Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2016, 20:57   #13
Krzat
 
Krzat's Avatar
 
Reputacja: 1 Krzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znany
Obserwował całe zajście z obojętnością godną nieboszczyków leżących w przejściu. Nie dostrzegał w siłujących się postaciach emocji, dramatu życia i śmierci. Jedynie błędy w ruchach, decyzjach i sposobie walki.
Tak po prawdzie to nie potrzebował najemnika żywego, wystarczył jego statek. A ciało też potrafi się do czegoś nadać.
- Świetnie, znaczy jeszcze czegoś tam was uczą- rzucił beznamiętnie, kierując wzrok z najemnika na żołnierza republiki. Sytuacji wynikało że upartość popłaca, tym razem.
- Jaki masz plan?- powiedział rozglądając się za czymś co mógłby na siebie zarzucić- Bo to że o mnie firma nic ci nie powiedziała to oczywiste- stanął nad ciałami poległego oddziału czekając na pozwolenie czy to sprzeciw w pożyczeniu sobie ich odzienia.
Nacisnęła przycisk otwierania drzwi od windy. Zupełnie zignorowała jego pierwszą odpowiedź. Zawsze tak się mówiło, jak się próbowało kogoś zdeprecjonować. Ona się nie da sprowokować do kłótni.
-Nie należę do żadnej firmy. Jestem komandosem Sił Specjalnych Republiki.-Spoglądała na niego jak próbuje uwolnić trupy od odzieży. Serce jej się ścisnęło. A mogli żyć...
- Najwidoczniej jesteś im bardzo potrzebny i wątpię że do jakichś testów. Nie będziesz już leżeć jak kawałek mięsa na wystawce. Ale nie wiem co ci tam szykują, i nie zostałam upoważniona do wtykania nosa w te sprawy. Pakuj już się do windy bo mam dosyć tej pieprzonej planety.
Wbił się w sprzęt chłopaka któremu brakowało pół szyi i chyba jeszcze miał zmiażdżona klatkę. Prawdopodobnie granat, najpierw odłamek pozbawił kawałka ciała, a fala uderzeniowa zrobiła resztę.
- Rozumiem, powiem krótko żeby rozwiązać wątpliwości- popatrzył jeszcze na zmasakrowane ciało, nie więcej jak 25 latka- Jestem Komandorem Wojsk Republiki i nazywam się Karell En'Hewitz, a ty nie wykonujesz jej poleceń- mówił statycznym tonem- I jak chcesz żeby Cię nie zabili zapomnij że mnie spotkałaś- czasem przecięcie prawdy jest bardzo ciężkim procesem i teraz też nie spodziewał się aby było inaczej. Najpierw agresja i zaprzeczenie.
Kay westchnęła cicho. Nie mogło pójść gładko. Nigdy nie mogło i to najbardziej ją irytowało. Jak widać los postanowił jej dać pstryczka w nos i dać jej nauczkę, że nie powinna być taka dobroduszna. Następnym razem nie będzie taka hojna.
Wymierzyła obie bronie w stronę rozmówcy.
-Wybacz skarbeńku, ale jestem w pracy i wypełniam swoje obowiązki, ciężko pracując na podwyżkę, więc racz się zamknąć i wykonywać rozkazy albo nigdzie nie polecisz. A przynajmniej nie w jednym kawałku, gwarantuję ci to.- Była wystrzelać całą serię i zużyć do cna oba magazynki na chociaż jeden jego fałszywy ruch.
Nie zwrócił większej uwagi na wycelowaną w niego broń- Pewnie poinformowano cię co grozi za celowanie do starszego oficera- przerwał- Śmierć to ciekawa forma podwyżki. Bo to z tobą zrobi strefa F-301- przechylił lekko głowę wskazując mniej więcej na messę oficerską- Powiedz mi tylko kto to był, dla kogo pracował- interesowało go to jakie mieli informacje i czy warto sprawdzić czy wiedzą coś więcej o jego ludziach- Bo widzisz twojej załogi już nikt nie uratuje, a moja może wciąż czeka na ratunek- na ostatnich słowach jego ton ewidentnie się zmienił.
Tego już miała dosyć. Skończyła się jej cierpliwość już dawno temu. Gość był tu uwięziony i zdany na jej łaskę a jeszcze się stawiał.
Wystrzeliła mu w kolano z karabinu. Bez nóg też im się przyda.
- Na razie wypełniasz moje polecenia i brzmiało ono: do windy.-Nie miała ochoty dłużej prowadzić tej jałowej dyskusji.-Na Coruscant może role się odwrócą, ale rozkaz brzmiał: przywieźć cię. Kicaj do windy albo załatwimy to inaczej.Miała linkę. Jeśli będzie się rzucał to go zwiąże i wsadzi do statku związanego. Może do szafy pancernej go wrzuci, jeśli będzie dalej taki oporny i choćby skały srały nie zamierzała dać się wrobić w żadne dodatkowe ratowanie kogokolwiek.
Siła strzału sprawiła ze upadł i tylko dlatego, że zdążył się podeprzeć rękoma nie rypnął twarzą w posadzkę. Wsparł się na jednym kolanie i opierając się o metalowy słup tworzący szkielet szklanej ściany dźwignął się do góry.
- Zabierz mnie na statek- powiedział bez żadnej zmiany rysującej się na twarzy czy w jego mowie.
 
Krzat jest offline