Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2016, 20:46   #14
Aisu
 
Aisu's Avatar
 
Reputacja: 1 Aisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skał
Przed podróżą.

‘ Aaaa, ciężkie… ‘
Młoda wampirzyca zważyła w dłoni stalowy Morgenstern, i dla próby zamachnęła nim raz. Bardziej na pokaz niż by przetestować broń – nie potrafiłaby rozpoznać dobrze wykonanego oręża choćby została nim zdzielona po łbie.
– Ah, m-myślę że to będzie dobre dla mojego Pana. – zwróciła się do stojącego za ladą płatnerza, który wciąż mierzył ją podejrzliwym spojrzeniem. Jakimś cudem udało jej się wmówić mu, że przychodzi na zlecenie pewnego pomniejszego szlachcica (czy w Krakowie w ogóle był jakiś Michał Piekarski, nie wiedziała), ale chyba nie był do końca przekonany.
Nie żeby miało to znaczenie. Srebro to srebro, podejrzewała, że obsłużyłby ją choćby powiedziała że planuje zdzielić Cesarza Rzymskiego pałką po łbie.

Raz jeszcze machnęła gwiazdą. Jeżeli planowała walczyć, musiała mieć broń z prawdziwego zdarzenia. Tym razem ucieczka nie będzie wchodzić w grę, a kopanie i drapanie raczej nie wystarczy. Przez chwilę zastanawiała się czy nie kupić sobie miecza, ale powątpiewała że da radę wygrać pojedynek jeden na jeden z doświadczonym szermierzem. Morgenstern nie wymagał finezji i bolał jak diabli – był dla niej idealny.

‘ Właściwie, to mam już to po co przyszłam, ale… ‘

Wzrok uciekł jej do zawieszonych na ścianie tarczy.

Wyobraziła sobie siebie za jedną z nich, blokującą cios od – na myśl przyszła jej ta góra z przyjęcia, Gniewko. Czy zwykła stal byłaby w stanie powstrzymać cios wampira? Takiego władającego dwuręcznym mieczem lub toporem, wspomaganego potęgą Vitae?
Czy tarcza zatrzymałaby cios, czy Gniewko po prostu rozpłatałby ją na pół, razem z nią?
Łatwiej byłoby ustąpić z drogi. Nie ryzykować.

Ale…

Lord Koenitz poprosił ją, by broniła jego pleców w bitwie. Uniknęłaby oręża, tylko po to by zagłębił się w ciele mężczyzny, który miał na niej polegać.
Nie mogła na to pozwolić.
– Wezmę jeszcze to. – powiedziała, ściągając ze ściany jedną z metalowych tarcz.
– Oj, niech panienka u-
Wampirzyca pisnęła, a metalowy krąg rąbnął o ziemie z łoskotem.
– A, ahaha – zaśmiała się nerwowo, a ogromny kowal groźnie zmarszczył brwi, wychodzącą za lady. – Wszystko w porządku, wszystko w porządku! Wy-wyślizgnęła mi się po prostu! – zaprotestowała natychmiast, gwałtownie podrywając tarcze do góry i desperacko machając nią na boki. – W-wcale nie jest za ciężka!
Czując że jej czas na zakupy własnie się skończył, odłożyła Morgenstern na bok i odwiązała od pasa sakiewkę z oszczędnościami.
– Biorę obydwa! -

* * *


– Tylko na to było mnie stać.
Dominka przyjrzała się długiemu sztyletowi, po czym wybuchła gromkim śmiechem.
– To nie moja wina! – zaprotestowała za złością Zofia, zdając się być na granicy płaczu. – Skąd mogłam wiedzieć że broń jest taka droga! Nigdy nie była mi potrzebna! Kawałek metalu z kolcami nie powinien tyle kosztować!
Zakonnica chichotała dalej, otaczając przyjaciółkę ramionami i przytulając mocno.
– Wiesz jak ciężko jest znaleźć pracę, kiedy stajesz w płomieniach na słońcu? Camarilla mogłaby nam czasami coś odstąpić. A Szafraniec nie daje nawet grosza na tą wyprawę! Sami musimy o wszystko zadbać. Banda skąpiradeł. Odstąpili by coś, ale nieee, pewnie potrzebują złoto na trzydziestą aksamitną poduszkę do trumny…
– Już, już. – uspokajała dalej Dominika, głaszcząc wampirzyce po głowie. – Naprawdę Zofio, nie było cię dwadzieścia lat, a nic się nie zmieniłaś.

Dwadzieścia lat.

Nie chciała o tym myśleć, i zazwyczaj jej się to udawało. Pory roku przychodziły i mijały na jej oczach, ale jakoś nie zwracała na to uwagi. Dawniej, kiedy jeszcze wędrowała po swoich rodzimych regionach, widziała jak wioski powstawały i upadały na przestrzeni dekad. Teraz nigdzie nie siedziała dłużej niż kilka miesięcy, nie przywiązywała się do nikogo na dłużej, i nie zostawała na tyle by odczuć własną długowieczność.
A teraz, patrząc na swoją przyjaciółkę, uderzyło ją to ze zdwojoną siłą. Nastoletnia Dominika którą pamiętała teraz była starzejącą się kobietą po czterdziestce.
Ile będzie miała lat kiedy wróci ze Smoleńska?
Czy w ogóle nadal będzie żyła?
– Oh, Zofio, znowu myślisz o czymś głupim. – skarciła ją wesoło zakonnica. – Wyglądasz jakbyś zaraz miała się rozpłakać. I jak wtedy zaprezentujesz się Herr Koenitzowi? – pokręciła z dezaprobatą głową, po czym sięgnęła do sakiewki przy pasie. – Może to poprawi ci humor.


Błękitny klejnot Koenitza wisiał teraz na posrebrzanym łańcuszku – prostym, i chyba trochę zbyt delikatnym jak na wyprawę, która ją czekała. Dominika zapięła go na jej szyi.
– Pasuje ci. – oceniła, a milcząca dziewczyna mogła jedynie przytaknąć w zgodzie. – A teraz idź już, musisz się spakować do podróży. I nie przejmuj się. – uśmiechnęła się ciepło. – Jestem przekonana że jeszcze się zobaczymy.


* * *
Głupstwo.


Może… Może, nie powinna tego robić.
Była pewna że w oczach innych było to po prostu nierozsądne.
Głupi pomysł głupiej dziewczyny.
Ale… Ah, do czortów z opinią innych!. Nie obchodziło ją że inni tego nie rozumieją.
Było to właściwe.
- ... Matko Agnieszko? Masz chwilkę?
 
__________________
"I may not have gone where I intended to go, but I think I have ended up where I needed to be."
Aisu jest offline