Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2016, 12:47   #83
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Nie wchodziła jednak lecz zastukała do drzwi, chowając się za nimi.
Otworzyła orczyca… muskularne ciało i wielki biust, to pierwsze co rzuciło się w oczy Wesalt, tym bardziej, że owe wielkie piersi zakryły jej większość pola widzenia. Ochroniarka Jaegere najwyraźniej odpuściła sobie noszenie ciężkiej zbroi w pałacyku. Pod nią jednak miała skórzane spodnie i skórzaną kurtę, które… nie były obcisłe, na zwykłym ciele. Ale muskularna kobieta, najwyraźniej nie mogła kupić ubrania w swoim rozmiarze.
- Nikogo nie ma.- mruknęła rozglądając się i opierając dłoń na rękojeści miecza.- Chyba mi się wydawało. Starzeję się najwyraźniej.
Kathil jednak doszła do wniosku, że zapuka ponownie dając orczycy czas na oddalenie się nieco. Przed tym jednak zabrała ze świecznika jedną ze świec by narobić nią hałasu i wyciągnąć Gvairę z pokoju.
Plan wykonała idealnie, ukryta w cieniu obserwowała jak Gvaira wychodzi, rozgląda się w mroku, nasłuchuje. Zamyka drzwi mrucząc coś… o niezdarach hałasujących po nocy. Jakoś nie miała ochoty sprawdzać źródła hałasu.
Kathil pokręciła głową i zastukała do drzwi normalnie.
Drzwi otworzyła Gvaira… spojrzała na baronessę i w milczeniu przepuściła do Jaegere, który właśnie brał kąpiel w porcelanowej wannie. Na widok wchodzącej Wesalt mruknął smutnie.- No… nie powinnaś. To ja się miałem do ciebie wkradać. Właśnie się szykuję, jak widzisz.
- Mam wyjść? - spytała dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- Ależ skąd…- stwierdził z uśmiechem Jaegere przyglądając się Kathil i westchnął żartobliwie.- … w końcu przyszłaś tu z konkretnym powodem, prawda? Inaczej czekałabyś w sypialni czekając na okazję zamknięcia mi okna przed nosem.
- Ja? Przed nosem? Tobie? Żartujesz sobie. - prychnęła bardka - Przyszłam omówić interesy. Mam parę pytań i potrzebuję nieco opinii. Nooooo…. chyba, że wolisz zaczekać do później?
- Ależ skąd…- uśmiechnął się elf i gestem wskazał półorczycy na krzesło. Ta skinęła głową i przyniosła je podstawiając w pobliżu wanny.- Zawsze chętnie spędzę z tobą czas.
Bardka usiadła na podanym krzesełku i założyła nogę na nogę.
- Słyszałeś już coś na temat Moldricka Lazarre? - spytała patrząc w oczy półelfowi i kiwając stópką leniwie.
-Hmm..- dłoń półelfa pochwyciła tą stopę, zsunęła pantofel i przytrzymała w uniesionej pozycji. Jaegere nachylił się i cmoknął ją.- Hmmm… Tak. Lichwiarz kilku gangów Ordulinu, dość bogaty i dość wpływowy w półświatku, pożycza pieniądze przemytnikom i złodziejaszkom, a potem zajmuje się upłynnieniem ich łupów poprzez paserów w Cormyrze.
- Mhmmm i co zamierzasz z nim zrobić? Zachować czy usunąć?
- To się dopiero okaże. Może być użyteczny w przyszłości, może być kłopotliwy, na razie jednak nie mam solidnego oparcia, by… dać mu taką propozycję nie do odrzucenia.- mruczał pomiędzy pocałunkami na stopie i łydce Kathil.- Zresztą, możliwe że to nie ja… a ty na przykład zadecydujesz o jego losie w przyszłości.
- Mhm…. potrzebuje coś co ma. Obawiam się, że może protestować przed oddaniem tego czegoś. I tak się waham, czy może po prostu …. znaleźć mu następcę? - popatrzyła na Jaegere przekrzywiając lekko głowę. - Który będzie właściwym zastępcą? Pierwszy krok do ustalania … nowego porządku.
- Nie wiem… Lazarre nie ma konkurencji w zasadzie, więc bardzo ważnym trybikiem w całej tej machinie półświadka. Ale… natura nie znosi próżni jak twierdził pewien kapłan Gonda, więc…- coraz bardziej skupiony na pieszczeniu łydki Kathil półelf nie zwracał na nic uwagi, a Kathil mogła się przyjrzeć jego rosnącej ekscytacji, nawet mimo faktu stygnącej wody.-... nawet jak go zabraknie pojawią się na jego miejscu nowi. Z tego co wiem Lazarre nie ma zastępców. Wszystkie interesy prowadzi sam nie ufając nikomu.
- Uhmm… dokładnie… a czy obecne trudności nie są dobrym momentem? Zazwyczaj podczas … trudności, to lichwiarze zarabiają najlepiej. Już pierwsze wpływy z Ordulinu by były dla ...organizacji… których część można przeznaczyć na Bragstone? - uśmiechnęła się Kathil. - A poprzez lichwiarza można powoli przejmować kontrolę nad gangami korzystającymi z usług, zacząć prowadzić rozmowy, negocjacje… Co o tym sądzisz?
- Po pierwsze… jeszcze nie ma mojej organizacji w Sembii, a po drugie… to nie… bankierzy i lichwiarze i kupcy… nie dają kontroli nad gangami. Wyobrażasz sobie, żeby groźny bandyta drżał przed jakimś liczykrupą?- zaśmiał się półelf podwijając suknię i odsłaniając kolano Kathil.
- Och, wiem, że nie ma. Ale od czegoś chcecie zacząć. A co do groźnego bandyty… jeśli musiałby jechać kawał drogi by spieniężyć łupy lub uzyskać coś w zamian za zastaw…. to wszystko zależy od liczykrupy i jego umiejętności negocjacji. Mówimy tutaj nie o lichwiarzu, który obsługuje pierwszych lepszych z ulicy ale takim, który siedzi ja lalkarz i steruje laleczkami. Dlaczego nie ma nikogo innego jak on? Trzyma gangi w szachu? Ale jak. Czemu pozwalają mu na nabieranie tak wyjątkowej pozycji? Hm? - plusnęła wodą w twarz Jaegere.
- Och… To niezupełnie tak moja droga. W Ordulinie jest jeszcze kilku innych paserów i lichwiarzy działających tak jak Lazarre, tyle że on ma najlepszych klientów w mieście i przez to zgarnia największe zyski.- zaśmiał się półelf.- I poza kilkoma najemnikami i ochroniarzami nikim nie steruje, ot pożycza pieniądze na działalność z której spodziewa się zysku, lub nie pożycza… ale nikomu poleceń wydać nie może. To tylko lichwiarz moja droga.-
- Rozumiem jaki ma zawód, Jaegere - chciała coś jeszcze dodać ale machnęła w końcu ręką - Więc jest ci obojętne co się z nim stanie? - zabrała nogę i wstała z krzesełka.
- W zasadzie tak… łatwiej go będzie zastąpić niż przejąć pewnie.- splótł dłonie razem opierając się na brzegu wanny i zerkając na dziewczynę.- Widzę, że jego kwestia jest dla ciebie ważna. Jeśli chciałaś mnie przekonać do pomocy, przy rozwiązaniu jego problemu, to cóż… nie musiałaś, wszak tak czy siak… prędzej czy później i tak byśmy się nim zajęli. Możemy ci pomóc.
- Źle mnie zrozumiałeś. Ja zamierzam się nim zająć. Myślałam, że będziesz zainteresowanym tym jako przedstawiciel swej organizacji. Jeśli nie, to cóż - Kathil rozłożyła ręce - to nie. - wzruszyła ramionami.
- Ależ jestem zainteresowany… i to bardzo.- uśmiechnął się Jaegere wstając i splatając ramiona razem.- Zarówno losem Lazarre jak i twoim. Co więcej… bardzo ciekawi mnie jak to rozegrasz. Moich pracodawców też. Zastanawiam się tylko czy przyglądać się z boku czy też skorzystać z tego co mam teraz i wesprzeć twoje działania.
- To już jak wolisz - Kathil podała ręcznik Jaegere oplatając nim biodra mężczyzny - w każdym bądź razie… mam pewien pomysł… ale to wszystko w swoim czasie. - zaplotła brzegi ręcznika i cmoknęła tors półelfa.
- Z chęcią subtelnie cię wspomogę w tym dziele… możesz to zresztą potraktować jako test. Myślę że nie trzeba będzie nic lepszego wymyślić.- mruknął Jaegere obejmując nagle Kathil w pasie i przyciągając do siebie.- A skoro to już jesteś, to nie wypuszczę cię w tej sukni…- i zaczął całować namiętnie jej usta. Kathil przez dłuższą chwilę rozkoszowała się pocałunkami Jaegere a gdy w końcu odsunęli się na chwilę by złapać oddech spytała:
- A co ze… eeee… smokiem? - w tej chwili rozkojarzona pieszczotami ust półelfa nie mogła do końca zebrać myśli.
- Może kiedyś ...przy okazji?- mruknął Jaegere zaczepnie muskając ustami raz górną raz dolną wargę Kathil i delikatnie masując jej pośladki, podczas podciągania sukni w górę. Półorczyca zaś milcząco realizowała swą rolę strażniczki oparta o drzwi i cichutka jak myszka.- Lazarre to możliwość ubicia dwóch ptaszków jednym kamieniem.-
- Dobrze więc - dłonie Kathil muskały ciało i ramiona półelfa. - Gotowy? - uśmiechnęła się nagle.
- Mam wrażenie, że już znasz odpowiedź, co?- poczuła wąskie palce Jaegere na swych pośladkach, ciepłe i smukłe… i dotykające czule. Delikatny chłodny powiew mieszał się ze świadomością robienia niegrzecznych rzeczy… i to przy świadku. Znała odpowiedź, widziała ją w wannie i tuliła się do niej.
- Nie wiesz czy służba zebrała rzeczy po naszym pikniku? - zajrzała w oczy kochankowi - Czy może zostały tam po naszym małym soiree?
- Chyba zebrali wszystko? Ale mogę posłać Gaivrę by przyniosła co tylko sobie zażyczysz, lub przyprowadziła.- cmoknął czubek jej nosa zaczepnie.
- Może na łonie natury opowiesz mi jeszcze swoje sekrety z dzieciństwa… pamiętam, że nasze ostatnie wspominki były niezwykle … ciekawe? Spotkajmy się za 10 minut?
- Zgoda… coś przynieść?- mruknął niechętnie wypuszczając Wesalt z objęć.
- Pled, wino lub szampana, siebie… dobry nastrój - musnęła dłonią brzuch półelfa zatrzymując palce na brzegu ręcznika. - A ja mam coś przynieść?
- Suknię ze strategicznymi brakami w kroju.- wymruczał żartobliwie Jaegere i nachylił się by szepnąć wprost do jej ucha.- Choć nie wiem jak długo skupię się na tej rozmowie… już mnie korci, by rzucić cię na łóżko i posiąść cię w szale dzikiej namiętności.
- To dobrze… przynieś tę chęć ze sobą - Kathil uciekła ze śmiechem by w swej garderobie wyszukać jedno zapomniane wdzianko, na które narzuciła leciutki płaszczyk i ruszyła na spotkanie w ogrodach.
Zbliżając się do miejsca schadzki powoli rozsuwała poły płaszczyka by poruszać kusząco biodrami i by wprawić wszystkie ozdoby w lekkie podzwanianie i ruch.
- Więc jak… opowiesz mi o swoim dzieciństwie? - mruknęła.
- W tej chwili ciężko mi myśleć… o dzieciństwie.- półelf przyniósł pled i wino w butelce. I nic więcej. Uśmiechnął się lubieżnie i rzekł.- Nie będzie ci przeszkadzać picie z gwinta?
Kathil zabrała butelkę z jego rąk i wypinając lekko pupę pochyliła się by się napić wina z butelki.
- A tobie? - zakręciła wypiętymi pośladkami.
- Co mi? -mruknął Jaegere zaborczo chwytając za pośladki dziewczyny i sprawdzając zachłannie ich sprężystość. Ubrany w obcisłe spodnie i białą koszulę wyglądał jak romantyczny kochanek, ale spodnie, nawet w mroku nocy nie mogły ukryć jego reakcji.- Samolubnie stwierdzę, że tęsknię za twoimi usteczkami, w strategicznych obszarach.-
- Czy nie będzie przeszkadzać jak będę pić z gwinta - ponownie obejmując ustami szyjkę butelki tym razem dużo bardziej sugestywnie. - A jakie to obszary? Pokażesz?
- Pokazać… czy poprowadzić twoje dłonie?-wymruczał do ucha Kathil, sam jednocześnie sięgając dłonią do przodu i sugestywnie muskając palcami bieliznę kochanki. Wiedział czego szuka i kciuk stanowczo zataczał kółeczka po wybranym przez nieco celu. Jaegere już bardzo dobrze znał jej ciało, co powodowało, że wiedział gdzie ją dotknąć by poczuła przyjemność i coraz bardziej wiedział… jak.
Sapnęła zdradzając się zbyt szybko:
- Jeśli tęsknisz za mymi ustami to pokaż… - odwróciła się by sięgnąć jego ust. - Tu? - spytała z psotliwą minką małej dziewczynki przeczącej ponętnemu strojowi.
- Nie jestem aż tak cnotliwy… by chodziło o ten… obszar.- ale i tak skusił się na jej usta. Wodził wargami po jej policzku, po czym językiem smakował kropelki alkoholu na jej wargach. Dłońmi pochwycił za zdobione klejnotami ramiączka i zsunął je delikatnie drżącymi dłońmi w dół, by całkiem oswobodzić jej piersi od ciężaru klejnotów.
- Nie? - wyszeptała drażniącym szeptem całując wargi kochanka i pozwalając mu rozebrać ją z ozdób. - To gdzie.. tu? - zsunęła pocałunki na jego szyję i tors, który obnażała powoli rozpinając koszulę.
-Cieplej…- westchnął półelf, sam delektując się odkrytymi krągłościami kochanki i masując je leniwymi acz stanowczymi ruchami dłoni. Przymknął oczy skupiając się na jej dotyku i sam… podobnie przyjemnymi muśnięciami budząc przyjemne doznania w ciele Wesalt. Był dobry… i podstępny w bardzo przyjemny sposób, gdy jego kciuki ocierały się o jej napięte szczyty piersi. I bezpruderyjny co pozwalało wszak im obu eksperymentować w zabawie.
- Mmmmmm - przesunęła się za jego plecy by ściągnąć koszulę i przycisnąć do jego ciała kąsając lekko skórę w okolicy łopatek. Dłońmi zaś wyciągała poły koszuli zza paska spodni by nagle leciutko przesunąć palcami po jego podbrzuszu.
- Tu? - spytała ocierając się piersiami o obnażoną, ciepłą skórę jego pleców.
- Muszę przyznać że jesteś coraz bliżej…- mruknął Jaegere, wodząc palcami po skórze przedramion kochanki i nie zamierzając jej przeszkadzać w badaniu swego ciała.
Całując i kąsając ramiona i plecy kontynuowała zatem rozpinanie spodni i eksplorację tego, co też one skrywały.
- Tak? - spytała drażniąc ukryty skarb półelfa - Czy jednak wolisz usta i … język?
- Stawiasz mnie przed trudnym dylematem… acz mile wspominam naszą rozmowę w ogrodzie… tą pierwszą.- szepnął cicho, gdy zwinne palce Kathil sprawdzały czy jej ogier jest gotów do hasania. Był, twardy nieustępliwy pogromca… kobiecych… “serduszek”. Ale czy miała teraz ochotę obejmować go ustami? Czy też może lepiej skłonić Jaegere do wykorzystania go w bardziej… przyjemny dla niej sposób?
- Aaaa słodkie wspomnienia - mruknęła Kathil - ale wtedy… musiałeś mnie złapać. - ponownie zagrała palcami lekko na podbrzuszu i męskości półelfa by pod nosem wypowiedzieć zaklęcie niewidoczności. Ostatni wers wypowiedziała odsunąwszy się wcześniej od Jaegere.
- Jesteś straszna…- mruknął zamykając oczy i wsłuchując się.- Ale tym razem mógłbym zawołać moją przewagę… Czarownika na mych usługach. Niestety pewnie musiałbym się po wszystkim podzielić złapaną nimfą?
Bardka powolutku niemalże bez oddychania odsuwała się od półelfa. Wiedziała, że głos naprowadzi go natychmiast na jej trop więc nie odpowiadała.
Lubiła się z nim droczyć. Bardzo.
Poruszył się w jej kierunku powoli i złowieszczym tonem… cóż, w jego mniemaniu, złowieszczym tonem pogroził.- Jak cię złapię to pochwycę cię mocno lisiczko i posiądę równie mocno za karę.
Odsunęła się ponownie na kilka kroków by oddalić się. Potem w bok i dalej by zmylić pościg.
- Najpierw…. musisz… mnie… złapać…. - wymruczała chowając się za krzakami róż.
- Też prawda….- wymruczał półelf podążając ostrożnie za jej głosem, delikatnie zbliżając się do kwiatków i kalecząc palce prawej dłoni o kolce. Otworzył oczy i rozejrzał się.- Może więc jakieś negocjacje, co?
Przeszła za krzak po przeciwnej stronie:
- Pozbądź się ubrania? - zaśmiała się cicho uciekając dalej.
-Tooo… zgoda…- Jaegere otworzył oczy, jego dłonie wylądowały na jego twardych pośladkach, którymi zaczął powoli i nęcąco kręcić na oczach dziewczyny. Jeszcze nie zabierał się za rozbieranie, ale już zaczął nucić.
- O la la! - mruknęła Kathil - to mi się podoba! - zatrzymała się w pół kroku.
Powoli biała koszula zsuwała się w dół odsłaniając jego plecy, nie wiadomo kiedy strącił ją z ramion, ale teraz opadała wzdłuż ramion w dół, gdy Jaegere nucił zmysłowo kręcąc pośladkami.
- Powinno… potrafię zjawiskowo tańczyć… sam.- mruknął na moment przerywając pieśń.
- Mmmmm co jeszcze potrafisz...sam? - spytała dusząc chichot.
- Może..- dłonie mężczyzny pieściły jego skórę brzucha i pleców, gdy zwinnie samym nogami pozbywał się butów ze swych stóp. Wypinając przy tym prowokacyjnie krągłości swego zadka… prosto w kierunku gdzie niedawno słyszał jej głos.- A co ty dasz w zamian?
- Usta zgodnie z życzeniem… tak jak pierwszej nocy… Mmmm lubię tę pupcię. - zachichotała.
- Powinnaś…- zaśmiał się cicho Jaegere, nadal kręcąc tyłkiem zachęcająco. Oswobodziwszy się z butów, zabrał za rozpinanie spodni czemu towarzyszyły ruchy bioder.. energicznie wychylenia w przód i w tył. Jednoznacznie kojarzący się ruch, któremu powoli towarzyszyło osuwanie się ciasnego materiału spodni i odsłanianie przepaski biodrowej, która unosiła się znacząco pod wpływem ukrytego sztyletu półelfa.
Kathil wyprysła ze swej kryjówki nagle popychając Jaegere na ziemię ze śmiechem i przeturlała się wtulona w ciało kochanka.
- To było za wiele! Za wiele kuszenia! - sięgnęła ustami jego ust i dłonią napiętej broni.
- Masz cudowne paluszki.- mruknął drapieżnie przyciągając jej głowę do siebie i całując namiętnie i zachłannie. Spragniony i gorący...jego skóra była bardzo ciepła, a ów obiekt czułości palców Kathil napięty niczym..struna. Nie. Złe określenie…. niczym taran gotowy do szturmy. Twardy obiekt pożądania. Wesalt znała go i wiedziała jak sprawnie Jaegere go używa.
- Zaraz zamienię je na coś innego - Kathil zaczęła osuwać się po ciele Jaegere zostawiając szlak pocałunków i liźnięć powoli kierując się ku mieczowi półelfa. W końcu spełniła swą obietnicę, otulając jego naprężony, gorący oręż ustami i rozpoczynając słodkie tortury.
Był w jej władzy...ciepły i delikatny pod muśnięciami jej języka, rozpalony i drżący… oplótł jej kark nogami, dłońmi głaskał po głowie.. gdy jego oręż wynurzał się i zanurzał w słodkiej otchłani jej ust. Był co raz bardziej gotów, coraz bardziej drżący… by złożyć jej hołd. Jej urodzie i pożądaniu, bo ta “opuchlizna”... była dziełem jej urody.
Kathil doprowadziła go do samego szczytu poruszając ustami i drażniąc, zmuszając go do głośnego wyrażenia swej rozkoszy, którą przyjęła z zadowoleniem.
Gdy leżał zniewolony i rozleniwiony pieściła ustami jego uda i podbrzusze:
- Tooooo czego nie wiem o tobie jeszcze mój miły Jaegere?
- Och wielu rzeczy… ale zauważyłem, że ja zdecydowanie wiem mniej o tobie niż ty o mnie.- półelf usiadł, a jego dłonie wplotły się w jej włosy.- A teraz moja kolej… rozkoszowanie się twym ciałem… na zagranie nim jak na rozkosznym instrumencie.
- No to pytaj… za jedno pytanie ja zadam dwa. Odpowiadamy szczerze - zaśmiała się i podsunęła do góry układając się całym ciałem na półelfie.
Chwycił ją za ramię i obrócił… znalazła się plecami na kochanku. I poczuła jego dłonie… jedna sprawdzała drapieżnie sprężystość jej biustu. Druga wślizgnęła się między jej uda, szukając znajomych punktów do masowania.
- Co wiesz o swojej rodzinie baronesso? Pamiętasz ją może? Kto wie czy nie masz sióstr, braci… nie myślałaś o odszukaniu ich?- zamruczał wprost do jej ucha, po czym i ten fragmencik jej ciała zaczął pieścić wargami i językiem.
- Nie pamiętam… - poddawała się pieszczotom i droczącym ruchom palców nie mając jak odwdzięczyć się. Wyprężyła się na ciele Jaegere wplatając dłonie w jego włosy i po omacku szukając ust. - I nie… nie myślałam…
- A czemu cię interesuje moja rodzina? Ty masz rodzeństwo?
- Tak. Mam brata… bliźniaka.- wyjaśnił cicho i cmoknął delikatnie jej usta, palcami mocniej poruszając między jej udami, muskając wrota jej rozkoszy, wszak już gotowe do podboju… i spragnione zdobywcy.- Byłem… ciekawy.- jego dłoń robiła się brutalniejsze, gdy ów masaż jej piersi przybierał bardzo na intensywności. Ściskał raz delikatnie, ale częściej mocno… co pomagało rozgrzać jej ciało podczas chłodów tej nocy.
- Hmmm bliźniaka… pracujecie ….razem? - jęknęła przeciągle w usta Jaegere - Jak ...cię… rozpoznam?
- Nie rozpoznasz…- zaśmiał się cicho Jaegere.- Mój brat nie przebywa w Sembii, nie pracuje ze mną. Nie chce mieć nic wspólnego. Zresztą… on jest delikatny i obecnie jest.. - zaśmiał się cicho sięgając odważnie głębiej w jej wrota rozkoszy i stanowczo poruszając palcami podobnie jak mocno ściskał jej piersi, jakby chciał wycisnąć z nich nektar. Drżąca i pieszczona przez kochanka Kathil czuła też, że jej półelf nabiera na nią ochoty, gdy mimowolnie ocierała się o niego pupą wijąc się pod jego pieszczotami.-... członkiem haremu pewnych kupców w… Calimshanie. Osobistą zabawką obojga małżonków. I jest szczęśliwy.
Sięgnęła między swe uda by podrażnić napierającą na jej pośladki męskość Jaegere.
- A Ty tęsknisz za… nim - ostatnie słowo wykrzyczała, gdy palce półelfa trącały nuty rozkoszy głęboko w jej ciele.
- Troochę…- mruknął Jaegere coraz bardziej pobudzony co czuła Kathil gwałtownie sama drżąc od ruchów palców półelfa między swymi udami.- Trochę… czasem pisze list.
Cmoknął usta dziewczyny dodając.- Jaka pozycja... teraz… cię kusi?
Bardka naprowadziła oręż Jaegere i powolnym ruchem bioder nasunęła się na nią. Po czym powoli usiadła i przechyliła. Kontynuując powolne ruchy zaczęła ujeżdżać Jaegere odwrócona do niego plecami. Z ciałem wygiętym w łuk i wypiętymi pośladkami, odwróciła twarz:
- Ty też byłeś w haremie?
- Tttak.. bbyłem… w Akhatli… jako seksualny niewolnik…- półelf uniósł się do pozycji siedzącej.. z trudem. Jego dłonie zacisnęły się drapieżnie na kusząco podskakujących piersiach Kathil, która poruszała się gwałtownie na kochanku próbując wydusić z niego doznania i pozwolić się przeszywać jego twardą obecnością. Raz za raz rozkoszując się tym faktem i płynącymi z niego doznaniami.
- I … jak… się… uwolniłeś? - Kathil ledwo co kontrolowała swoją rozkosz prowadząc zdecydowanie i bezlitośnie Jaegere wraz ze sobą ku szczytowi.
- Zosstaaałeeemm… uwooolniooony z offertąąąą praaacy… móóóój braaat… lubbbiił swą roobotę.- wydyszał z trudem półelf mocniej ściskając jej piersi i więziąc w swoich dłoniach, każdy ruch bioder Kathil czynił go wyraźniejszym w jej doznaniach. Każdy gwałtowny ruch jej bioder doprowadzał ich na szczyt… aż z jękiem głośnym i swobodnym Jaegere oddał trybut swej kochance… dowód jej kunsztu wypełniający ją.
Sama Kathil wykorzystała jeszcze chwilę namiętności by samej dobić do brzegu i opadła na półelfa z jękiem rozkoszy na ustach.
- Jak mu na imię? - wydyszała.
- Helvenir… acz teraz jest znany, jako “Kwiat dwóch nocy”... czy też “Miecz o dwóch ostrzach”...- zamyślił się Jaegere.- Czy jakoś tak… ich rodzimy język jest trudny.
- Romantycznie… - uśmiechnęła się Kathil przekręcając by wtulić się do boku półelfa - A czemu nie chce mieć z tobą nic wspólnego?
- Nie pochwala moich wyborów… Jest delikatny. Ubiera się w… jak to określił mój znajomy: jak kobieta gdyby była mężczyzną.- wyjaśnił Jaegere tuląc dziewczynę do siebie.- Brzydzi się przemocą, mdleje na widok krwi.
- To w takim razie dobrze, że trafiłam na Ciebie - pocałowała policzek kochanka - Wracamy do pałacu? Robi się chłodno… a tam ...wygodne łoże w mej komnacie.
-Chodźmy więc…- wymruczał głaszcząc ją po pośladku.- Wygodne łoże i inne wygodne meble.
- Zgadza się - podniosła się wyciągając dłonie do mężczyzny. Wtuliła się w niego, i oboje osłonięcu pledem ruszyli do posiadłości.
 
corax jest offline