Nawet ktoś, kto interesy zwykle omijał szerokim łukiem, miał wiele finansowych obowiązków, które wymagały sięgania do portfela. Rachunek tu, opłata tam... i wszystko trzeba było regulować, nawet jeśli człowiek planował podróż na koniec świata.
Czy ta podróż miała dojść do skutku, tego John Thompson nie wiedział, ale przygotować się musiał.
Ze względu na Liz, to John wolał, żeby Elias miał rację. Elizabeth Hunter była (mimo różnych wad) dość miła, ale zapewne suszyłaby mu głowę przez najbliższe kilka lat, a kto wie, czy nie zmusiłaby go do zorganizowania jakiejś szalonej ekspedycji do amazońskiej dżungli czy nad dorzecze Kongo. W porównaniu z tym Egipt był miłym i spokojnym miejscem...
A pomysły Liz miała szalone...
- Witaj, Liz. - Na widok oszałamiającego prezentu powitalny uśmiech Johna nieco przybladł. - Czy jesteś gotowa na złożenie wizyty u Eliasa Jacksona? Ale mamy jeszcze dość czasu, by wypić herbatę - wyjaśnił szybko. |