Pojawienie się policji jeszcze skuteczniej niż ewentualni świadkowie uniemożliwiło przejrzenie hotelowego pokoju i dokończenie tego, co zaczęli mordercy - odkrycie czegoś, co było celem najścia i poszukiwań. Nikt wszak nie przychodzi do hotelu tylko po to, by zabić przypadkową osobę. Napastnicy musieli mieć jakiś cel, który Thompsonowi nie był znany.
Teraz pozostawało wytłumaczyć policjantom parę spraw.
No i zająć się Connorem, by czasem żyłka dziennikarska nie skłoniła go do narobienia jakichś głupot.
- Jestem John Thomas Thompson. - Podał policjantowi swoją wizytówkę. Nazwisko było dość dobrze znane w mieście. Istniała szansa, że i policjant sobie uświadomi, że ma do czynienia z kimś, kto ma liczne wpływy i znajomości. - Razem z panną Hunter i panem Connorem przyszliśmy na spotkanie z panem Eliasem. Jacksonem Eliasem - sprecyzował. - Niestety, gdy weszliśmy, zastaliśmy nieboszczyka i trzech zbirów. Rzucili się do ucieczki, gdy zaczęliśmy wzywać policję.
- Pewnie przyszli tu, by kraść - powiedział do Liz, za grosz nie wierząc we własne słowa. - Biedny Elias musiał ich zaskoczyć i go zabili.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-03-2016 o 12:22.
|