Mohini chłonęła uważnie otoczenie, obserwując nieznajomych w milczeniu. W głębi serca ravnoski toczył się bój. Jej bardziej rozumna i rezolutna część podpowiadała, żeby wampirzyca dobrze się prezentowała i zachowywała, gdyż tylko bogowie wiedzą co przyniesie jutro, być może przyjdzie jej tu zamieszkać, pracować… wieść życie w nieżyciu i relacje z innymi oraz opinia o jej osobie, będą grały kluczową rolę.
Z drugiej jednak strony… figlarna natura ciekawskiej i rozbrykanej papużki, aż rwała się do przodu. Chciała tańczyć, śpiewać, pić… po prostu poszaleć, kiedy jeszcze miała ku temu okazję.
Na ratunek przybyła jej Noelle, zapraszając do rozmowy i odrywając wampirzycę od natłoku myśli.
- Hai… - uśmiechnęła się radośnie, automatycznie przytakując i skupiając wzrok swych ciemnych oczu na kobiecie - …dziękuję, choć to ty lśnisz najjaśniej na tym nocnym niebie. - odparła zawstydzona, starając się ograniczyć gestykulację rękoma do minimum.
- Dziękuję wielce. - odparła kobieta i dodała - Nie ma powodu do stresu - uśmiechnęła się i zniżyła głos do teatralnego szeptu - a słowami Sereny się nie przejmuj, ona już taka bywa. Ładnie obnaża kły, ale to wszystko. - te słowa sprawiły, że owa Serena jedynie przewróciła oczami.
Mohini pokręciła głową jakby przytakiwała i negowała w tym samym momencie. Gest dla każdego hindusa rozpoznawalny i rozumiany, a oznaczający zależnie od sytuacji. W tym wypadku… coż Noelle i tak pewnie by nie zrozumiała.
- Nawikło się. - machnęła zbywająco ręką - Róźnie osobi spotikało się na drodzie. - trzymanie fasonu i pilnowanie akcentu, nie tak łatwo szło w parze u młodej ravnoski. Nie speszona jednak, dziarsko podpatrywała innych rozmówców by w końcu ponownie skupić się na wampirzycy. - Dobzie zrozumiałam, zie nikt tu nietutejszy?
Noelle przez chwilę zastanawiała się nad sensem zasłyszanych słów zanim odpowiedziała:
- Jesteśmy dość zgraną grupą, ale większość z nas nie pochodzi z domeny tutejszego Księcia. - wyjaśniła i spojrzała zaciekawiona na Ravnoskę - A ty skąd pochodzisz?
- Z Indii. - odparła dumnie wampirzyca - Pzijechałam do waś za swoim tfu psia jego mać mężem… - na wspomnienie o mężczyźnie, aż zatrząsło kobietą z obrzydzenia i złych wspomnień - Po przemianie… podróżujię… źwiedziam. - wzruszyła ramionami, nie wiedząc co jeszcze dodać - Jeśteście… - zatoczyła ręką w koło obejmując wszystkich zebranych -... Przyjaciółmi księcia? To ćiekawe, zie nie zaprosił na ziabawę stałych mieszkańców. - zaintrygowana przekręciła na bok głowę, zastanawiając się, gdzie przebywają tutejsze wampiry i dlaczego ich nie zaproszono na zabawę. - Czy “on” lubi grać w karty? - Mohini przerwała milczenie ale nie było do końca pewne czy pytanie skierowane było do konkretnego odbiorcy czy do jej myśli.
- Tak można nas nazwać. - stwierdziła po chwili namysłu wampirzyca i dodała - Czy lubi grać w karty? Zwykle jest diablo zajęty, więc ciężko określić "czy lubi". Ja z nim nigdy nie grałam, może Zak próbował, ale czy mu się udało? - wzruszyła ramionami - Nie wiem. Czemu pytasz?
- Ma coś z gracia. - odparła wturując wzruszeniem ramion. Ravnoska sama do końca nie wiedziała dlaczego tak uważała, być może przeczucie, a może… paranoja. Przypominając sobie o ‘drinkach’ przyniesionych przez, chyba, obsługę. Wzięła kieliszek do ręki. - A ty śkąd pochodziś moja diroga? I jak poznałaś księcięcia, jeśli to nie tajemnicia. - uśmiechając się jak mała, psotliwa dziewczynka pociągnęła łyczek vitae.
- Pochodzę z Bournemouth, ale większość czasu spędziłam w Londynie. - odparła wampirzyca - A Księcia poznałam… Powiedzmy po prostu, że traf chciał, iż w pewnym momencie wpadliśmy na siebie właśnie w Londynie.
Mohini w ciszy przyglądała się kobiecie, a więc jednak jakaś tajemnica się za tym kryła. Korciło ją, żeby podrążyć temat, ale w końcu porzuciła ten pomysł. Uśmiechnęła się uroczo popijając drobnymi łyczkami krwisty trunek.
- Tylko bogowie potrafą odczytać naszą mglistą przyszłość. - w końcu odważyła się na dosyć oględną odpowiedź.