Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2016, 19:25   #23
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
“O żesz…” Mohini w zaskoczeniu, chrupnęła zębami o ściankę kieliszka, niespodziewając zupełnie się ‘ataku’. Wyprostowała się. Popatrzyła, niczym czujny piesek preriowy na intruza. Zamrugała raz, drugi… przy trzecim w końcu się odezwała melodyjnym głosikiem, o dziwo nie zabarwionym zbyt mocnym akcentem.
- To było okrutne z Pana strony… - odparła z cieniem wyrzutu i zadziorności, ściągając umalowane usta w dzióbek, nie będąc do końca pewną czy wampir nie pije do jej pochodzenia.
Everard uśmiechnął się lekko.
- Zawsze dobrze poznać nieznanych przyjaciół własnego przyjaciela. Długo trwa już znajomość Księcia z wami…? - zapytał kierując słowa do młodych wampirów.
Mohini wzruszyła ramionami, skupiając się na zawartości kieliszka. Wprawdzie była wdzięczna losowi, że cała ‘nienawiść tego świata’ spadła akurat na Everarda, a nie na nią, jak to było w zwyczaju, ale wolała się za nad to nie wychylać, gdyż los bywał kapryśny… zwłaszcza dla Ravnosów.
- Gdybyś faktycznie był jego przyjacielem to byś wiedział… - pojechała jak przysłowiowe konie po betonie, by dopiero na koniec zorientować się, że wypowiedziała swoje myśli na głos.
“O ty durna kwoko…”.
- Cóż, niestety od pewnego czasu nie znajdowałem się w naszym pięknym kraju, a co dopiero w Portsmouth… Ubolewam. - odparł z krzywym uśmiechem Everard.
“Pięknego kraju to ty chyba...zaraz, zaraz…” Mohini przyjżała się dokładnie nowoprzybyłemu, tym razem z większą przenikliwością. Podróżowanie za śmierci było nad wyraz upierdliwe i czasem kosztowało krocie… Gość był nielubiany, ale nadziany i prawdopodobnie cholernie stary. Lepiej z takim nie zadzierać. Choć w jej wypadku i tak już było za późno, niemniej… ravnoska spuściła pokornie wzrok, skupiając się na napitku.
Artemis oglądała cały pokaz nowoprzybyłego ze swego miejsca. Nie zamierzała ingerować. To nie jej miejsce ani rola. Nie znała zarzewia konfliktu i nie zamierzała ślepo określać się po którejkolwiek ze stron. Pozostała neutralna, obserwując rozwój sytuacji.
- Ze swojej strony mogę przysiąc, że znajomość z księciem Terrencem trwa dłużej od znajomości z jego kotem - Alice w końcu odezwał się znad kieliszka krwi jaki sączył niby szampana. - Ale Pan Mr Everard z pewnością zna go dłużej, może Pan powiedzieć co o nim sądzi ze swojej perspektywy?
Hinduska popatrzyła na Alice’a jakby ten był wariatem. “Ooo...nie rób tego… nie chcesz z nim rozmawiać.”
- Terrence to mój stary przyjaciel i pamiętam go jeszcze z czasów jak był niepewnym siebie wampirem. Stare dzieje... ale jak prawdziwe. - uśmiechnął się rozbawiony - A teraz... Powiedzmy, że nie zgadzam się ze wszystkimi jego decyzjami, które podejmował w przeszłości i teraz... - zerknął tutaj na Serenę, która na moment obnażyła kły - Ale cóż poradzić. Na niektórych nie ma mocnych... Przynajmniej w teorii. - uśmiechnął się nieprzyjemnie, po czym zapytał nowych wampirów - Już wam powiedział czego od was chce?
- Ja pytałem o tego kota, Mr Everard. - Alice upił łyk vitae tylko tak kwitując wypowiedź nowo przybyłego wampira i patrząc na niego ciekawie.
- Koteczka - dodał Deryll zgadzając się z synem.
Everard wyszczerzył się w uśmiechu.
- Och, miałem na myśli tylko Arkwrighta, jego kota i Szeryfa zarazem, który przybywa na każde wezwanie swego właściciela… no może nie na każde, jak to kot. Co o nim sądzę? Udaje dzikiego, ale to już dość udomowiony dachowiec, jeżeli rozumiecie o co mi chodzi.
- Koty lubią głaskanie i drapanie po brzuszku Mr Everard. Nazywając Mr Arkwrighta w ten sposób ma pan ochotę to zrobić? Próbował Pan? - Alice ponownie zanurzył usta w kieliszku. - Nie wiem, ja nie zauważyłem w nim kotka - zamyślił się.
- Nie próbowałem, ale najwyraźniej Terrence musiał do wygłaskać za wszelkie czasy, skoro jest taki pokorny. Co zaś do zauważania w nim kota… wystarczy spojrzeć w te jego zielone ślepia, nieprawdaż?
- A czemu tak się nie lubicie? - spytał nagle patrząc na niego to znów na Serenę, Cyrusa… Bez przygotowania, niuansów, nagle i bezpośrednio. Co w ogóle nie licowało z wczesniejszą grą porównań i aluzji jaką prowadził.
- Klanowe niesnaski. - odparł Everard patrząc na Serenę i dodał zwróciwszy spojrzenie na milczącego Cyrusa - I nieporozumienia…
- ...na froncie wieku. - odezwał się w końcu Cyrus jakby niekoniecznie zainteresowany prowadzeniem tej rozmowy.
- A ode mnie to się odpierdol, Everard. - warknęła Serena, na co wampir tylko się uśmiechnął.
- Chyba nowi przyjaciele powinni wiedzieć co Książę wpuszcza do swojej domeny, hmm? - dodał pozornie delikatnie Everard.
Mohini zaczęła się poważnie rozglądać za doniczkowym kwiatkiem, za którym mogłaby się schować. Nigdy nie lubiła oficjalnych spotkań, a teraz… przeżywała prawdziwe męki.
Artemis wstała z miejsca i ruszyła by znaleźć kelnerkę i wymienić kieliszek, który okazał się pęknięty. A raczej chciała po prostu odejść na niejaką odległość od jawnie powstającego konfliktu, który miał szansę na przerodzenie się w konflikt siłowy. “kwiatuszek” zebrania okazał się być jednym z tych mniej subtelnych.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline