Bruce oddychał ciężko, klęcząc nad ciałem rannego Arona. Czyżby łapacz snów podziałał? A może bestia po porostu stwierdziła, że starszy i słaby mężczyzna będzie lepszym celem ataku? Tylko dlaczego nie zaatakowała go od razu, w chwili kiedy byli nieświadomi jej obecności? Przybyła tu z celem zabicia Bruce’a, albo przynajmniej w celu pozbawienia go talizmanu, jednak ostatecznie zmieniła swój cel. Paquet nie był teraz pewien, czy bestia kierowała się jakąś logiką, czy zwykłym instynktem morderczym. Istota z pewnością potrafiła myśleć, ale czy w jej działaniach był jakiś cel inny niż zwykłe wymordowanie ich wszystkich?
Światła latarek otrząsnęły go z rozmyślań. Wstał na równe nogi. Krzyknął i ruszył w ich stronę.
- Tutaj! Mamy rannego!
Kiedy wszyscy byli już razem, Bruce uspokoił się, kiedy ujrzał dziewczyny w jednym kawałku. Zawahał się. Do której z nich należało podejść najpierw? Zwątpienie nie trwało to jednak długo. Skierował się wpierw w stronę Arisy. Lepiej było podjąć jakąkolwiek decyzję szybko, niż spędzić zbyt wiele czasu na staraniu odnalezienia tej właściwej. A teraz nie mieli go zbyt wiele.
Po rozmowie z dziewczyną, Bruce usłyszał słowa siostry i zwrócił się do wszystkich.
- Ange ma rację, lepiej ruszyć w tamtym kierunku, niż dale stać tu i czekać aż to coś nas dopadnie. Arisa też słyszy bębnienie, więc możemy założyć, że to nie omamy. Możecie wierzyć w co chcecie, ale to coś jest prawdziwe. Widziałem to z bliska, czułem smród krwi i ludzkiego ciała. To nawet mówi... Więc jakiś tam rozum musi mieć, co nie? Potrafi pojawić się wszędzie i znikać równie szybko. Nie możemy tu zostać i czekać aż nas dopadnie. Chodźmy czym prędzej.
Kiedy już skończył mówić, w końcu podszedł do siostry. Widział po niej, że była na niego zła. Został rzucony teraz pomiędzy młot a kowadło. Zależało mu na nich jednakowo i dla ich bezpieczeństwa mógłby oddać życie, jednak nie był w stanie się rozdwoić.
Odezwał się w końcu do Ange, starając się przybrać mniej strwożony wyraz twarzy.
- Cieszę się, że nic Ci nie jest. Musimy porozmawiać...Ale to po drodze. Nie możemy zostać tu ani chwili dłużej. Z którego kierunku dobiegają te bębny?