- O nie, niczego nie odwołujemy - Liz nie wahała się ani sekundy nim odpowiedziała na słowa Kinga. Jeszcze czego… Tyle przygotowań miałoby pójść na marne? Nie wspominając już o tym, że wreszcie się jej udało wymusić swój udział na niechętnym Thompsonie. Jeszcze by się rozmyślił, co zdecydowanie nie byłoby miłe i niejako także bezpieczne.
- Oczywiście - dorzuciła, powracając do pytania wspomnianego mężczyzny. - Zakupy… Wszak to sama przyjemność - dodała wesoło. To, że raczej owa wesołość na pokaz była, nie musiało zostać obwieszczone publicznie. - Teraz zaś chodźmy. Debatowanie na korytarzu nie wydaje się najlepszym pomysłem. - Jej spojrzenie uciekło na krótką chwilę w kierunku policjantów, których obdarzyła wdzięcznym uśmiechem nie sięgającym jednak oczu. Jako, że czekanie nie było w jej stylu, ruszyła przodem nie oglądając się na pozostałych. Zdecydowanie zmiana scenerii była potrzebna. |