Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2016, 18:51   #8
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Atomowa Kwatera Dowodzenia (podziemia), Puszcza Kampinoska, okolice Lasków, wczesny wieczór, 11.11
Indi zachybotała się, niekontrolowane łzy spływały jej po twarzy, trzęsła się cała gdy obrazy wciąż wypełniały jej umysł. Zobaczyła starszą z dziewczynek spiętą, skuloną z grymasem gniewu na twarzy odgradzającą ją od cienia.
- Zostaw. Dziadka.
- Kochanie, nie chcę go krzywidzić. Ani żadnej z was, słoneczko. Jesteś bardzo, bardzo dzielna, że go bronisz, wiesz? - żal, współczucie, chęć niesienia pomocy i zapewnienia całej trójce spokoju. Uczucia zalały Indi a jej instynkt macierzyński wył i skomlał z żalu dla dziewczynek niewiele starszych od Alex - Ale wiesz, że nie możecie tu zostać? - spojrzała na dziewczynkę. - Nie należycie tu już. Jeśli chcesz troszczyć się o dziadka, musisz zabrać siostrzyczkę i dziadka stąd. Tam dokąd wierzył dziadek, że idzie się po śmierci. Wtedy dziadek i siostra i Ty będziecie bezpieczni. On tylko tego pragnął dla was.
- Dziadek odejcie w spokój - inny głos zza Indi - A my sostaniemy same.
- Nie zostaniecie. Cała wasza trójka odejdzie w spokój. Musicie być razem i się nawzajem sobą opiekować. Jesteście rodziną, a rodzina się o siebie troszczy nie ważne co się dzieje. A wiesz dlaczego? Bo rodzina się kocha, nie ważne co, nie ważne jak źle się dzieje. Tak jak dziadzio kochał was. Tak jak wy kochacie jego.
- Nic, nic, nic-nic nie wies. - Młodsza z dziewczynek stanęła przy siostrze również odgradzając Indi od cienia.
“Pater Noster…” - znów jak szept liści na wietrze.
- Dziadek jus nafet z nami nie rosmawia, on… ma inne mysli, ce cegos innego nis my. Nie cemy byc same.
- A jakie ma myśli? Wiecie? - spojrzała to na jedną to na drugą.
Starsza skulia się w sobie, lecz jakby do skoku. Młodsza była tylko smutna.
- Zaspiefaj to jesce raz, jak jej - wskazała Alex. - I srób jak robiłas wcesniej.
- Dobrze - kiwnęła głową Indi. - Usiądźcie sobie i przytulcie do siebie.
One sie jednak nie ruszały.
Indi zaczęła śpiewać kołysankę Alex, skupiając się na uczuciu miłości silniejszej niż śmierć. Miłości, dobroci, czułości, której źródło spało teraz beztrosko:


Indi nuciła, na jej głos dziewczynki nie reagowały niczym innym niż skupieniem. Starsza, ta agresywna lekko cofnęła się.
- Poswolis mi sie s nio pobafic? - mlodsza wskazala na Alex.
- Jak pobawić? - spytała Indi. - Ona śpi, jest zmęczona, słoneczko. A ja nie mogę się pobawić?
- A ces?
- Jeśli będę potrafić to pewnościowo. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Co to za zabawa?
- Kółko graniaste - powiedziała po polsku.
- Musisz mi wyjaśnić, bo nie wiem co to za gra, słoneczko. Mam wstać?
Pokiwała głową.
- Czeba chfycic siem za rence i tanczyc wokół śpiewajonc: “Kółko graniaste, w koło kanciaste…” - mała zanuciła większą część piosenki.
Indi podała śpiącą Alex Lulu i wróciła do duszyczek. Wyciągnęła dłonie.


- Ja nie bardzo umiem po polsku ale wy śpiewajcie ja będę nucić, dobrze?
- Nje. - Młodsza zbliżyła się. - Musis śpiewać tes.
- Postaram się. - Indi pokiwała głową czując lekkie kombinacje ze strony duszyczki. Zaczęła tańczyć i mamrotać z wysiłkiem polskie słowa. Język jej się plątał na polskich słówkach i rymowankach więc to śpiewanie szło jej kiepsko. Sama to wiedziała. Postąpiła parę kroków naśladując ducha. “Tańczę z duchami!!!!!!!” - wrzeszczało jej w głowie.
Surrealizm sytuacji docierał do niej ale postanowiła przemyśleć obecne działania później. Była jednak pewna, że scena będzie nawiedzać ją w koszmarach przez dłuższy czas. Sama nie wiedziała co poczuła gdy młodsza dziewczynka zbliżyła nierealną dłoń ku jej ręce, wciąż jednak czuła sprzeczne... odczucia? Surrealizm był przy tym betką. Był zdjęciem nagiej piersi w galerii sąsiadującej z wystawa Andy’ego Warhola. Nie czuła strachu, czuła przerażenie, ale paradoksalnie była poza nim. Jakby było to coś co z jednej strony budzi nieopisywalną grozę, z drugiej zaś jest czymś co jest… naturalne? Jakkolwiek naturalne może być wspomnienie człowieka objawiające się w ten sposób. Czuła żal za dziewczynkami, jaki spotkał ten los, bardziej niż przerażenie czające sie na samą myśl o tym co robi. Jak ci, którzy stworzyli kołysankę jaką śpiewała Alex, gdy omamieni tańczyli z duchami wokół ogniska na placu okolonym tipi.

Jedno nie dawało jej spokoju bardziej niż ta cała sytuacja tak nienaturalna, że David Lynch wspólnie z Jimem Jarmushem zapłakaliby rzewnymi łzami, że nie mogą tego nakręcić.
Młodsza tańczyła z Indi w rytm melodii, starsza nie, wciąż odgradzając je od cienia.
- A ty w co chciałabyś się pobawić? - Indi lekko zdyszana i zamotana do imentu spytała starszą dziewczynkę.
Dziewczynka milczała.

- Co siostra lubi? - spytała Indi młodszą.
- Cekać pod schodami…
- Na co?
- As on wróci.... - Mała skończyła najwidoczniej zabawę, bo odsunęła się ku siostrze.
- Ernest? - spytała Indi, a w zasadzie stwierdziła. - On tu nie wróci, kochanie. - Spojrzała na starszą siostrę. - On się boi i nie wróci. Wie, że jesteś w stanie mu zrobić krzywdę i pomścić to, co się tu stało.
- Ja nie cę seby wrócił. Bojęm siem, ale nie chcem dlatego bo… - Młodsza dziewczynka była lekko zagubiona. - Matylda nie była taka, a teras ce tylko zabijać.
Starsza patrzyła skulona, jakby gotowa do skoku. Choć po tym co zrobiła Lulu w hali, wiedziała, że nie musi skakać.
- A ja nie cę by on z zadnym jus dziadkiem nie zrobił tego co z nasym.
Indira pokiwała głową.
- Dlatego zostałaś z Matyldą, chcesz jej pomóc?
Spojrzała na starszą z widmowych dziewczynek.
- Matyldo, kochanie… wiesz… wszyscy tacy jak on… oni tu nie wejdą. Jest ich dużo na zewnątrz. Wiesz ilu? Trzydziestu. Wiesz ile to jest? - wystawiła dłonie z palcami rozciapierzonymi i pomachała trzykrotnie - I każdy z nich wie, że nie może tu wejść bo zginie. Dlatego przysłali mnie i moją córeczkę i ją. - Nikt taki jak on tu nie wróci. Rozumiesz?
Indira dumała przez chwilę.
- Idź stąd - wysyczała starsza ze zmarłych dziewczynek. - Idź i nie wracaj. - Jakby sprężyła się, z tyłu Lulu jęknęła cicho. - On tu musi wrócić, chce. Idź, to przyjdzie.
- Mam go tu sprowadzić? Jeśli ja pójdę, to on przyśle kogoś innego. I innego. Mogę spróbować go tu ściągnąć. Jeśli mi się uda to wszyscy w trójkę przejdziecie do spokoju - postawiła warunek Indi.
Starsza nie odzywała się.
- Wies, że on tu nie psyjdzie… - powiedziała młodsza. - Ty wies.
- Przyjdzie! - warknęła ‘Matylda’ wstając i zbliżając się z zaciętą twarzą.

.
- Wiem… - Indi pokiwała ze smutkiem głową ale w reakcji na słowa małej ‘Moniki’. - Nie wiem, co musiałabym mu obiecać, żeby przyszedł. Ale… to jest tchórz. Potrafi tylko krzywdzić. Nie potrafi stawić czoła tym, których skrzywdził, kochanie. Jedynie co mogę zrobić to wykorzystać dane, jakie zebrał wasz dziadek i w ten sposób pomścić waszą trójkę. Tyle mogę zrobić. Jeśli mi pomożecie znaleźć to co schował wasz dziadek. Wtedy on i jego znajomi zapłacą.
- Wtedy dziadek sobie pójdzie, a my zostaniemy same. - Tym razem w głosie starszej słychać było oprócz złości również żal i nutkę strachu..
- Pójdziecie z dziadkiem. Tam gdzie spokój, dziadek nie będzie się tylko modlił. Będzie taki jak dawniej. Nie będzie mieć powodów, żeby się martwić, a spokój go uleczy. - Amerykanka akurat tego była pewna. Wierzyła w to głęboko.
- Matylda pójcie jak…. - Mała nie dokończyła. - Ja bez niej nie pójdem nigdzie.
- Jak zginie Ernest. - Indi spojrzała na Matyldę - Pomóżcie znaleźć te dane, dobrze? Wtedy go dopadnę.
- Ty? - spytała starsza.
- A ty możesz stąd wyjść? - dopytała Indi - Jeśli nie, ktoś to musi za Ciebie zrobić. - spojrzała poważnie na małą.
- OszukaSZZZZ - jej głos podniósł się. - Nie zrobisz.
- Nie. On groził mojej córeczce. Ona jest dla mnie najważniejsza. Chcę go dopaść i tak, by ona była bezpieczna. - czego jak czego ale tego akurat Indi była pewna. Czuła, że jej zapiekła nienawiść do Ernesta skamieniała na granit po tym co zobaczyła w wizji. Starała się by jej ostatnie słowa nie zabrzmiały jak syk węża. - Tutaj, Matyldo, jesteśmy zgodne.
- Zabijesz go?
Przez głowę Indi przeleciały wizję tego, co chciała zrobić Ernestowi ZANIM go zabije. Za to jak traktował ją. Jak groził córce. Jak odzywał się o niej. I nade wszystko, że zabił dwie małe dziewczynki i nie wiadomo ile jeszcze innych. I za to, że miał to gdzieś. I za to, że krzywdzenie sprawiało mu radość. Był w jej oczach brudem, który trzeba wydrapać, zniszczyć. Nienawiść niemalże bulgotała w niej. Chciała sprawić, by poczuł tę krzywdę i ból jaki czuły jego ofiary. Oko za oko, ząb za ząb. Prawo starsze niż ludzka pamięć.
- Tak - obietnica przyszła niezwykle łatwo. - Jeśli pomożesz, a potem odejdziesz bez protestu z siostrą i dziadkiem.
Dziewczynka milczała, skupiła ten widmowy przerażający wzrok na Indi. Odwróciła głowę ku ścianie gdzie Indi “opalała ją” karmiąc wszechświat dobrymi emocjami.
- Ja… ja tylko chcę do mamy… - wyrzekła ciężko.
- Mama na pewno czeka na ciebie z niecierpliwością, skarbie. Tęskni i martwi się o was. Wiem to na pewno. Mamusie tak mają. - Indi czuła łzy w oczach. Podeszła do ściany i zaczęła ją oglądać, szukając ukrytego zamka lub zapadki.

Dziewczynki patrzyły na nią przez chwilę…
- Przysięgnij na coś nawiększego co kochasz, że przyprowadzisz go lub..., a pokażemy ci dom dziadka. - W końcu starsza odezwała się. - I zostaniemy same, póki niee… - umilkła, choć Indi wiedziała o co jej chodzi.
- Przysięgam na moją córcię, że albo go przyprowadzę albo sama go zabiję. - Indi naprawdę nie miała problemów z wypowiedzeniem na głos końcówki. Zaskakiwała samą siebie. Chociaż … chyba poziom zaskoczenia przekroczyła jakieś tysiąc lat temu. - Byście mogły zgodnie z umową odejść do spokoju. Pokażcie, proszę.
Młodsza podpłynęła lekko do Indi i gestem dała znać by dziewczyna pochyliła się ku niej.
Indi ukucnęła a potem dla wygody uklękła.
- Zazdrascam jej, wies? - wskazała na Alex. - Barco.
Starsza tylko uniosła się i ruszyła w kierunku drzwi. Jej siostra podążyła za nią, odwracając się co jakiś czas.
- Czego, słoneczko? - spytała Indi podążając za duszkami. Dała znak Lulu by ta została z Alex na miejscu. Oświetlała sobie drogę latarką.
- Ciebie…. - usłyszała już na skraju słyszalności.
Dziewczynki, które zginęły gdzieś tutaj rozpłynęły się w ciemnościach lecz pozostawiły po sobie lekkie szepty, głosy jakie kierowały dziewczyną tam, gdzie zdecydowały się ją zabrać.
 
corax jest offline