Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2016, 13:48   #3
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Adrian Lewis.
Mimo, że znali się już jakiś czas Aaron nadal niewiele o nim wiedział. Nie było w tym chyba nic dziwnego. Adrian był urodzonym przywódcą. Człowiekiem, którego przyjaźń zdobyć łatwo, za to szacunek trudno.
Tak się składało, że Aaron zdobył sobie zarówno jedno jak i drugie. Nie było w tym chyba nic dziwnego, skoro Adrian powierzał mu życie swoje i swoich najbliższych.
Cholera.
Choleracholeracholera...
Choćby z tego powodu Apfelbaum czuł się marnie. I, choć zagadnięty, odpowiedział uśmiechem, czuł jak boli go serce.
Szlagszlagszlagszlagszlag...
Aaron raz jeszcze zatoczył łuk wokół południowej granicy posiadłości, z zawodowego przyzwyczajenia obrzucając spojrzeniem teren obiektu. Nikogo. Nic.
Na razie.
Młody mutant nerwowym gestem przeczesał krótko przycięte ciemne włosy. Lekko drżącą ręką rozluźnił jedwabny krawat, poprawił ciemną marynarkę i odprasowaną koszulę. Przechodząc obok wejścia do posiadłości obrzucił spojrzeniem kałużę, pozostałość po wczorajszym deszczu.
Aaron miał wszelkie prawo uważać się za mężczyznę przystojnego. Krótko przycięte ciemne włosy, regularne semickie rysy, gibka muskularna sylwetka, tworzyły archetyp Żyda-twardziela. Niemniej, błąkający się po pełnych wargach krzywy uśmiech nie świadczył o zadowoleniu, raczej o zdenerwowaniu.
Zataczając kolejny łuk wokół posiadłości Aaron wymienił skinięcie głową z kolejnym ochroniarzem. W tej chwili rozległ się cichy wibrujący dźwięk przychodzącej wiadomości. Apfelbaum sięgnął do kieszeni.

Cytat:
Zapomnij.
O.K.
Aaron przez chwilę przyglądał się wyświetlaczowi telefonu. Po czym skasował wiadomość.
Raz jeszcze zataczając łuk po raz kolejny wymienił pozdrowienie z kolegą, tym razem prosząc go by przepatrzył wschodnią granicę posiadłości. Mężczyźni rozeszli się. Przez chwilę Aaron był sam na południowej granicy obiektu.
Rozejrzawszy się po okolicy użył telepatycznej sondy. Wyczuł ich. Ich obecność. Determinację. I, ponad wszystko, ich nienawiść.
Był sam. I wiedział co musi zrobić. Po około dziesięciu minutach samotnego nasłuchiwania otworzył wreszcie oczy.
Wiedział co musi zrobić.
Adrian. Musiał go chronić.
Czując wzbierającą determinację Apfelbaum skierował się w stronę wejścia do domu polityka.
Adrian Lewis.
Był blisko.
 
Jaśmin jest offline