał mamrotać jedynie modlitwę.
Ale dziewczynka nie reagowała jakby Wieszczycki nie robił nic innego tylko się modlił. Trwało to jakiś czas aż mała zmarszczyła lekko brwi.
- Mama telas to on nic nie mófi, tylko siedzi i siem kiwa.
- Panie Wieszczycki… ja nie wiem kim są ci…
- nie zdołała się pokusić o słowo ludzie - nie wiem kim jest Sebastian, Ernest, Magda i reszta. Wiem tylko tyle, że są niebezpieczni. Jeżeli te dane jakie pan zbierał mogą pomóc w … pozbyciu się ich… to proszę, proszę nam pomóc…Wiem, że był pan blisko… - znowu zamilkła nasłuchując.
- Jak mogę pomóc panu? Jak mogę pomóc pana wnuczkom? - dopytywała cicho wpatrując się pływający zarys sylwetki mężczyzny.
- Panie Wiscycki, Paaaanieee Wiscycki! - Alex starała się pomóc mamie. - On telas tylko płaka… - odwróciła się do Indi
Dziewczyna pogładziła córeczkę i ucałowała w policzek:
- Czy jest ktoś na kim panu zależy? Ktoś z rodziny? Ktoś pana szuka? - spróbowała Indira z innej beczki. - Gdzie jest grób pana i dziewczynek? Oni… coś musieli zrobić, gdzieś was złożyć… Wie pan gdzie?
- O mama, on coś innego mówi!

Indi pochyliła się próbując usłyszeć.
- A co mówi, kochanie? Słyszysz?
- Tak, ale nie losumiem
. - Mała skupiła się, by powtarzać w miarę precyzyjnie. - “Kyrjeljejson, hristlelejson, hristodinos, hristexodinos, peterdecelid deus... “ To jak wyliczanka w psedskolu, ale nie znam jej.
Indi zabrała telefon od Lulu i wstukała w wyszukiwarkę słowa podane jej przez córeczkę.
Wieszczycki błagał o łaskę bożą…
Boże zmiłowanie.
- Panie Wieszczycki… - ponowiła próbę Indi błądząc po omacku i nie mając zielonego pojecia jak pomóc duchowi faceta. Przemknęła jej wariacka myśl, że może obiecać jemu i wnuczkom zaprojekowanie szat do trumien. - Wnuczki się o pana martwią… wie pan o tym? Cała wasza trójka utknęła między tym światem a światem zmarłych. - Indi poklepała się mentalnie po głowie z przekąsem. Większych bzdur już chyba nie mogła opowiadać. Ale te wszystkie bajki, opowiastki i opowieści słyszane w dzieciństwie zostawiły takie ślady w jej umyśle. Ona sama nie miała jednak zielonego pojęcia czy to prawda - Nie możecie zostać tutaj na wieczność.
Skąd to wiesz?” spytała samą siebie ironizując lekko.
- Ozywił siem - sepce coś, ale cicho nie słycham stond.
- Panie Wieszczycki, proszę powtórzyć, proszę… - Indi zbliżyła się nieco do miejsca, w którym rysowała się sylwetka ducha. Alex trzymała z boku za sobą. Obie wyciągały szyjki i podchodziły ostrożnie.
- Septa by puscic w spokoju Moniczkę i Matyldę. By nie oglondaly… dalej nie jestem pewna.
- Panie Wieszczycki… Monika i Matylda nie żyją.
- powiedziała Indi. - Są tutaj. W tych bunkrach. Zostały tu. Tak jak pan. Za to Ernest nadal żyje. - palnęła Indi na próbę.
- “Nie psy nich, nie kaz im na to patsec” - tłumaczyła Alex kwestie jakich Indi nie słyszała, chyba że jako powiew wiatru. - I snów płace. O, telas Patelnosteluje.
- Nie ma ich tu w tej chwili, panie Wieszczycki. One błądzą po budynku. Trzeba im pomóc. Trzeba pomóc panu. Nie możecie tutaj zostać. Nawet w śmierci nie znajdujecie ukojenia.

Indi zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu próbując wyjaśnić, czemu akurat tutaj siedział i on i dziewczynki.
Przyświecając sobie latarką krążyła po pomieszczeniu wciąż trzymając córeczkę blisko siebie i zerkając na nią od czasu do czasu. Alex nasłuchiwała coraz bardziej zmęczona i źle się czująca całą tą sytuacją. Z początku wyspana i ciekawska świata traktowała to jak jakąś zabawę nawet jak w podziemnym schronie rozświetlanych mocnymi wojskowymi latarkami było dość ciemno i straszno. Teraz straciła wiele na rezonie pytając od czasu do czasu “kiedy stond pojciemy”.
Z Wieszczyckim wciąż nie było kontaktu, choć wedle relacji małej na słowa Indi o błądzących wnuczkach “saczoł płakac barciej”. Jakby docieralo do niego z lekka w jakiś niepojęty sposób, ale on sam…

Indi w końcu wyłuskała coś z mroku snopem światła. Ktoś tu kiedyś rozlał sporo krwi, jedna ze scian byla wręcz zachlapana zaciekami od góry do dołu.

Indi oglądnęła miejsce kaźni ze zmarszczonymi brwiami.
- Lulu, masz zapałki? - spytała Różową.
Grażynka poszperała w kieszeni wyciągając zapalniczkę i… najpierw odpalając papierosa, potem dopiero podając ją Amerykance.
Indira z namysłem popatrzyła na dziewczynę.
- To też - zabrała fajka nie czekając na pozwolenie. Nie wyjaśniając. Bała się, że jeśli wypowie na głos to, na co wpadła, nie przełamie się i nie wykona planu.
- Szkrabku, stój blisko ale zatkaj buzię i nosek. O tak - pokazała ramieniem zatykając swoją twarz.
Czuła się jak idiotka.
Konkursowa.
Te wszystkie zabobony.
Oczyszczania miejsc.
Oczadzanie.
Powinnam mieć szałwię…” - pojawiło się w jej głowie.
Spalanie złej karmy.
No ja pierdutu, trzeba żeby Rose mnie teraz zobaczyła”. - pomyślała o przyjaciółce, która głosiła te “objawienia” z godnością.
Zaciągnęła się fajką i z łzawiącymi oczami, przytrzymała dym w ustach. Zbliżyła się do zachlapanej ściany i przeganiając z głowy tysiące memów na temat debili, dmuchnęła powoli dymem na ścianę.
W myślach zaczęła powtarzać:
Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii” - jakaś część jej pękała ze śmiechu. Ale Indi z zacięciem kopnęła tę część mentalną szpilką między nogi i skoncentrowała się na naprędce organizowanym rytuale.
“Rytuale?!?!”
“Skoncentruj się, Indi”
Ponowne zaciągnięcie się dymem, ponowne dmuchnięcie.
“Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii”
Otworzyła butelkę z wodą i ulała nieco na dłoń.
Symbolicznie obmyła twarz i dłonie.
“Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii”
Odłożyła papierosa pod ścianę, by dymiąc okadzał ścianę i dodała jeszcze ognia podpalając papierosową “dupkę”.
I już na głos pod nosem zaczęła inkantować ułożoną naprędce regułkę prosząc kogokolwiek, kto słucha o pomoc.
- Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii…. - zamknęła oczy i powtarzała w kółko przytulając do siebie córeczkę i czerpiąc z jej obecności dobrą energię, miłość, czułość i poczucie jasności.

- Maaamaaaa?
- Co, kochanie?
- Indi powoli otworzyła oczy, rozglądając się.
- Co lobis? - Alex wyglądała na zaciekawioną.
- Modlę się, skarbie… żeby pomóc Wieszczyckiemu… chcesz mi pomóc? - pogładziła buzię córeczki z uśmiechem.
- Ceeeem! - mimo zmęczenia chyba naprawdę chciała. Indi spojrzała na córeczkę i ta dobra energia jakiej szukała chyba nawet wzrosła.
- To wspaniale, szkrabeńku. Zobacz… tutaj jest brudnościowo, prawda? Ja sobie wyobrażam, że myję tę ścianę i miejsce. Taka szczooooooooooootką wielką. A wiesz z czego ta szczota? - uśmiechnęła się do córeczki. - Z tych wszystkich fajowych rzeczy jakie czuję: że kocham tak mooooooooooocarnie mojego szkrabeczka, że lubię, jak się śmiejesz, i lubię widzieć jak tulisz Anę.
Indira kucnęła tłumacząc córeczce.
- Pomyśl o tym co lubisz najmocniej, najmocniej na calutkim świecie...daj mi rączkę - schwyciła łapkę malutkiej - i wyobraź sobie, że szorujemy, szorujemy, szorujemy to miejsce. I mów ze mną.
- Oczyszczam to miejsce z nieczystości, zła i wszelkiej negatywnej energii…
- Indi zaczęła mówić słowo po słowie, by Alex mogła dołączyć. Kiwała głową na wysiłki córeczki i z uśmiechem patrzyła w jej ufne oczka.
Alex zrobiła zaciętą minke i myślała mocno o najwspanialszych rzeczach na świecie.
Trwało to jakiś czas.
- Ocyscam to miejsse z niesystosci i sla i selkiej negatyfnej enelgi - powtarzała, ale po jakimś czasie widać było, że ją to nudzi.
- A co ty byś zrobiła, kochanie? - spytała Indii. - Może coś zaśpiewamy? Albo może zatańczymy? - Indi zaczęła przytupywać lekko w miejscu z córeczką. Nie chciała się poddawać.
- Ja to bym posła spaaac, i tu jest stlasnosciowo. - Alex rozejrzała się. - Pan jus nie płaka, mamroce patelnostel. Ale zaśpiewać mosemy. Ale Else.
- A może naszą kołysankę? Chodź, usiądź sobie u mnie na kolankach.
- Indi siadła na podłodze po turecku robiąc córeczce miejsce.
Alex usiadła i przytuliła się.
Dziewczyna otoczyła ramionami zmęczoną córcię i zaczęła nucić jej ulubioną kołysankę, powoli kołysząc się w przód i tył. Malutka i tak byla dzielna, tak dużo zniosła. Indira nie miała serca zmuszać jej do dalszych wysiłków. Cmoknęła czółko córeczki i nuciła i kołysała aż mała przysnęła.
Pierś małej unosiła się już wkrótce spokojnym oddechem, a oczy przymknęły się. Indi nie musiała długo czekać.
Indi przez jakiś czas ciągle nuciła powtarzając wciąż w myślach zdanie o oczyszczaniu.
Trwało to jakiś czas. Indi straciła jego poczucie.
- Monika? - szepnęła w końcu. - Matylda? - rozglądała się za dziewczynkami.
Amerykanka nawoływała przez chwile martwe dziewczynki lecz nie odpowiadały. Po raz kolejny chwyciła się na zwątpieniu, tym razem mocniej. Zwątpienie płynnie przeskoczyło na rozpacz. Zawiodła, nie ma tu czego szukać. Uczucia żeglowały ku beznadziei, po co to wszystko? Przez myśl przebiegło jej, że martwi powinni zostać pozostawieni w spokoju, ta jedna myśl eksplodowała w jej czaszce mocniej wypierając wszelkie inne…
Ale Indi poczuła, że to nie ona tak mmocno myślała o tym, to ktoś inny myślał za nią w jej własnej głowie. Jakby to absurdalnie nie brzmiało. To poczucie stłamsiło w duży sposób myśli o beznadziei
- Indiro… chodźmy stąd… - usłyszała pełen zrezygnowania głos Lulu. - To nie ma sensu.
- Nie! Nie poddamy się. To nie ty tak myślisz. To to miejsce, to dziewczynki. Chcą się nas pozbyć stąd. Tak jak poprzednio.


Absurdalnie pomyślała ponownie o ojcu. Jego dumie i sile. O jego “my jesteśmy stworzeni do większych rzeczy”. Czy to były te “większe” rzeczy? Był jej rycerzem tak długo. Potem zastąpił go Szkrabek. W jej życiu nie brakowało miłości. Dziewczynkom z tego co mówił Sebastian też nie. Mimo smutku i mimo wszystko. Wieszczycki je kochał. Spojrzała na główkę córki.
- Lulu… nie rozumiesz? To wszystko, tutaj, co się stało. Co się dzieje. To kwestia postrzegania. Szukaj w sobie tego co sprawia, że chce Ci się żyć. Kogo kochasz? Za kogo dokonałabyś najwyższego poświęcenia?
- ZooostaaaaaawwwWWW DZIAAADKAAA!
- coś wrzasnęło i Indi poczuła, że lekko odpływa.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 10-02-2016 o 18:57.
corax jest offline