Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2016, 05:22   #85
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Blada twarz przeciskała powietrze przez nozdrza do drżących płuc. Ciało było usztywnione przez stres zmieszany ze strachem. Scenariusz realizował powoli swoje punkty. Gdyby mogła wybierać, wybrałaby niewiedzę. Wolałaby być jak reszta, pływająca w strachu i mająca nadzieję na ucieczkę. Wcięło Bruca, a dziewczyna nie mogła odżałować tego, że tak szybko do niego się dobrano. Sprawy zaczęły się rozpadać. Przy robieniu oznaczeń Arisa przerzuciła się na wodoodporny marker, by zapisywać po sobie okruszki na zaklejonej taśmie. Numerki, które zaczęła od obozowiska, inicjały i ogonek wskazujący kierunek, w którym się udawali... Ten wskazywał miejsce do którego poszli, gdzie "zawinęła się mapa" i jeszcze raz w ten sam sposób odwiedzili to samo miejsce. Jak miała to zapisać na przyklejonej taśmie?

- Bear, powiedz mi, że szliśmy w linii prostej i nie było takiej możliwości, że moglibyśmy zrobić kółko - wypytywała się z takim samym uparciem jak w sprawie czaszki.

Po odpowiedzi zagadała siostrę swojego chłopaka. Nie skomentowała jego zniknięcia, nie rozmawiała z nią na ten temat, nie pytała jak się czuje, nie pocieszała - trzymała się tylko swojego zadania.

- Ange, jesteś pewna, że nie robiliśmy kółka?

Fakty nie był sprzyjające. Przykleiła kolejny kawałek taśmy pod poprzednim.
Idąc w linii prostej ZNOWU tu jesteśmy. Trójka z nas WYPAROWAŁA. A.K.
- Ej! Gdzie ty leziesz?! - uniosła głos z osowiałej twarzy. Gość nie słuchał, a nie miała zamiarów walczyć z nikim na siłę.

"Kur*a..." - podsumowała rozgoryczona w myślach.

- Connor, wiem o tym wszystkim tyle, co wy... Indianie składają modły każdemu duchowi zwierzęcia, które zabiją, rozmawiają z duchami przodków. Wieżą, że we wszystkim jest jakiś duch - zrobiła chwilę przerwy, by w oddechu zebrać wszystko do kupy. - W namiocie zawiesiłam łapacz snów, który obudził mnie dosłownie na chwilę przed tym, jak cienisty duch nas napadł. Widziałam zielonosine kościste łapsko, które próbowało go jakby zerwać. To był tylko ułamek sekundy. Możliwe, że te same szpony zrywały amulety, których nie miałam już jak schować do plecaka. Łapacze zachowują się inaczej jak cienisty duch jest w pobliżu. Nie wiem, czy same z siebie czy to inne duchy pobudzały je do ruchu, by nas ostrzec. W nich coś jest. Jak zostały niszczone coś z nich wychodziło. Nie wiem, czy to było dobre, czy złe. Nie wszystko, co wygląda strasznie musi być złe... Przynajmniej tak jest w japońskich wierzeniach, nie wiem jak to się ma do indiańskich. W tej wielkiej czaszce też coś było. Jak Bruce wrzucił ją do ognia ona pękła i jej duch z niej uciekł. Nie wiem, czy był dobry, czy zły. Ale gdy duch traci swój "dom", ucieka i najwidoczniej szuka nowego miejsca. Mount umarł, to znaczy, jego duch uleciał według Indian, jego ciało było puste. Jakiś duch wlazł do niego i był w nim do momentu aż płomienie Ange nie wysadziły czaszki. Dlatego o nią pytałam. Cienisty potwór również ma wielką czaszkę. Przenoszą się z "domu" do "domu".

Dziewczyna starała się wyłożyć strażakowi wszystko w kompaktowej formie. Zachowała jednak dla siebie jednosłowne podsumowanie swojego scenariusza. Wprawdzie nie nawiązała do niego w żaden sposób. Był dla niej zbyt brutalny, by dzielić się nim ze wszystkimi. Gdyby to jednak nastąpiło... W pierwszej kolejności powiedziałaby Brucowi. Inaczej wątpiła, czy kiedykolwiek o nim wspomni.

- To coś na nas poluje. Jest inteligentne. Wyczekiwał aż ognisko w obozie zgaśnie, zaatakował tego... - wskazała ręką kierunek, w którym oddalił się Frank. Nie znając jego imienia powstrzymała się od określeń zastępczych. - Szedł po drewno, chciał podtrzymać ognisko. Wilki tak robią. Nie zaryzykują, wyczekają aż ognisko zgaśnie by się rzucić. Na grupę ciężko mu polować. Oberwał już dwa razy. Będzie chciał nas rozdzielić... JUŻ nas rozdzielił. Nie ma takiej możliwości, by się nieopatrznie zgubiła trójka. Nie ma takiej możliwości, byśmy nieopatrznie chodzili w koło. Cienisty duch się do tego przyczynił. Albo zawija czasoprzestrzeń, albo nie zawsze widzimy to, co na prawdę mamy przed oczami.

Której opcji Arisa była bardziej przychylna? Nie było to istotne. Bruca wcięło a wydostanie się z tego obszaru było albo utrudnione, albo niemożliwe. Przemieszczenia stało się bezcelowe, a mimo wszystko Arisa nie była w stanie skreślić chłopaka. Nie jego. Trzeba było ich odszukać. Nawoływanie i świecenie było znacznie tłumione przez las i pogodę. Duch skrzętnie to wykorzystywał. Na twarzy dziewczyny pojawił się chwilowy wymuszony kwaśny uśmiech.

- Trzeba ich znaleźć. Mogą być kawałek od nas. Nawoływanie i świecenie nic nie da. Wiemy, że duch miesza nam z oczami, ale czy miesza nam ze słuchem? Mamy butle z gazem, petardy i podpałkę. Cztery kilogramy propan butanu powinny wystarczająco je*nąć, by się o tym przekonać.

Czy była to jakaś możliwość? Czy cienisty duch będzie na tyle mocny w barach, by wymyślić coś na odgłos wybuchu rozchodzący się z prędkością 1225km na godzinę? Czas reakcji lekko większy niż cztery setne sekundy odległości w jakiej trzymał się z dala od ogniska, mógł być jakimś wyzwaniem. Arisa miała nadzieję, że kreatywność w doświadczeniu zawodowym sprawdzi się na kolejnym polu działania. Duch nie mógł być przygotowany na wszystko.
 
Proxy jest offline