Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2016, 17:18   #91
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Arisa i Ange miały swoje teorie, Bear chciał łapać to coś, jak dżina do butelki. Spoko. Przecież nikt im nie bronił mieć własnego zdania i pomysłów, choć Connor doskonale wiedział, że w momentach wysokiego stresu ludzie wymyślali najróżniejsze możliwe sposoby wyjścia z przytłaczającej ich sytuacji. Już bardziej był skłonny uwierzyć w to, o czym opowiadał Frank; Indianie zamieszkiwali te ziemie, więc historia o Wendigo nie musiała być jedynie legendą dla spragnionych wrażeń turystów. Zwłaszcza, że ich stwór bardzo nie lubił ognia. No i był jak najbardziej prawdziwy. Zresztą, po tym, co Mayfield tutaj zobaczył, miał wrażenie, że nic go już nie zdziwi tej nocy. Musiał przestać o tym myśleć... choć na chwilę oczyścić głowę. Spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy. Najważniejszym było teraz odnaleźć tych, co się zgubili, właściwą drogę i zmyć się w bezpieczne miejsce. By nikt więcej nie ucierpiał.

Wiejący coraz mocniej wiatr i zbliżające się szybko odgłosy burzy nie napawały optymizmem - tak, jakby i bez załamania pogody mieli mało na głowie. Nawoływania pośród szumiących złowieszczo drzew nic nie dawały i gdy wydawało się, że te całe poszukiwania na niewiele się zdadzą, między drzewami najpierw mignął im jakiś cień, a potem ujrzeli żółte, migoczące światło pochodni. Connor odetchnął z ulgą. Pozostali się znaleźli. Na szczęście. Nie było jednak chwili na to, by zbić z nimi piątkę i wypytać Bobby'ego o znalezisko, gdyż strażak poczuł dziwne swędzenie i drapanie na skórze. Najpierw na głowie, potem na szyi i barkach.


Pająki. Masa małych, czarnych pajęczaków na tyczkowatych nóżkach.

Mayfield skrzywił się i oganiał od nich, próbując zrzucać z siebie, ile się dało; dopiero po chwili zorientował się, że to nie były normalne pająki. Jego i Nicka oblazły małe, cieniste stwory, przypominające te stawonogi. Dobrze, że nie miał arachnofobii, w przeciwnym razie wyciągnąłby pewnie kopyta na miejscu. Cienie próbowały wchodzić pod ubrania, jakby chodziło im o coś konkretnego, a strażakowi nagle coś zaświtało. Nie przestając zrzucać ich z siebie, Connor zdjął jedno ramię plecaka i sięgnął po łapacz snów przyczepiony do klamry. Wyciągnął rękę przed siebie, mocno trzymając talizman.
- O to wam chodzi? Tego szukacie? - mruknął pod nosem, sprawdzając, czy przeczucie go nie myliło.
Właściwie to nie wiedział, czego dokładnie ma się spodziewać i czy to, co robił miało jakikolwiek sens. Może przy odrobinie szczęścia te dziwne cieniste pajączki wejdą do łapacza snów i już tam zostaną? Bo jak inaczej miał się ich pozbyć? Nie wyglądało na to, że chcą mu zrobić jakąś krzywdę. Przynajmniej chwilowo.

Nagle błysnęło i po krótkiej chwili niebo zamruczało niepokojąco. Burza była coraz bliżej.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline