Działanie. Najwyraźniej poza nim nie oczekiwano od Wybrańców niczego więcej. Zasada wszak była prosta, a oni mieli już pewne doświadczenie w odnawianiu Filarów. Pokonanie Strażnika, upuszczenie kropli krwi na Filar. To, że tym razem był on nieco większym tworem niż wcześniej…
Hassan zamarł w miejscu, tak jak to było w zwyczaju. Gdy tylko jego krew spoczęła na Bramie, przy Kredzie pojawiła się Ahri.
- Sztylet - powiedziała, podając mu ostrze. - Już niedługo. To sam koniec waszej drogi, Wybrani.
Kred skinął kapłance, po czym odebrał od niej ostrze. - Dziękuję - powiedział, starając się nie zdradzić zaskoczenia pojawienia się jej osoby. - Myślałem, że mieliście się nie zbliżać do Bramy?
Litwor wzruszył ramionami i podszedł bliżej do bramy, miał ochotę mieć to już z głowy, naciął więc delikatnie skórę i docisnął krwawiącą dłoń do bramy.
- Ahri nie wolno - zgodziła się. - Jestem jej duchem. Wszystkie jesteśmy. - Co mówiąc zniknęła.
Litwor zaś dołączył do Hassana, stojąc nieruchomo, a krew jego ściekała po powierzchni Bramy.
Inżynier ponownie pokiwał głową. Przez chwilę miał pewne wątpliwości, ale te wkrótce się rozwiały. Bez dalszej zwłoki stanął między Hassanem a Litworem i rzucając im ukradkowe spojrzenia, sam wyciągnął przed siebie dłoń i nowy sztylet, który otrzymał od Ahri. - Ten ostatni raz… - mruknął, nacinając dłoń.
Twem przez moment zastanawiał się, co by się stało, gdyby tak sobie usiadł przed Bramą i poczekał... dzień lub dwa.
Czy sytuacja w jakiś sposób by się zmieniła? Coś by się stało z którymś z kompanów? Zamieniłby się w wyschnięty szkielet, straciwszy w końcu całą krew? W końcu uznał jednak, że taki eksperyment, chociaż z pewnością ciekawy, raczej nie jest w jego stylu. Co prawda pozbyłby się ewentualnych konkurentów w długowieczności, ale...
Wyciągnął sztylet i podszedł do bramy. Raz jeszcze spojrzał na znieruchomiałych kompanów, potem dokoła, chcąc sprawdzić, czy nie zbliża się jakaś nieprzyjemna niespodzianka.
- Czekaj tu na mnie - powiedział do Nivia, po czym lekko naciął skórę i przyłożył do Bramy.
Ostatnia rytuału dokonała Khaidar, przykładając dłoń nieco z boku, jakby nie chcąc zbytnio zbliżać się do pozostałych.
Krew spływała po skrzydłach Bramy, rosząc je posoką. Zebrał się wiatr, a z nieba spłynął deszcz. Ziemia zadrżała, a ognisty półokrąg otoczył nieruchome sylwetki. Cisza wzmogła się, wtłaczając w dusze Wybrańców i wstrzymując bicie ich serc. Potężna siła targnęła ich ciałami, wyrywając z nich całe ciepło, całe życie i całą moc jaka w nich tkwiła. Na tą chwilę i ten czas - umarli. |