Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2016, 19:00   #96
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Przymroczenie ugięło ją na tyle, by musiała wesprzeć się ramionami zapartymi o wyprostowane kolana. Musiała na chwilę zamknąć się w swojej głowie. Znowu widziała biegające duchy i cienie. Czemu do cholery je widziała? Widzieli je inni? Czy Ange też je widziała? Bruce w tym czasie podbiegł czym prędzej do odnalezionej ekipy. Panicznie przeczesał wzrokiem wszystkich, szukając dziewczyny i siostry. Kamień spadł mu z serca, gdy ujrzał je całe i zdrowe. Zdecydowanym krokiem podszedł do Arisy i objął ją odruchowo. To niewinne zbliżenie trwało niestety krótko. Nie mogli pozwolić sobie na więcej. Odsunął się na pół kroku i przeskanował ją wzrokiem od głowy do nóg.
- Jesteś cała? Nic ci nie jest? - zapytał spoglądając jej w oczy.
Dziewczyna, która powinna poczuć radość i szczęście z okazji odnalezienia Bruca, nie poczuła niczego znaczącego. Odetchnęła chowając się w ramionach chłopaka na tę krótką chwilę. Arisa nawet nie spodziewała się, że Bruce będzie w jednym kawałku. To, że się znalazł było łutem szczęścia, którego podcięte skrzydła braku natychmiastowej reakcji ledwie doleciały.
Jej twarz była w większości taka, jaką pamiętał przed zgubieniem się. Z taką różnicą, że dołożony został uśmiech, którego składowe były na tyle złożone, że nie sposób było dowiedzieć się, której emocji było więcej. Nawet sama autorka nie miała pojęcia. Smutek, rozbawienie, obojętność, radość, rozpacz, entuzjazm, bezsilność.
- Jestem cała - powtórzyła mając te same emocje w głosie. Wzruszyła lekko ramionami, jakby utwierdzając się w przekonaniu, że takie słowa niewiele zmienią. Nie potrzebowała kontynuować takiej rozmowy. Rzuciła okiem na grupę, po chwili się odezwała. - Co się tam stało, że was wypuścił?
Bruce sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął talizman. Uniósł go na wysokość oczu dziewczyny i rzekł:
- Nie jestem pewien, ale to coś chyba boi się tych łapaczy snów. Na dodatek to potrafi mówić. Chciał napuścić na mnie Johna i Arona, a kiedy ruszyłem na niego z tym talizmanem, ominął mnie i dopadł Arona. Potem zwiał i pojawiliście się wy. Gdyby mógł mnie zabić, zrobiłby ze mnie to samo co z Mountem, a nie kłopotałyby się rozmową z nami…
Dziewczyna zaśmiała się niemo na głos akcji wykonanej przez Bruca. To było gorzej niż szczęście... Jeśli można było mówić tutaj w jakikolwiek sposób o szczęściu. Cienisty duch nie robił niczego z przypadku. Wilk nie czuje pośpiechu w swoich ofiarach. Poluje na nie.
- Bruce, ja je widzę - zakomunikowała sucho. - Biegają po drzewach. Widziałam też wcześniej, Ange również. Mniejsze duchy. Jest ich mnóstwo.
- Kurwa... - Bruce przeklął pod nosem i zaczął wodzić wzrokiem po koronach drzew. Rękę z talizmanem wystawił przed siebie, a drugą przyciągnął Arisę nieco bliżej siebie. - Nie możemy tu tak stać. To coś w ułamku sekundy potrafi pojawiać się i znikać. Miej swój talizman blisko i trzymaj się tuż przy mnie. Miejmy nadzieję, że to coś znowu nas nie rozdzieli. Z tego miejsca musi być jakieś wyjście… Trzeba zająć się Aronem i ruszać dalej albo poszukać jakiegoś sposobu na zabicie tej zjawy.
Słowa chłopaka ponownie na chwilę rozbawiły Arisę. Po chwili powróciła do poważniejszego tonu.
- Oberwał już dwa razy. Wystarczająco, by się nauczyć, że na grupę nie ma sensu wyskakiwać. Będzie wyszarpywał nas pojedynczo. Dlatego nas... Zawrócił do miejsca, w którym byliśmy. Was oddzielił. To, co wydaje się nam, że widzimy nie jest tym, na co patrzymy. Z jakiej odległości do nas wracaliście?
- Nie wracaliśmy. To wy nas odnaleźliście. Odkąd oprzytomnieliśmy i zrozumieliśmy, że was niema, nie zdążyliśmy nawet ruszyć o krok, kiedy ta zjawa wyskoczyła na nas. To dorwało Arona, uciekło, a chwilę później zobaczyliśmy światła waszych latarek - odparł Bruce.
Dziewczyna zamilkła na chwilę wpatrując się w leśną ściółkę. Po chwili kontynuowała.
- Słyszę je, Bruce. Te mniejsze duchy. Muzykę też słyszę. Rytm bębnów. Wszystko jest skotłowane i miesza się. Co się do jasnej cholery stało, że je*ło właśnie teraz? Co odje*ał Calgary, że go dorwali? Wcięło go dokładnie rok temu? Mount coś wspominał?
Bruce nadal przeczesywał wzrokiem otoczenie. Dawny optymizm i wesołość zniknęły, jakby nigdy naprawdę ich nie było, a na ich miejscu pojawiła się niepewność i determinacja.
- Nie wiem. Słyszałem tyle co ty, a rozumiem pewnie jeszcze mniej. Zawsze byłaś bystrzejsza ode mnie - powiedział z gorzkim uśmiechem. - Czuje się jak w dziwnym koszmarze. Ale jedno jest pewne - stojąc tutaj, bezczynnie niczego nie zdziałamy. Musimy trzymać się razem i znaleźć wyjście z tego trójkąta bermudzkiego. Skąd dochodzą te dźwięki bębnów? Skoro i tak tu utknęliśmy, a na dodatek nie wiemy gdzie iść, to możemy równie dobrze wybrać się w ich kierunku.
- Z głębi lasu... - odpowiedziała sucho i bez przekonania nie będąc zadowolona z całkowitego braku dokładności. - Cienisty duch raczej by się nimi nie bawił, bo na h*j mu bębny... Do pójścia tam musisz przekonać resztę. Bez twojego gadanego ta moja "bystrość" na nic się nie zda. Nikt mnie nie chce słuchać a twoja siostra ma mnie za wariatkę. Jej to już nieźle ode*ało. Kompletnie wypiera to ze swojej świadomości to, co się dzieje. Wyglądała na twardszą.
Bruce spojrzał na siostrę z zamyśloną miną.
- Jest twarda… Tylko ta sytuacja jest nienormalna. Porozmawiam z nią później, nie mamy teraz czasu do stracenia. Postaram się przekonać resztę. To nie powinno być trudne, w końcu i tak nie mamy gdzie się podziać. - Paquet jeszcze raz spojrzał Arisie w oczy i objął ją ramieniem. - Wiem, że się powtarzam ale: wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
Na dziewczynę takie "pocieszenie" podziałało odwrotnie. Bruce bardziej dolał do czary goryczy niż wyciągnął pomocną dłoń, której wprawdzie nie ona potrzebowała. Nie było sensu odzywać się w tej kwestii, bo jakie to byłyby słowa? "Nie zdążysz z nią pogadać? Nic nie będzie dobrze? Jak możesz tak mówić, skoro parę chwil temu mogłeś nie żyć? Powinieneś nie żyć... O dziwo..."
- Bear coś znalazł... - przekazała chłopakowi, by ten jako wysłannik zainteresował się tematem.
 
Proxy jest offline