Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2016, 21:24   #120
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Krew…. wszędzie krew, lepka ciepła posoka.

Eksplozja krwi… Ścieka. Zapach posoki go przytłoczył. Wrzask… Ange krzyczy. Ange… Bruce’a siostra.

Widziała… to co on… Ange widziała jak… on ginie.
Connor krzyczy… panikuje. Chce uciekać. Potwór.


Świat Beara rozbił się na niepowiązane ze sobą obrazy, dźwięki, emocje… Szok wywołany groteskową śmiercią Bruce’a sparaliżował na moment Bobby’ego. Nie był on w stanie się ruszyć, odezwać i myśleć.
Świat… stał się groteskowym kolażem obrazów, dźwięków, koszmarów… W końcu Bear się wzdrygnął i spojrzał półprzytomnie na bestię i na Connora. Dotarły do niego jakieś dźwięki… z których zszokowany i przerażony umysł Bobby’ego starał się złożyć sens.
- Spie… ajmy stą… e wiem... gdzie... ozostań... chu!... Wiem… idiotycznie… cnej sytuacji...staraj… zjeść … Bear... sugestie?! -
Bobby przyglądał się Connorowi półprzytomnym spojrzeniem pełnym przerażenia. Sytuacja przerastała go… Bobby’ego Barkara… prostego chłopaka z Missouri.
Sugestie ? Sugestie dotyczące czego? Te krwawej plamy, ten spanikowanej szarpiącej się z Connorem dziewczyny, tego przeklętego namiotu? Bobby nie był mózgowcem, ta cała metafizyka go przerastała.
Ta cała sytuacja go przerastała. Najpierw walczyli z wendigo, potem z żywym trupem… Bobby już zaczął się gubić nie tylko w samej sytuacji, ale i w kwestii zagrożenia. Tyle tu mądrych głów… Czemu nikt nic nie wymyśla? On… pisał książki co prawda, ale były to zwykłe poradniki wędkarskie. Żadna tam wielka filozofia. Grał w football amerykański w czasach uczelni, ale nigdy nie był rozgrywającym. Nie dowodził w wojsku, nie miał predyspozycji… do dowodzenia. Jąkał się. Jak mógł dowodzić? Bóg stworzył Bobby’ego do słuchania innych…. A teraz.

Sugestie?

Jakie do cholery sugestie?! Barker panikował dotykając dłonią plam krwi na ubraniu. Oddech przyspieszał gwałtownie, usta… odmawiały posłuszeństwa.-MMmmmuuu..mmmmm...ummm..ssssi….mmmmmyyyy.-
Wycelował z rakietnicy w stwora, ale czy to coś da? Czy ma sens?
-Oggień…- wydukał i zerknął spoglądając w kierunku i wskazał palcem na Japonkę- Ona mmmóóóffwwiła ooo.. ggaaazie… bbbuttli… ppprrooo… Trzeba użyć nnna pottttffwoorze.. wyssadzić… pooddpppalić… zzaaanimm fffw pełni… może ttyyymm razzzeeem sieee udaaa zabbbić… rakiietnicaaa… nie mmaa tttakiej ppppary ffw sobbie. A pootemm… możeeeemyyy ućććciekać… czczemu nie.-
Podszedł do szarpiącej się Ange w objęciach Connora. Objął dłońmi jej głowę i zmusił do patrzenia sobie w twarz.- Ddddorrfwieemyy tttegoo sku...rrrr...wwwwieeelaaa… któóóryyy zabiiił ciii braaataa… Obbiecuję.-
Łatwa do dania obietnica, zważywszy że albo dorwą tą bestię, albo ona wykończy ich.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-03-2016 o 11:00. Powód: POPRAWKA
abishai jest offline