Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2016, 02:17   #104
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Od razu widać było, że napotkany mężczyzna nie należał do grona osób, które przybyły do tego domu wraz z Amelią, Bruno i Margaret. Tamtych pamiętali. Nasuwały się więc pytania kim był i co tam robił... Ubrany był on dość normalnie, w czarną bluzkę i czarne wynoszone spodnie, oraz nieco zużyte buty z brązowej skóry. Amelia nie miała do niego żadnych zastrzeżeń, dopóki nie podeszła bliżej i wyraźnie wyczuła, że mężczyzna nie mył się od tygodnia, lub nawet dwóch.
- Przepraszam - zagadała uprzejmie Amelia, zachowując bezpieczny dystans, ale mężczyzna nie zareagował.
- Proszę pana - powtórzyła, tym razem podchodząc bliżej i dwukrotnie stuknęła go palcami w plecy.
Wtedy to, mężczyzna wyprostował się szybko.
- Łoj-łaj ojej, uga-huu jaj - wydawał z siebie dość nieartykułowanie słowa, a jednocześnie zaczął robić coś na wzór piruetów i starał się sięgnąć między swoje łopatki, gdzie Amelia go stuknęła.
Zdezorientowana Amelia spojrzała na swych towarzyszy. Bruno wyglądał na równie zaskoczonego co ona, zaś Margaret uśmiechała się od ucha do ucha, zapewne sądząc, że mężczyzna zwyczajnie żartował swym zachowaniem. Zaraz potem nieznajomy ich dostrzegł i staną w miejscu na tyle, że mogli mu się przyjrzeć lepiej.


Wyglądał nie tak najgorzej i był dość dobrze zbudowany. Fryzurę miał dość roztrzepaną i niezadbaną, na twarzy około dziesięciodniowy zarost i dość wnikliwe spojrzenie.
- Kto kto kto? Czemu Papuga dziobie? Jak, gdzie, kiedy i dlaczego? - zarzucił ich pytaniami przyglądając im się uważnie. Stanął przy tym w miejscu, pochylając się dość dziwnie, jakby jego ręce ważyły po dwadzieścia kilo każda.
- Witamy. Proszę się nas nie obawiać - zaczęła Amelia, choć rękę miała już przygotowaną, aby w razie czego sięgnąć po rewolwer.
- Polly chce ciasteczko? - spytał mężczyzna i zaczął chichotać pod nosem, przeszukując jednocześnie kieszenie. - Kto nas, kogo nas, gdzie nas, was nas was? - spytał, tym razem uważnie przyglądając się butom ich trójki.
- Mam na imię Amelia - powiedziała Amelia i spojrzała na towarzyszy.
- Ja jestem Bruno, a to Margaret - powiedział Bruno, wskazując jednocześnie swoją siostrę.
- A tak, tak tak tak. O nie, nie nie nie - zaczął mężczyzna, dla odmiany spoglądając w sufit. - Kod, szyfr, pseudonim. Pseudonim! Ty jesteś Papuga, ty Koń, a ty Kotek - powiedział dalej, wskazując kolejno całą ich trójkę.
Amelia uniosła wysoko brwi, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć.
- A pan kim jest? - spytała Margaret, ewidentnie uradowana dziwnym zachowaniem mężczyzny.
- Tak tak tak, ja jestem Lis - odpowiedział mężczyzna. - Lis Mulder i pracuje w Federalnym Biurze Śledczym. Ten dom to sprawa X, z mojego archiwum. Tak tak tak, ja tu prowadzę tajne śledzie - wyjaśnił.
Amelia zrozumiała, że mężczyzna musiał stracić piątą klepkę. Ale po kilku dniach w tym domu, wszystko było możliwe... o ile on tu właśnie był i to tak się nad nim odbiło.
- Jakie śledzie? - spytał Bruno.
- Z cebulką, do stolika czwartego. Kelner! - odpowiedział mężczyzna, wołając kogoś kto miałby stać za nimi. Amelia aż się odwróciła, ale nie było tam nikogo, a tym bardziej żadnego kelnera.
- Chyba chodziło o śledztwo - zauważyła błyskotliwie Margaret.
Mężczyzna tymczasem odwrócił się i ponownie pochylił się przez barierkę.
- Agentko Scully, proszę zawiadomić Skinnera, że mam świadków... Nie nie nie, muszę poszukać śladów i znaleźć śledzie do wody i dowody... Tak tak tak, sprawa nie jest zamknięta - powiedział.
Amelia sprawdziła czy ktoś jest na dole, ale nikogo tam nie widziała. Skrzywiła się niezadowolona i trochę głupio się poczuła, gdy okazało się, że jako jedyna z ich trójki ponownie dała się nabrać na nieistniejącego rozmówcę. Mężczyzna którego spotkali musiał albo wypalić jakiegoś skręta, albo być niezrównoważony.
- Chcesz iść z nami? My też przeszukujemy ten dom - powiedziała Margaret, a zarówno Amelia jak i Bruno spojrzeli na nią nieco zaskoczeni. Widać było, że dziecko jako jedyne z ich trójki wolne było od uprzedzeń.
- A tak tak tak tak, jestem z wami. Lis, Papuga, Koń i Kotek, przystępują do szukanie wskazówek. Rozpocząć operację ZOO, z ograniczoną odpowiedzialnością - odpowiedział Lis.
Nie tracąc więcej czasu ruszyli dalej, a nowo "poznany" mężczyzna ruszył na przedzie.
- Nie jestem co do niego pewna - Amelia szepnęła Bruno do ucha.
- Ja też, ale im nas więcej, tym bezpieczniej - zauważył Bruno... i z tym Amelia naprawdę skłonna była przyznać mu rację.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 14-03-2016 o 02:25.
Mekow jest offline