| - Uprzejmy - odpowiedział Alice na pytanie Zaka o wrażenia z wizyty u księcia. - Nawet do bólu, albo przesady - dodał po chwili zastanowienia.
Choć grał nieźle rozsiewając wrażenie swobody, wnikliwy obserwator mógł zauwazyć, że jest spięty, a jego wzrok podświadomie myszkuje po kątach. - Z pewnością nie chciałbym znaleźć się w zbiorze jego wrogów - uśmiechnął się kącikiem ust w stronę Sereny nawiązując do jej lekko drapieżnego przywitania. - Senior to senior, “życie” nauczyło mnie być lojalnym - zażartował, wszak “życie” stracił już jakiś czas temu. - Och, tak. Terrence Seymour potrafi się zachowywać… bardzo, bardzo uprzejmie, mnie czasami ciarki od tego przechodzą. - zaśmiał się Zak i zniższywszy głos dodał rozbawionym tonem - A Serena już czasem potrafi… pokazywać kły, bywa że na wyrost. - Wolę jak mi się pokazuje kły niż próbuje się dziabnąć Mr Zak - Alice pokiwał głową. - “Nazwałeś mnie psem, choć nie dałeś mi powodu, lecz skoro jestem psem, strzeż się teraz moich kłów” - zakpił Deryl. - Mam nadzieję, że niczym nie uchybiłem by szczerzenie nie przerodziło się w… “Kupiec Wenecki”, akt trzecie, scena trzecia - urwał tłumacząc ojca. - Świetna sztuka. - zamyślił się Zak uśmiechając lekko i dopiero po chwili znowu się odezwał - A uchybienie… Wątpliwe, aby jakiekolwiek było. - Taką żywię nadzieję - Alice wciąż był układny i lekko sztywny. Spoglądał przekrzywiając głowę aby ogarniać wzrokiem jak najwięcej miejsc. - Nie miałem dużo czasu na zorganizowanie nalezytego prezentu, więc nie wiem czy nieświadomie nie uchybiłem ale zębów nie czuję, więc chyba nie. - Uśmiechnął się lekko spoglądając na Zaka i Serenę. - Sam fakt, że jakikolwiek prezent był w moim mniemaniu tylko zaplusował jako gest. - odparł Zak - Możesz mi wierzyć, że z Księciem moje pierwsze spotkanie przeszło w bardzo nieciekawych barwach, a tutaj jestem i cieszymy się z dobrych stosunków, dlatego nie martwiłbym się za bardzo. - Uśmiechnął się z rozbawieniem. Serena natomiast spokojnie i powoli piła Vitae z kieliszka obserwując ich gromadkę, a jej spojrzenie spoczęło w końcu na Alice, który poczuł się jeszcze bardziej nieswojo. - Sam widzisz Zak - Alice płynnie przeszedł na “Ty” zachęcony tym przez rozmówcę. - Złe pierwsze spotkanie, teraz świetne relacje. Cóż, może być i odwrotnie, choć nie chciałbym tego. - Spojrzał przelotnie na dziewczynę w apaszce nie pozostawiającej odbicia. Po prostu… coś mi.. - To pułapka! - szepnął Deryl z paranoją w głosie. - Jeżeli tego nie chcesz to się to nie stanie. Mogę z pewnością jedno o Terrencie powiedzieć - jest istną oazą spokoju, do tego niekonfliktową. - Upił trochę ze swojego kieliszka - I dba o domenę najlepiej jak umie. - Najlepiej jak umie. - Nagle zawtórowała Zakowi siedząca obok Serena, ale zanim zdołała powiedzieć coś więcej, Zak uszczypliwie dodał: - Ty na pewno nie masz na co narzekać, kwiatuszku. - Na pewno. - Ponownie wampirzyca zawtórowała i skupiła spojrzenie na malkavianinie uśmiechając się bardzo… słodko.
Alic łypnął uchem oceniając to co usłyszał, szczególnie emocje jakie mógł odczytać z twarzy Zaka i Sereny. - Cóż, północ wyspy jak widać różni się od południa jak… ogien i woda - wtrącił. - Nawet nie przypuszczasz. - odezwała się Serena.
Zak zdawał się być rozluźniony i może trochę rozbawiony całą sytuacją z Sereną, ona natomiast zachowywała zimny wyraz twarzy i po ostatniej wypowiedzi Zaka w jej stronę wydała się być poirytowana, szczególnie że wampirowi najwyraźniej jej reakcja była w smak. - Ale, ale, skąd ty pochodzisz, Alice? - zapytał Zak. - Z Glasgow… - nie ukrywał, bo i po co. To co się działo w tym mieście z pewnością odbiło się echem na wyspie. - Cóż, piękne miasto. Ale nie polecam odwiedzać w najbliższym czasie. - Nie tylko najbliższym - warknął Deryl. - A co do ognia i wody - tu zwrócił się ni to do Sereny ni to do Zaka. - W Glasgow… Elizjum było kopalnią politykowania, podkopywania się, grzecznej rezerwy, wygrywania się nawzajem. W Edynburgu zauważyłem podobne zwyczaje… A tu książę wita z pełną uprzejmością i wręcz grzecznością pięcioro nowych spokrewnionych w tak małym pod względem ludności mieście. Do tego bywalcy witają serdecznie wręcz ułatwiając zawiązanie znajomości - ciągnął zamyślony. - Już kocham to miasto, zostałem przebudzony chyba nie tam gdzie trzeba uśmiechnął się do Zaka. - I wiele straciłem... - Pochodzi Pani ze Szkocji Miss Serena? - spytał nawiązując do jej reakcji jaka… jako jedyna nie wydała mu się dziwna wobec pierwszego spotkania. - Nie. - odparła Serena - Z Londynu, choć osiadłam w Portsmouth.. - spojrzała uważniej na Alice'a - Zastanawiające, prawda? - zapytała ni to Alice'a, ni Zaka, kierując dziwne pytanie w przestrzeń. - Nie. - odparł Alice. - Wybór małego miasta po hucznej metropoli… to nie wydaje mi się zastanawiające. - Jego ton głosu sugerował że coś, kogoś innego traktuje jako temat ‘zastanawiający’. Popatrzył przez chwilę na Zaka, który po sprowokowaniu “Apaszki” jedynie dobrze się bawił. wyglądało jakby o miejsce pochodzenia młodego wampira pytał jedynie z grzeczności przechodząc w tryb obserwacji. Tak jak wcześniej obserwowała Serena gdy rozmową zabawiał on..
Malkavian sięgnął po kielich vitae unosząc go w kierunku pozostałych zgromadzonych na kanapach, choć poczynając od “gospodyń” wedle grzeczności i etykiety. - Wznoszę toast za księcia tej domeny.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |