Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2016, 23:12   #9
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Już?
Zaskoczony co niemiara Shade otworzył oczy.
Już dzwon ogłosił początek dnia? To było co najmniej dziwne, bo on był pewien, że dopiero co, przed sekundą niemalże, zamknął oczy. A tu nie dość, że bije dzwon, to na dodatek księżyc zniknął, a noc zamieniła się w dzień. Szary i ponury, ale dzień. Dzień który nie zaczął się wizytą strażników, co Shade, korzystając z tego, że nikt na niego nie patrzy, przyjął z westchnieniem prawdziwej ulgi. Nie był pewien, czy zdołałby zachować kamienną twarz i znieść bezpośrednią konfrontację ze strażnikami.
Czy potrafiłby stać jak słup soli i nie drgnąć, podczas gdy jego pokój zostałby wywrócony do góry nogami? Co prawda w pokoju nie miał nic do ukrycia, ale sam fakt rewizji z pewnością nie wpłynąłby dobrze na jego samopoczucie.
Nie tylko strażnicy zawiedli. Również 'szarzy' mieszkańcy tego miejsca zachowywali się nieco inaczej, niż to Shade zapamiętał z poprzedniego dnia. Miast tłumnie wylec na ulice, poruszali się w niewielkich grupkach.
Zaszło coś, o czym Shade nie wiedział?
Najważniejsze jednak było to, że dźwięk dzwonów nie oznaczał konieczności pozostania w pokojach, a to dawało szanse, że uda się zrealizować wczorajszy plan.

Dołączywszy się do jednej z grupek Shade ruszył powoli w stronę klasztoru. I chociaż nie rozglądał się na wszystkie strony, to trudno było nie zauważyć scen, jakie rozgrywały się przed bramą miejską.
Czy za wielką bramą kryła się wolność?
Nawet jeśli, to Shade nie bardzo wiedział, jak by się na tę wolność wyrwać - przynajmniej nie przez wspomniana bramę.
Co gorsza zdawać się mogło, że dla niektórych owa wolność właśnie się skończyła, bowiem powóz dostarczył nowych delikwentów, wyglądających na równie obojętnych, jak pozostali mieszkańcy tego ponurego miejsca, i równie obojętnych na to, co robią z nimi strażnicy.
Czy ci ostatni robili to, co robili, bo mieli takie rozkazy, czy też bawili się w najlepsze, kopiąc i popychając nic nie rozumiejących, bezmyślnych niczym marionetki, biedaków.
Czy ja też taki byłem, pomyślał z pewnym niepokojem Shade.
Nie pamiętał nic.
Podobnie jak nie pamiętał, po co wszyscy chodzą do klasztoru. Czy on kiedykolwiek tam był?

Wnętrze nie przypominało mu nic. A raczej przypominało, jednak nie pamiętał, by kiedykolwiek znajdował się w tym akurat miejscu. Kojarzyło mu się to z jakimiś ceremoniami. Długimi. Nudnymi. Usypiającymi wprost.
Tylko po co spędzać tutaj takich, co nie mają pojęcia, co się wokół nich dzieje? Ktoś się nudził i wymyślał sobie zajęcia? A może to była kara? Tak jak barmanka musiała obsługiwać klientów karczmy, tak samo tu ktoś stanie koło ołtarza i wygłosi mowę? Gdyby wystąpił ktoś podobny do barmanki, w podobnym stroju... Może by się i dało jakoś przeżyć nawet najnudniejszą przemowę na najnudniejsze tematy...
Gorzej, gdyby to był mężczyzna...

Oczekiwania Shade'a spełniły się, przynajmniej w początkowej fazie, bowiem niewiasta, która pojawiła się obok ołtarza, miała twarz i figurę miłe dla oka. Co prawda była przyodziana, lecz jej strój więcej odsłaniał, niż zasłaniał. A skoro prelegentka była interesująca, to może i wykład, przemowa czy kazanie (czy z tym tam wystąpi seksowna panienka) będzie - wbrew wcześniejszym podejrzeniom - ciekawe?

Ku zaskoczeniu Shade'a słów w wystąpieniu kobiety zbyt wiele nie było, a jedyne, czego Shade żałował, to to, że usiadł zbyt daleko... Rozsądek, który wcześniej nakazał trzymać się dość blisko wyjścia, zemścił się dość boleśnie na pragnieniach Shade'a, który z zawiścią spoglądał na szczęśliwca, który na oczach wszystkich zażywał rozkoszy - co było widać i słychać.
Czy to nią zabawiali się strażnicy, którzy co jakiś czas znikali w klasztorze?, pomyślał. Jeśli tak, to nie dziwił się im w najmniejszym nawet stopniu. Naga barmanka nijak nie mogła się równać z tym uosobieniem seksu...

Rozczarowanie, zazdrość i nadzieja, że takiej ognistej niewieście nie wystarczy jeden mężczyzna, rozwiały się niczym poranna mgła, gdy nastąpił niespodziewany finał rozgrywającej się przed oczami Shade'a sceny. A Shade wszystkiego się spodziewał, ale nie tego, że kobiecie wyrosną skrzydła. Mniejsza zresztą o skrzydła i ogon. Normalnie liczyły się cycki i to, co kobieta miała między nogami. Skrzydła byłyby egzotycznym dodatkiem... Jednak najzgrabniejszy nawet tyłek przestawał kusić, gdy ostatecznym efektem zbliżenia była śmierć, na dodatek nie śmierć z rozkoszy.
Shade nie miał pojęcia, czy los nieszczęśnika zdołałby go powstrzymać przed ruszeniem w stronę ołtarza. Czy gdyby uskrzydlona niewiasta wskazała teraz jego... Czy poszedłby do niej, nie zważając na to, jak się skończy chwila przyjemności?
Na szczęście nie musiał sprawdzić, czy zdoła się oprzeć seksualnemu magnetyzmowi dziwki-morderczyni. Dzwon przerwał ceremonię zanim krzyżówka pięknej niewiasty z sępem jaszczurką wybrała sobie inną ofiarę. Ku wielkiemu zadowoleniu przynajmniej jednej z potencjalnych ofiar.

Gdy tylko za suką z piekieł rodem zamknęły się drzwi, a tłum bezmyślnych widzów zaczął opuszczać salę, Shade ruszył za Rolandem w stronę drzwi, które - taką miał nadzieję - prowadziły do podziemi i do wyjścia na swobodę.
Niepokoiły go jednak otoczone mackami latające oczy, od których nie udało im się uciec i które poszybowały za nimi aż na schody, gdzie na uciekinierów czekała kolejna niespodzianka. Nader niemiła - zakuty w stal strażnik.
Wezwały go oczy, czy po prostu uciekinierzy na skutek pecha znaleźli się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie? Tego Shade nie wiedział. Wiedział za to, że znaleźli się w poważnych kłopotach. I ze trzeba było coś zrobić...
Nie do końca jednak wiedział, co.
Czy mikstura wystarczy?
 
Kerm jest offline