- Widzisz, musiałbyś przejechać połowę Hanzy, żeby dostać się na Dobrynińską. Jeśli cię stać. Albo przedzierać się przez czerwonych, choć to raczej głupie wyjście - wzruszył ramionami. Spojrzał na dzieciaka jeszcze raz - Tylko ja słyszałem, że Polianka opuszczona bo duchy tam straszą. Czego twój ociec tam szukał? - pytanie było retoryczne, choć on sam nie znał tego pojęcia. - Narazie. - mruknął i odszedł z powrotem do swojego legowiska.
Tam zaszył się pod śpiworem.
Nie był śpiący, ani zmęczony. Coś zupełnie innego nie dawało mu spać. Wzrok nieustannie podążał ku stojącemu jeszcze chwilę przy mapie młodzieńcowi. Wasilij był w kropce. Bywa i tak.
Simon odwrócił się na drugi bok. Sen nadal nie przychodził. Tego dnia wydarzyło się zbyt dużo. Wokół niego, ale i w nim samym. Decyzja dojrzewała w nim przez całą, umowną noc.
Wstał wcześniej niż pierwsi handlarze. Szybko odnalazł młodego Piotrowicza. - Słuchaj… Wasyl - chwycił go za ramię by przykuć jego uwagę. - Jeśli nie zmieniłeś jeszcze zdania, to pomogę ci znaleźć twojego starego. |