Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2016, 14:30   #3
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Lucji, Rembertów, ul. Topograficzna 9. Piątek
Lucja wstała niezbyt wcześnie - sama z siebie bez żadnego budzenia, tak jak lubiła.
Szybko zorientowała się, że Emila nie ma w domu. Gdy w środku tygodnia miała popołudniowe zmiany, mijali się i właściwie nie widzieli cały dzień. Ale nie przeszkadzało im to w niczym. Do tego Lucja była spokojniejsza o niego, gdyż skoro chłopak poszedł na uczelnię, to znaczyło, że czuł się już zupełnie dobrze.
Włączywszy wiadomości w telewizji, Lucja wyciągnęła z lodówki duży jogurt z jagodami i usiadła do śniadania. Nie oczekiwała niczego po porannych wiadomościach i nie mówili nic specjalnego. Ot polityka, skandale i tak dalej. Aczkolwiek nadmienili też o wczorajszym pożarze i postrzelonym człowieku. Plus dla dziennikarzy - przynajmniej nikt potem nie powie, że straż pożarna zawaliła sprawę.

Nie tracąc całego dnia, udała się do pokoju z rzeczami po babci i rozejrzała się za interesującą ją książką, o tajemniczym tytule “Warszawa Nocą”. Spodziewała się, że książka ta będzie w pudle z napisem “książki”, a pamiętała, że takie było... Niestety już po kilkunastu minutach zorientowała się, że owego pudła nie ma. I w ogóle jakoś tak mniej ich tam było niż pamiętała. Osobiście nie podejrzewała, aby Emil coś wyrzucił, czy też sprzedał - nie zrobiłby tego, zwłaszcza bez jej wiedzy. Obecnie nie mogła jednak znaleźć innego wyjaśnienia.
Po chwili zastanowienia, zdecydowała, że lepiej nie dzwonić do brata tak od razu. Mógł być na zajęciach, a jej się z niczym nie spieszyło. Nie mniej jednak zdawała sobie sprawę, że przez następne parę dni będzie się z nim mijać, więc na jakiejś kopercie napisała do niego wiadomość. Przesunęła smoka i za pomocą pomarańczy i czosnku, przyczepiła list do drzwi lodówki:


Nie tracąc więcej czasu na szukaniu czegoś, czego zapewne mogło nie być w domu, zajęła się przygotowaniem obiadu. Musiała coś zjeść, zanim wyjdzie do pracy.


Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza nr 13, Rembertów, ul. Strażacka, popołudnie
Dzień nie obfitował w żadne ostre ćwiczenia. Ot całą ekipą siedzieli sobie na posterunku, rozmawiając, grając w karty i oglądając telewizję. Jednym ich obowiązkiem było sprawdzenie całego sprzętu, co z uwagi na kompletny brak pośpiechu zajęło im niecałą godzinę. Piątkowy wieczór mógł nieść wiele nieprzyjemnych akcji, więc wszyscy dbali o zachowanie dobrego morale.
Lucja była zadowolona z "wolnego", ale cały czas nękały ją myśli o wczorajszym pożarze, związku ofiary z jej rodziną i zaginionych rzeczach. Myśli te błąkając się swoim torem skierowały ją do Andrzeja, który ostatnio jakoś wyjątkowo silnie nie miał humoru.
- Cześć - przywitała się, siadając obok niego podczas obiadu. Mężczyzna zachował obojętność.
- Mam wrażenie, że coś cię trapi. Może chciałbyś pogadać? - zagadała.
- Niespecjalnie - odpowiedział krótko Andrzej.
- Daj spokój, czasem zwykła rozmowa potrafi podnieść człowieka na duchu - powiedziała z uśmiechem.
- Podwiązka - rzekł mężczyzna, zanim Lucja rozwinęła swoją przekonującą do zwierzeń wypowiedź - Urocza z ciebie dziewczyna i zawsze chcesz wszystkim pomagać. To dobrze, ale z przeproszeniem: najbardziej mi pomożesz dając mi święty spokój - powiedział cichym i bardzo spokojnym głosem.
- Jasne - odpowiedziała krótko, kiwając potwierdzająco głową. Chętnie by pomogła, ale w pierwszej kolejności szanowała prywatność innych. - Kurczak przyprawiony słodką papryką jest świetny. Młody się sprawdza w roli kucharza - od razu zmieniła temat, aby uniknąć niezręcznej sytuacji.
- Taa, ale jako strażak musi się jeszcze wiele nauczyć. I przestać oglądać się za kobietami - odparł Andrzej, zabierając się za jedzenie.
- Na pewno sobie poradzi - powiedziała Lucja, również koncentrując się na jedzeniu. Bardzo smacznym obiedzie, przygotowanym przez ich najmłodszego, niedawno przyjętego do pracy kolegę.
- Z nauką, czy kobietą? - podsumował Andrzej, a mimo iż głos miał jak zawsze dość sztywny, Lucja załapała o co chodzi i odpowiedziała szczerym uśmiechem. Panowała przyjazna atmosfera.

Lucja powoli kończyła jeść, gdy dostała SMSa od Emila.
Cytat:
Od Emil [SMS]:Hejka. Zagracaly pudla to część ksiazek oddalem do biblioteki publicznej, najbliższej by włączyli do księgozbioru. Trochę koców oddałem do schroniska dla psów bo zima idzie. Takie tam drobne porzadki, my nie korzystamy to niech ludzie mają chociaż. Źle zrobiłem?
Lucja była o tyle zadowolona, że dowiedziała się co gdzie podziały się ich rzeczy. Trapiła ją jednak myśl, że jej brat, z którym zawsze tak dobrze się rozumieli, postanowił rozdawać pamiątki po ich zmarłej babci, bez wcześniejszego skonsultowania tego z nią... Co prawda przystałaby na to, ale mimo wszystko wolała wziąć udział całym zabiegu.
Zaraz po obiedzie, złapała telefon i odpisała bratu:
Cytat:
Do Emil[SMS]: Chcę odzyskać książkę, ważną dla Jadwigi - może nawet jej współautorstwa. Pogadamy jutro rano.
Wiedziała, że Emil ma sobotę wolną i będą mieli kilka godzin czasu.
Gdy uwaga Lucji powróciła do towarzystwa, zorientowała się, że Andrzej gdzieś zniknął. Nie martwiąc się tym jednak, dosiadła się do chłopaków, przyłączając się do gry w karty.
Dzień minął spokojnie, bez żadnych alarmów.


Mieszkanie Lucji, Rembertów, ul. Topograficzna 9. Sobota, późny ranek
Lucja weszła do salonu z dwoma kubkami herbaty i usiadła na kanapie obok Emila, który siedział nad książkami i wspomagał się "wujkiem google" w laptopie.
- Hej, kujonie - zagadała, stawiając jeden z kubków bliżej brata, ale z daleka od wrażliwego na płyny sprzętu elektronicznego.
Emil oderwał się od lektury i spojrzał na siostrę, poświęcając jej swoją uwagę.
- Mam powody przypuszczać, że babcia była współautorką jednej książki, a przynajmniej książka ta ma autograf autora. Czy tytuł "Warszawa nocą" wpadł ci w oko? - zaczęła Lucja.
- Nie bardzo. Nie patrzyłem na tytuły, po prostu wziąłem całe pudło - odparł Emil.
- Aha. No cóż, trzeba pójść do tej biblioteki i zagadać. Masz jakieś kwitki za te książki, czy coś? - powiedziała Lucja spokojnym głosem.
- Nie, nic mi nie dali. Ale bibliotekarka powinna mnie jeszcze pamiętać, to było tak... z miesiąc temu... Przepraszam. Trzymamy te rzeczy tyle czasu. Pomyślałem, że jak zwolnimy pokój, to będzie więcej miejsca dla nas - powiedział chłopak, nie spuszczając oka z siostry.
- W porządku, nie obwiniaj się - odparła z uśmiechem. - Wolałabym abyś konsultował ze mną takie akcje, ale spokojnie, pewnie sama bym ci pomogła to wynieść. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że ta książka jest ważna.
- Dzięki - Emilowi wyraźnie ulżyło. - W poniedziałek zaczynam o dziesiątej, więc od rana możemy podskoczyć... Tylko nie wiem, czy nam ją dadzą - powiedział.
- Spoko. Nawet jak nie będą chcieli oddać, to ją wypożyczymy i załatwione - Lucja uspokoiła brata, który jej zdaniem zupełnie niepotrzebnie się martwił.
- Dzięki - odpowiedział z uśmiechem. - A wiesz, wczoraj byłem u nas z kolegą i mówiliśmy trochę o tobie - zagadał.
- No i... co na mnie nagadałeś? - odparła Lucja, zdając sobie sprawę do czego zmierza nowo podjęty temat.
- Nic złego, same pozytywy. A jak zobaczył twoje zdjęcia, to od razu chciał abym cię z nim umówił - powiedział Emil, zgodnie z jej przewidywaniami.
- Mhmmm - mruknęła potwierdzająco. - A co możesz mi o nim powiedzieć?
- Adam, studiuje ze mną na roku. Wysoki, gra w kosza. Taki w porządku - powiedział Emil.
- No dobra, ale dowiedz się o nim coś więcej. Jaki jest, jakie ma zamiary i takie tam. Jak wszystko będzie w porządku, to możesz nas umówić na przyszłą sobotę - odpowiedziała i kiwnęła znacząco głową zdradzając tym swoją aprobatę. - Gdybym dostawała dwa złote, za każdego twojego kolegę z którym mnie umawiasz, to starczyło by tego na nowe rowery - podsumowała.
- Aha, że niby mam zacząć odpalać ci aż dwadzieścia procent? No nie wiem... - zażartował Emil, a zaraz potem, uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak, zarobił lekki cios pięścią w biceps. Mimo fizycznego ataku na jego osobę, zadowolony wyraz nie zniknął z jego twarzy; złapał on ciężką książkę i zamachnął się z nią na siostrę. Lucja uniknęła jednak jego ataku i chwyciwszy leżącą na kanapie poduszkę przywaliła mu nią w głowę. Przy jej drugim ciosie Emil, zasłonił się książką niczym tarczą i złapał poduszkę, chcąc zabrać siostrze jej broń. Szamotali się jeszcze przez chwilę, ale krótko potem chłopak się poddał, a cała akcja zakończyła się śmiechem obojga rodzeństwa.


Skrzyżowanie ulic Czwartaków i Kapitańskiej, sobota, późny wieczór
Statystycznie to właśnie piątkowe i sobotnie wieczory obfitowały w największą liczbę wypadków. Bawiący się ludzie, zapominali nie tylko o troskach dnia codziennego, ale niestety także o własnym bezpieczeństwie. Sobotni wieczór zdawał się potwierdzać te dane, o czym świadczył poważny wypadek na drodze.
Wysiadając z wozu, którym strażacy szybko przyjechali do miejsca zdarzenia, Lucja zobaczyła przewrócony na bok samochód osobowy, z dość znaczącymi wgnieceniami górnego boku i dachu. Cokolwiek się stało, samochód ten musiał zrobić przynajmniej fikołka w bok, a to nieczęsto się zdarzało. Pasażerami było małżeństwo w średnim wieku, co nie pasowało do brawurowej jazdy typowej dla nastolatków.
Syrena ucichła, ale czerwone koguty nadal migały światłem na całą okolicę. Nie tracąc ani sekundy cennego czasu, strażacy zabrali się do ratowania ofiar wypadku. Jedni założyli kierowcy i pasażerowi usztywniający kołnierz na szyję; Inni zabezpieczyli samochód specjalnymi beklami, aby ten zachował stabilność; Jeszcze inni nadzorowali akcję, upewniając się że z auta nie ciekną żadne płyny i wszystko przebiega prawidłowo. Lucji zaś przypadło w udziale otwarcie zaklinowanych i zniekształconych drzwi.
- Tutaj i tutaj! - polecił jej jeden z kolegów, starszy ogniomistrz, pokazując ręką dwie dość długie linie.
Lucja nie musiała nic odpowiadać, ani nawet kiwać głową - po prostu przystąpiła do działania. Przy użyciu specjalnej piły tarczowej, ostrożnie rozcięła pokrzywiony metal we wskazanych miejscach. Warkot urządzenia i odgłosy ciętego metalu zagłuszały pasażerów pojazdu, ale gdy dziewczyna wykonała swoje zadanie i drzwi zostały wystawione na bok, wyraźnie słychać było jak kierowca opowiadał coś o wielkim zwierzęciu, które ich staranowało... Nie był to jednak czas, ani na rozmowy, ani na dochodzenie przyczyn zajścia. Po zabezpieczeniu ostrych krawędzi i przecięciu pasów bezpieczeństwa, poszkodowani zostali szybko wydobyci z pojazdu, a następnie zabrani przez pogotowie do szpitala. Pół biedy, że obeszło się bez ofiar.
Strażakom zostało już do zrobienia zabezpieczenie wraku, a było to dla nich już tylko formalnością.
 
Mekow jest offline