Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2016, 22:50   #21
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację



- Uprzejmy - odpowiedział Alice na pytanie Zaka o wrażenia z wizyty u księcia. - Nawet do bólu, albo przesady - dodał po chwili zastanowienia.
Choć grał nieźle rozsiewając wrażenie swobody, wnikliwy obserwator mógł zauwazyć, że jest spięty, a jego wzrok podświadomie myszkuje po kątach.
- Z pewnością nie chciałbym znaleźć się w zbiorze jego wrogów - uśmiechnął się kącikiem ust w stronę Sereny nawiązując do jej lekko drapieżnego przywitania. - Senior to senior, “życie” nauczyło mnie być lojalnym - zażartował, wszak “życie” stracił już jakiś czas temu.
- Och, tak. Terrence Seymour potrafi się zachowywać… bardzo, bardzo uprzejmie, mnie czasami ciarki od tego przechodzą. - zaśmiał się Zak i zniższywszy głos dodał rozbawionym tonem - A Serena już czasem potrafi… pokazywać kły, bywa że na wyrost.
- Wolę jak mi się pokazuje kły niż próbuje się dziabnąć Mr Zak - Alice pokiwał głową.
- “Nazwałeś mnie psem, choć nie dałeś mi powodu, lecz skoro jestem psem, strzeż się teraz moich kłów” - zakpił Deryl.
- Mam nadzieję, że niczym nie uchybiłem by szczerzenie nie przerodziło się w… “Kupiec Wenecki”, akt trzecie, scena trzecia - urwał tłumacząc ojca.
- Świetna sztuka. - zamyślił się Zak uśmiechając lekko i dopiero po chwili znowu się odezwał - A uchybienie… Wątpliwe, aby jakiekolwiek było.
- Taką żywię nadzieję - Alice wciąż był układny i lekko sztywny. Spoglądał przekrzywiając głowę aby ogarniać wzrokiem jak najwięcej miejsc. - Nie miałem dużo czasu na zorganizowanie nalezytego prezentu, więc nie wiem czy nieświadomie nie uchybiłem ale zębów nie czuję, więc chyba nie. - Uśmiechnął się lekko spoglądając na Zaka i Serenę.
- Sam fakt, że jakikolwiek prezent był w moim mniemaniu tylko zaplusował jako gest. - odparł Zak - Możesz mi wierzyć, że z Księciem moje pierwsze spotkanie przeszło w bardzo nieciekawych barwach, a tutaj jestem i cieszymy się z dobrych stosunków, dlatego nie martwiłbym się za bardzo. - Uśmiechnął się z rozbawieniem. Serena natomiast spokojnie i powoli piła Vitae z kieliszka obserwując ich gromadkę, a jej spojrzenie spoczęło w końcu na Alice, który poczuł się jeszcze bardziej nieswojo.
- Sam widzisz Zak - Alice płynnie przeszedł na “Ty” zachęcony tym przez rozmówcę. - Złe pierwsze spotkanie, teraz świetne relacje. Cóż, może być i odwrotnie, choć nie chciałbym tego. - Spojrzał przelotnie na dziewczynę w apaszce nie pozostawiającej odbicia. Po prostu… coś mi..
- To pułapka! - szepnął Deryl z paranoją w głosie.

- Jeżeli tego nie chcesz to się to nie stanie. Mogę z pewnością jedno o Terrencie powiedzieć - jest istną oazą spokoju, do tego niekonfliktową. - Upił trochę ze swojego kieliszka - I dba o domenę najlepiej jak umie.
- Najlepiej jak umie. - Nagle zawtórowała Zakowi siedząca obok Serena, ale zanim zdołała powiedzieć coś więcej, Zak uszczypliwie dodał:
- Ty na pewno nie masz na co narzekać, kwiatuszku.
- Na pewno. - Ponownie wampirzyca zawtórowała i skupiła spojrzenie na malkavianinie uśmiechając się bardzo… słodko.
Alic łypnął uchem oceniając to co usłyszał, szczególnie emocje jakie mógł odczytać z twarzy Zaka i Sereny.
- Cóż, północ wyspy jak widać różni się od południa jak… ogien i woda - wtrącił.
- Nawet nie przypuszczasz. - odezwała się Serena.
Zak zdawał się być rozluźniony i może trochę rozbawiony całą sytuacją z Sereną, ona natomiast zachowywała zimny wyraz twarzy i po ostatniej wypowiedzi Zaka w jej stronę wydała się być poirytowana, szczególnie że wampirowi najwyraźniej jej reakcja była w smak.
- Ale, ale, skąd ty pochodzisz, Alice? - zapytał Zak.
- Z Glasgow… - nie ukrywał, bo i po co. To co się działo w tym mieście z pewnością odbiło się echem na wyspie. - Cóż, piękne miasto. Ale nie polecam odwiedzać w najbliższym czasie.
- Nie tylko najbliższym - warknął Deryl.
- A co do ognia i wody - tu zwrócił się ni to do Sereny ni to do Zaka. - W Glasgow… Elizjum było kopalnią politykowania, podkopywania się, grzecznej rezerwy, wygrywania się nawzajem. W Edynburgu zauważyłem podobne zwyczaje… A tu książę wita z pełną uprzejmością i wręcz grzecznością pięcioro nowych spokrewnionych w tak małym pod względem ludności mieście. Do tego bywalcy witają serdecznie wręcz ułatwiając zawiązanie znajomości - ciągnął zamyślony. - Już kocham to miasto, zostałem przebudzony chyba nie tam gdzie trzeba uśmiechnął się do Zaka. - I wiele straciłem...
- Pochodzi Pani ze Szkocji Miss Serena? - spytał nawiązując do jej reakcji jaka… jako jedyna nie wydała mu się dziwna wobec pierwszego spotkania.
- Nie. - odparła Serena - Z Londynu, choć osiadłam w Portsmouth.. - spojrzała uważniej na Alice'a - Zastanawiające, prawda? - zapytała ni to Alice'a, ni Zaka, kierując dziwne pytanie w przestrzeń.
- Nie. - odparł Alice. - Wybór małego miasta po hucznej metropoli… to nie wydaje mi się zastanawiające. - Jego ton głosu sugerował że coś, kogoś innego traktuje jako temat ‘zastanawiający’. Popatrzył przez chwilę na Zaka, który po sprowokowaniu “Apaszki” jedynie dobrze się bawił. wyglądało jakby o miejsce pochodzenia młodego wampira pytał jedynie z grzeczności przechodząc w tryb obserwacji. Tak jak wcześniej obserwowała Serena gdy rozmową zabawiał on..
Malkavian sięgnął po kielich vitae unosząc go w kierunku pozostałych zgromadzonych na kanapach, choć poczynając od “gospodyń” wedle grzeczności i etykiety.
- Wznoszę toast za księcia tej domeny.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline