Wieczorem...
Taksówka podjechała przed Hotel Chelsea kilka minut po ósmej. Gdy wysiedli z niej Liz i John Thompson, Connor zgasił papierosa na chodniku i podszedł by otworzyć drzwi wejściowe.
Recepcjonista był zatopiony w gazecie i gdy minęli jego ladę w drodze do wind, nawet nie drgnął. Winda czekała na parterze i szybko zabrała pasażerów trzy piętra w górę. Po wyjściu z windy skręcili w korytarz i stanęli pod numerem 410.
John Thompson podnióśł pięśc, by zastukać w drzwi, ale Connor złapał go za ramię. - Ćśś, słyszę odgłosy jakby coś podejrzanego się działo w środku - wyszeptał - Tam jest chyba kilka osób, które nerwowo się krzątają. |