Z trudem wywinąwszy się od obowiązku złożenia złotego niczym bita ze szlachetnego kruszcu pięciodolarówka krawatu John skierował uwagę Liz na mniej przyziemne rzeczy, czyli na spotkanie z Eliasem i (ewentualną - czego nie zaznaczył) wyprawę do Egiptu. Liz liczyła na sensację równą odkryciu grobowca Tutanchamona, John nie miał zamiaru gasić jej entuzjazmu, od czasu do czasu sugerując, by rozważania odłożyć do chwili spotkania z Eliasem, co dziewczyna kwitowała machnięciem ręki i zarzutem braku fantazji.
* * *
W kulturalnym towarzystwie nie wchodziło się do cudzego pokoju bez pukania, nie zniżał się do podsłuchiwania. Ale tu 'szkoda' została już uczyniona, więc John ograniczył się jedynie do pełnego dezaprobaty pokręcenia głową.