Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2016, 17:23   #23
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Okradli go, i to w dodatku na Hanzie. Wiedział że picie bimbru oraz glisty było cholernie głupim pomysłem, ale kiedy po bimbrze puszczają hamulce nawet glista wydaje się małym pikusiem. Doskoczył do plecaka, lecz ten był również dokładnie przeszukany. Większość fantów dostała nóg i spierdoliła. Pies jebał laptopa, gówno i tak było zepsute, ale M-14 nie mógł wybaczyć.

Pierwszym podejrzanym był śpiący kompan od kieliszka. Zajrzał pod jego łóżko, pod materac ale nie było śladu jego rzeczy. Zwrócił uwagę na wystający zza ubrania chwyt APS'a. Bez ogródek wyszarpnął go. Nie, nie chciał go ukraść, wiedział tylko że ludzie o wiele chętniej otwierają się w czasie rozmowy kiedy celuje się do niech z bliskiej odległości. Najlepiej w głowę. Nie wiedział czy Dymitr się obudził czy nadal ciął komara, ale jeżeli tamten wstał wyjaśnił mu to bardzo zwięźle i krótko.
- Okradli mnie. Pożyczam APS. Oddam jak tylko dorwę gnoja. Widziałeś coś w nocy?
Nie sądząc że Dymitr coś widział, ponieważ zakładał że spał zajebany tak jak i on spał zajebany, spakował to co złodziej mu zostawił i wyszedł z namiotu. Głowa go bolała i utrudniała myślenie, ale nie zmniejszała wkurwienia. Odruchowo ruszył do opiekuna namiotów które wynajmował z kilkoma oczywistymi pytaniami, potem miał zamiar wypytać żołnierzy którzy pełnili tu wartę cały dzień i noc. Bez ogródek wszedł do namiotu i wypieprzył łóżko kierownika obiektu z nim samym na posadzkę stacji. W rękach zaciskał Stieczkina Dymitra.
- Ktoś mnie okradł. Kto? - powiedział z wyczuwalną złością i rozdrażnieniem.

* * *

- Ktoś mnie okradł. Kto? - powiedział z wyczuwalną złością i rozdrażnieniem.
Namiot „kierownika” był po drugiej stronie długiego ciągu komunikacyjnego, znajdującego się w głębi stacji, w miejscu gdzie znajdowały si ę inne namioty „biurowe”. Emil musiał przejść kawałek, zanim wpadł do właściwego namiotu.Wszystkie na ten moment były zawiązane a na połach wisiały tabliczki „zamknięte”.
Mężczyzna wyglądał nie tyle na zdziwionego, ile na zszokowanego. Był typowym mężczyzną po czterdziestce, niczym się nie wyróżniał od ogólnego przekroju metrzanej społeczności. Trochę zarośnięty na ryju, worki pod oczyma, łysawy.
Krople potu wyszły mu na czoło i zamrugał nerwowo.
-co?-Szepnął przez zduszone gardło.
Emil westchnął teatralnie.
- Okradziono mnie w twoim namiocie. Potrzebujesz żeby Ci przeliterować? - brak cierpliwości jaką prezentował Emil miał nadzieję że bardziej rozwiąże język kierownika, choć spodziewał się że ten gówno widział.
Mężczyzna zrobił się blady. Usta zaczęły mu drżeć, a oczy patrzyły się to na lufę pistoletu to na twarz wkurwionego klienta.
-co?-Zaciął się. To chyba przez stres. Wyglądał, jakby jeszcze przed chwilą spał bardzo głęboko, bo cóż, godzina była bardzo wczesna.
- I co, i co, i co… - powtórzył to Emil powoli tracąc cierpliwość, ale wcisnał pistolet za pasek, tak aby kierownik mu czasem nie padł na zawał - Widziałeś coś? Zdażyło się tu coś kiedyś wcześniej? Może masz jakieś pierdolone podejrzenia? Cokolwiek do cholery!?
Ten popatrzył się na niego, ale Emił mógł zauważyć, że ten odetchnął z ogromną ulgą. To jeszcze nie był jego koniec, tylko niezwykle podminowany klient.
-o jezusku...-mruknął. Nie próbował wstawać.-Okradziono?-Powtórzył, tym razem bardzo zdziwionym głosem. Nie wyglądał na takiego, co był zamieszany w sprawę.-A skąd, proszę p-pana, tu się takie rzeczy nie zda-arzają.Zaczął się jąkać ze stresu.-Prze-przecież to teren Hanzy.-Dodał z wyczuwalnym wyrzutem.
- Wiem do cholery. Jestem pierdolonym obywatelem Hanzy. Pierdolonym, szanowanym rusznikarzem z Marksistowskiej. Zajebano mi amerykański karabin, amunicję i komputer, a innych śmieciach nie wspominając. Kto miał w nocy straż na peronie? Tylko szybko, może jeszcze nie opuścił Prospektu. - za nim do namiotu wślizgnęła się Mandarynka i spojrzała z wyrzutem na kierownika.
Odchrząknął.
-Ja tylko zajmuję się wynajmowaniem namiotów przy-przyjezdnym.-Wyrzut nie znikał z jego głosu. Trochę doszedł do siebie i pierwszy stres ustąpił rozzłoszczeniu. Aale, je-jeśli p-p-pan mówi, że znikły pa-a-anu rzeczy, to musimy p-pójść do zarządcy stacji. Je-je-jednak wą-wą-wątpię że-e-eby otworzył o tej go-godzinie. Niech p-p-pan zaj-zajrzy do niego za go-odzinę. Lu-lub od razu do str-r-strażników. Ale ja nie wie-wiem kto miał wa-wa-wa-wachtę.-
Kryukov wbił swoje piwne oczy w męczyznę i złapał głeboki oddech, jeżeli on się robił rozłoszczony, mógł teraz się domyśleć że jego złość przy Emilu jest jak główka szpilki. Bez słowa wyszedł wołając za sobą Mandarynkę. Skierował się do strażnika który patrolował teren przed namiotami.
- Żołnierzu! - zawołał - Byłeś tu całą noc?
Był to rosły chłop. Przechodził się korytarzem znudzony, gdy akurat zaczepił go Emil.
-Nie, przed chwilą była zmiana warty. Słucham pana? Coś się stało?-
- Okradli mnie. Z tego namiotu, w nocy. - wskazał palcem - Podczas snu. - wyjaśnił - Kto wtedy miał wartę, trzeba szybko się zapytać czy kogoś nie widział, może jeszcze jest na stacji?
Wartownik zasępił się, drapiąc się po ogolonej brodzie i kiwając głową.
-Dobra.-Machnął na niego ręką. -Przełożony jeszcze spisuje raport, pewnie coś na to poradzi.-Zaprowadził go do swojego szefa i z grubsza wyłuszczył sytuację.
Ten przejrzał papiery i kiwnął głową.
-Zawołaj po Grubego.-
Gdy żołnierz wyszedł, dał znać Emilowi, by usiadł na krześle z drugiej strony lichego biureczka.
-Bardzo niedobrze się stało.-Powiedział po chwili pisania raportu w milczeniu.-Do tej pory mieliśmy tylko drobne kradzieże, takiej tu jeszcze nie było. Zaraz się dowiemy, co chłopaki widzieli na swojej warcie, ale jeśli to miejscowy złodziejaszek, to możliwe, że długo się przygotowywał i poznał zwyczaje moich ludzi. To możliwe, nie wykluczam tego.-
- Drogi Kapitanie, nie obchodzą mnie czy to się tu stało wcześniej czy nie, chcę efektów. Karabin, NATOwska amunicja oraz laptop go nie igiełki, z resztą popytajcie handlarzy, wymiana kilku amunicji takiego modelu powinna przyciągnąć uwagę, nie są popularne. Jeżeli nie chcecie lub nie możecie zrobić nic więcej, sam go wytropię. Na Marksistowskiej nigdy mnie nie okradziono, zachaciało mi się wycieczek kurwa… - westchnął poirytowany, starał się zachować zimną krew.
Wojskowy odsunął papiery na bok i nachylił się przez biurko w stronę swojego gościa.
Widać nie spodobały mu się słowa rusznikarza, bo jego twarz zastygła w ponurym wyrazie.
-Proszę pana, jest godzina...-Spojrzał na wiszący, plastikowy zegar naścienny.- siódma rano. Handlarze zazwyczaj zaczynają otwierać sklepiki od dziewiątej. Kiedy, do jasnej cholery miałbym panu sprawdzić, czy ktoś nie płaci pana zasranymi nabojami?-Oparł się z powrotem na krzesło.-Niech pan się nie zachowuje jak księżniczka, nie jesteś pan tu najważniejszy. Wczoraj mieliśmy tu strzelaninę i na Komsomołskiej też było gorąco, więc mamy pełne ręce roboty. Postawiliśmy podwójne straże przy tunelach. A jeśli moi ludzie coś zauważyli, to na pewno panu przekażę, ale przy pana postawie to nie wiem, czy jest sens się z panem użerać, proszę bardzo, może pan sobie sam lepiej poradzi.-
Słowa Emila wyraźnie go ubodły i widać nie miał ochoty od samego rana użerać się z chamami.
- Tak, tak, tak… Wiem o tej waszej zasranej strzelaninie na Komsomolskiej, bo sam w niej brałem udział. Księżniczka ratowała waszych chłopaków z opresji dopóki nie pojawił się dowódca ze wsparciem. - westchnął, nie liczył że zaczną klaskać ale miał nadzieję że w takim wypadku będą mieli więcej moralnych chęci by pomóc w poszukiwaniu sprzętu - Będę na stacji, sam się rozejrzę, może faktycznie dam sobie lepiej radę. I przepraszam jeśli Pana obraziłem kapitanie, to nie było moim celem. Każdy ma chyba prawo się wkwurwić kiedy jakiś zakichany złodziejaszek kradnie mu dobytek życia. - po tych słowach wyszedł.
Skierował się do namiotu, oddał Dymitrowi APS i podziękował, teraz zawiesił przy pasie swój nóż wojskowy, a raczej nieco przedłużony bagnet do AK. Przyklęknął przy Mandarynce.
- Węsz malutka, węsz. Szukaj tropu złodzieja, na pewno coś wywęszysz. - nawet jeśli została uśpiona, to sama woń środka chemicznego powinna dla psiego nosa nadal się unosić w powietrzu.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 20-02-2016 o 12:20.
SWAT jest offline