A moim mottem od wakacji stało się zdanie, które przeczytałam na końcu śpiewnika <lol> mojego dobrego znajomego: Żyj, a nie istniej. I tak takie ciekawe, mądre i życiowe mi sie wydało. Że w życiu nie chodzi tylko o to, żeby sobie być, istnieć i nic więcej. Ale żeby prawdziwie żyć... Żeby coś przeżyć w ciągu tego czasu, który został nam dany, żeby wykorzystać go najlepiej jak tylko umiemy.
Ohoo, zebrało mi się na przemyślenia egzystencjonalne :P
__________________ Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna! |