Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2016, 18:41   #17
Ravage
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Nie narzekała. Zimny wiatr i minusowa temperatura dały jej popalić, ale wiedziała, że zaraz stąd odlatuje i już nigdy nie zajrzy na tą porzuconą przez cywilizację planetę. Zakrzątała się, zrobiła co trzeba i szybko schowała się w środku.
Pierwsze co zrobiła, to podłączyła baterie zbroi do ładowania. Wolałaby nie, ale lepiej by było mieć sprawny pancerz w razie czego. Czekała ich długa droga do domu.
Odetchnęła. Ale żal dalej ściskał jej serce.
Znów to samo. Znów straciła towarzyszy broni. Tym razem przeżyła tylko ona. Nie miała już sił na łzy za kolejnymi poległymi. To nie miałoby sensu, bo musiała by płakać non stop.
Zerknęła na osobę, po którą przyleciała. Przez chwilę pomyślała, że mogłaby być zła i zwalić całą winę na tego bardzo cennego cudaka. Jednak szybko jej przeszło. Poczuła wewnętrzną pustkę, bańkę wypełnioną niczym. Bardzo długo trenowała ten stan umysłu. Gdyby tak wszystko przeżywała już dawno by zwariowała i wylądowała na wojskowej rencie, która była przygnębiająco niska. Inaczej nie dotarłaby do miejsca w którym była.
Związała porządnie swojego gościa. Nie wiedziała do czego zdolny jest jej nowy współtowarzysz ani co potrafi. A skoro go trzymali w lodówce, to na pewno musiał być naprawdę bardzo wartościowy. Może i niebezpieczny.
Kay nie zamierzała dać mu szansy się wykazać. Pewności nie miała kim on jest. Nawet jeśli był tym, kim mówi- jego słowa teraz nie miały znaczenia. Miała już rozkaz i tylko ten rozkaz był dla niej ważny. Jeśli Karell zostanie wrócony do służby to wtedy dopiero może jej kazać czyścić kible szczoteczką do zębów. I wykona to bez mrugnięcia okiem. Ale tylko wtedy.
Zasiadła za sterami i przygotowała statek do lotu. Odlatywali.
Gdy tylko statek wszedł w nadświetlną, Kay ustawiła przypominajkę na parenaście minut przed końcem podróży.
Niedobrze jej się zrobiło, gdy sobie pomyślała, że ten cały ogrom czasu spędzi z tym gościem. To będzie długa, męcząca podróż...
Przeczesała ręką swoje krótkie, jasne włosy i odwróciła się by spojrzeć swoimi lodowatymi w odcieniu oczami na rozmówcę. Tylko oni, w tej ciasnej, niewygodnej puszce. Humor wcale jej się nie poprawiał.
Spojrzała na jego nogę. Musiało go kurewsko boleć. Pewnie będzie do wymiany, tak jak jej ręka. Na początku strasznie żałowała, że straciła swoją, ale teraz najchętniej zamieniłaby całe ciało na metal. Chociaż...z drugiej strony trochę zawsze się tego obawiała.
Wstała z fotela i podeszła do jednej z podsufitowych szafeczek, żeby wyjąć podręczną apteczkę.
Otworzyła wieczko i zamyśliła się patrząc na zawartość.
Komandor Hien był szorstkim i krzykliwym facetem, ale niezwykle doświadczonym i zaprawionym w bojach. Zrobił na niej wrażenie i bardzo żałowała, że zginął tak głupią i niepotrzebną śmiercią.
Jego statek odzwierciedlał jego charakter. Do bólu rzeczowy i praktyczny. Dobrze, że jego apteczka była tak fachowo zaopatrzona.
Jej wzrok znów padł na nieprzytomnego mężczyznę, akurat powoli dochodził do siebie.
- Opatrzyć, czy gardzisz?-
Nie była potworem. Miała ludzkie odruchy i jeszcze nie była tak znieczulona swoją pracą by mu nie współczuć. Zresztą, co tu dużo mówić, nie chciała też lecieć z trupem przez tyle godzin. Nie bardzo miała gdzie go upchać i przez te parę dni w końcu zacząłby śmierdzieć. To była dopiero obrzydliwość.
 

Ostatnio edytowane przez Ravage : 22-02-2016 o 20:31.
Ravage jest offline