Gerard
Gdy przeczytałem ogłoszenie na drzewie od razu odziałem się w mą zbroję, spakowałem się i osiodłałem konia. Pożegnałem się z synem i wyruszyłem do miasta. Jechałem kilka godzin. Gdy wjechałem do Kreuam południową bramą, ujrzałem zatłoczone uliczki. Setki ludzi tłoczących się na tych małych uliczkach. Z góry pewnie wyglądali jak mrówki. Te uliczki to raj dla złodziei- przeszło mi przez myśl.
Nie było rady, musiałem zejść z konia i poprowadzić go. Przewiązałem moje dobra przez ramie. Jedną rękę trzymałem na moim mieczu a drugą trzymałem lejce. Wzrokiem szukam koszar. Szwendałem się tak z pół godziny gdy w końcu znalazłem budynek. Pośpiesznym krokiem ruszyłem w kierunku koszar. Gdy wszedłem do izby gdzie, jak uważałem, powinny być zapisy.
-Witam, chciałem się dostać do wojska.-powiedziałem do Pachołka.
-"Szukajcie takiej rudowłosej jędzy, pewnie jak zwykle będzie popijała grzane piwo"- odpowiedział mi żołnierz.
Mężczyzna skierował mnie do karczmy "Złota Strzała". Wytłumaczył mi, gdzie mam jej szukać. Podziękowałem, odwróciłem się na pięcie i wyszedłem. Na dziedzińcu wsiadłem na konia i pogalopowałem w stronę dzielnicy portowej, bowiem niedaleko niej znajdowała się owa karczma. Gdy ją znalazłem, wszedłem do środka. Jak karczma wyglądała? Można ją podsumować trzema słowami: syf, smród i ubóstwo. Rozglądam się uważnie w poszukiwaniu :Rudej Jędzy". Jest, siedzi przy barze. Podchodzę do niej.
-Dzień dobry. Czy to Pani jest, hm... jak to jeden z żołnierzy ujął " Rudą Jędzą "? Eh, pewnie nie. Pani jest piękna, nie pasuje na "Jędze"- zagadałem |