Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2016, 15:00   #82
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Szli. Tylko tyle. Prali ciągle naprzód, trasą, którą dzień wcześniej tu zawędrowali. Bear był najlepszym kandydatem na przewodnika po śmierci Mounta. Paquet z pewnością się do tego nie nadawał, wbrew wszystkim naukowym opinią, mężczyźni nie zawsze dobrze orientowali się w terenie, a on był tego doskonałym przykładem. Każdy powinien robić to co potrafił najlepiej. Dzięki temu będą mogli przetrwać. Szedł blisko Arisy, zaciskając ręce na prowizorycznej pochodni i rakietnicy, którą znalazł w namiocie Mounta. Były trzy pociski, z czego jeden oddał Bearowi, by każdy miał po tyle samo.

Nie wiedział kiedy to się stało. Ciągle szedł blisko dziewczyn, a nagle jakby zasłabł, czy zapadł w krótki sen, i ocknął się tylko w towarzystwie Johna i Arona. To nie mogło stać się tylko przez jego słabą orientację w terenie, czy senność...
- Ari! Ange! - krzyczał na całe gardło. Milkł i nasłuchiwał odpowiedzi. Nic. Znów powtórzył wołanie.

Serce zaczęło mu bić mocnej, chciał rzucić się w las, licząc, że łut szczęścia doprowadzi go do reszty grupy. Kiedy jednak zrobił pierwszy krok, zamarł. Bestia pojawiła się jakby z znikąd. Na jej widok wzdrygnął się i wstrzymał oddech. Strach wzmógł się w nim, kiedy ta cienista istota wskazała na niego, a jej głos rozbrzmiał mu w głowie. Z początku nie wiedział, o czym ona mówi. Dopiero po chwili zrozumiał.

- Nie wierzcie mu. Jak go posłuchacie, to zrobi z wami to samo co z Mountem - mówił, opanowując głos. Wyciągnął rękę z rakietnicą w stronę Johan. - Trzymaj i strzelaj jakby to coś się ruszyło. Mam plan.

Westchnął przeciągle. Aron i John mogli dać się omamić bestii, ale z tym już nie mógł nic zrobić. On sam wiedział, że potwór kłamie i… obawia się czegoś. Gdyby chciał, to mógłby przecież zabić ich tak samo jak Mounta. Jednak nagle naszło go na rozmowy. Bruce nie był zbyt bystry, ale wiedział, że coś było nie tak. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął talizman. Ręka mu się trzęsła, a strach zdawał się sięgać zenitu, jednak wiedział, że musi coś zrobić.

- Jakby mnie zaatakował, to strzelaj - powtórzył Bruce. - Zaufajcie mi, a… jakbym zginął, to zaopiekujcie się dziewczynami. Nie pozwólcie, by to coś postawiło na nich łapska. To boi się talizmanów. Po to Indianie je zrobili. By odstraszać bestię. Dlatego teraz chce byście to wy mnie zabili. Strzelaj jakby się na mnie rzucił, a jakbym skończył w takim stanie jak Mount… To rozwal mi czaszkę… - Ostatnie słowa skierował do Johna.

Bruce musiał coś zrobić. Bał się, ale nie mógł być bezczynny. Wyciągnął rękę z talizmanem w stronę bestii i zaczął powoli iść w jej kierunku. W drugiej dłoni trzymał pochodnię, którą w razie czego mógł się bronić. Spojrzał w cieniste ślepia bestii, zastanawiając się, czy będzie to ostatnia rzecz, jaką będzie dane mu zobaczyć.
 
Hazard jest offline