Wdzięczność za pomoc - to jedno, niemożność swobodnego przeszukania kieszeni bandyty - to drugie.
Thompson obrzucił spojrzeniem leżącego bandziora, po czym ruszył w stronę wyjścia na korytarz.
- Jeśli możesz, to przeszukaj kieszenie tego bandyty - rzucił szeptem, przechodząc obok Connora. - Ja odwrócę uwagę tego z korytarza.
Miał nadzieję, że wraz z Liz zdołają zająć tamtego, a tym czasie John rozejrzy się po hotelowym pokoju. |