Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2016, 14:35   #3
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację




Klub Progresja, Wola, Fort Wola, wczesny wieczór.
... dostał w twarz aż zaszumiało mu w głowie.
Ochroniarz jaki wcześniej wpuścił go do klubu, a przed chwilą wepchnął przez uchylone drzwi do kanciapy własnie zamykał je za nimi. Wojciech zamroczony uniósł gardę tylko po to by oberwać po żebrach, a gdy odruchowo ją opuścił oberwał znów w szczękę.
- Wojtuś z Irlandii wrócił tak? - rzekł jeden z oprawców.
Detektyw był świetnie zbudowany, a bójka nie była dla niego żadnym novum, weteran z Iraku radził sobie w nawet ciężkich opresjach. W przypadku dwóch osiłków zawodowo robiących za osłonę klubów nocnych i to biorących go z zaskoczenia, szans nie miał nawet iluzorycznych. Szczególnie, że do zabawy błyskawicznie włączył się ten trzeci i po zatrzaśnięciu drzwi obdarował Sykurskiego krótkim acz treściwym ciosem w nerkę.
Detektyw krzyknął z bólu i wnet poczuł ciężką łapę na ustach, by jego ewentualne wrzaski nie rozległy się za drzwiami.
- A on gdzieś wyjeżdżał? Gnoju?
Kolejny cios w brzuch, Wojtkiem wstrząsnęły torsję.
- No to skurw... - rzucił ochroniarz 'sprzed wejścia" zabierając szybko łapę. - Obrzygał mnie jebany...
Sykurski dostał w łeb od tyłu, nie za mocno, ale starczyło by najpierw opadł na kolana, a potem zwracając to co miał w żołądku przewrócił się na podłogę, na bok. Ostatnie co zapamiętał to kop prawie odrywający go od podłoża i rzucający na ścianę.
Stracił przytomność.




- Wedle dokumentów niejaki Wojciech Sykurski, ma licencję prywatnego detektywa. - Mietek patrzył beznamiętnie na półprzytomnego mężczyznę i nawijał przez telefon dalej. - To chyba ten sam co dzwonił do Sierakowa, numer jaki podał Jackowi zgadza się z tym jaki ma na wizytówkach.
- Cokolwiek co łączyło by go z Rembertowem?
- Wątpię. - Potężny Mieciu pokręcił głową, choć rozmówca nie mógł tego zobaczyć. - Ale wykluczyć się nie da. Choć sam oceń czy Bałałajka posługiwała by się szpiclami tego typu.
- A z Ernestem?
- Też nie... zresztą by chyba nie pytał co się stało z chatą i nie dzwoniłby do nas rżnąc głupa, że przyleciałeś właśnie z Irlandii.
- Mógł dać mu zlecenie bez takich info, sam nie wiem. - Wojtek Kleszcz zastanowił się nad czymś mocno po swojej stronie słuchawki.

Amerykańskie Japsy w Rembertowie negocjujące z Ruskimi. Chcące tę Amerykankę za coś. Od dłuższego czasu nie mogli przyklepać dealu i nagle poszukuje go policja na zlecenie ambasady US. I prywatni detektywi...?
- A ma jakąś wizytówkę kogoś z ambasady jankesów? Cokolwiek?
- Nope.
- Jakiś namiar na... japońsko brzmiące nazwisko? - spytał w końcu.
- Nie ma nic kurwa takiego, chyba że w telefonie. Przepytać go?

Kleszcz przysiadł na zwalonym pniu masując nasadę nosa.
Ernest chcący go dopaść pomimo chwiejnego sojuszu, choćby za plecami Sebastiana.
Bałałajka chcąca dopaść każdego z nich, negocjująca z Yakuzą mającą wpływy w US.
Policja u Buły mówiąca o ambasadzie, nagle jakiś detektyw dzwoniący do Sierakowa.
Zaklął pod nosem myśląc intensywnie.

Detektyw zaczął odzyskiwać przytomność, słyszał jak przez mgłę.
- Albo zajebać? - Mietek źle odczytał ciszę panującą w słuchawce. - Trzeba by do lasu wywieźć i...
- Skończ z mędrkowaniem - warknął Kleszcz. - I tak dość spierdoliliście.
- My?!
- Jacek mógł go spuścić na bambus przez telefon, wy niestety użyliście swoich mózgów.
- No zasadzkę Jacek chciał zrobić jak telefon dostał na straż, by dać mu nauczkę, by cię nie szukał...
- ... i trop idioto by go upewnić, że na coś trafił.
- A... czyli zajebać? - Mietek spytał ale kątem oka zobaczył lekki ruch pod ścianą, wskazał wzrokiem
Jeden z jego kumpli podskoczył i krótkim strzałem na powrót wyłączył detektywa jakiemu wracała świadomość coraz bardziej.
- Sam cię zajebię - Kleszcz znów warknął do słuchawki. - Zrobimy tak... (...)




Pałac Kultury i Nauki, Śródmieście, ul. Emili Plater, wieczór.
Sykurski ocknął się gdy wyrzucili go z samochodu na chodnik. Nie zdążył zarejestrować odjeżdżającego z piskiem opon samochodu. Leżał przez chwilę i próbował się zebrać na czworaki, w głowie mu dudniło.
- Nic panu nie jest? - podeszła jakaś dziewczyna zadając najgłupsze możliwe pytanie w takiej sytuacji. Kilkanaście osób również wstrzymało się patrząc z ciekawością.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 25-02-2016 o 17:31.
Leoncoeur jest offline