— Popierdoliło cię, ja mam ją uspokoić?! — wykrzyknął rozgniewany mężczyzna. — [i] Nawet nie mam pojęcia, jak obchodzić się z laskami… — dokończył, wymachując z rezygnacją ramionami, lecz widząc, że Arthur znajdował się już w połowie drogi do zemdlałego chłopaka, zacisnął zęby i odwrócił się na pięcie. „Boże jedyny, ile ja bym dał za to, aby to mi przypadła ta robota” — Pomyślał sfrustrowany.
Pierwotnie miał zamiar podbiec do rozhisteryzowanej nastolatki, jednak tłumy wrzeszczącej młodzieży zagrodziły mu drogę. Nie reagowali oni na jego wykrzykiwane prośby i nakazy uspokojenia się, co spowodowało, że mutant zmienił podejście. „Dobra Jack, to nie jest jakiś blockbuster, gdzie główny bohater potrafi, przemawiając do ludu, skłonić go do srania złotem. Potrzebujesz planu i to szybko. Na szczęście takie sytuacje to dla ciebie nic nowego, więc po prostu rób to, co zawsze. Najpierw dostań się do dziewczyny” .
Zamknął oczy i skupił się na kawałku ziemi przed roztrzęsioną dziewczyną. Kiedy otworzył oczy, to, jak dostrzegał świat, uległo sporej zmianie. Wszystko było rozmazane, cienie zdawały się pochłaniać światło, a jedynymi dostrzegalnymi kolorami były czerń i biel. Sam Shadow czuł się lekki i nieograniczony prawami fizyki. Do pewnego stopnia pokrywało się to z rzeczywistością. Jakkolwiek by nie było, przemienił się w czarną chmurą mogącą błyskawicznie dostać się tam, gdzie chce, przenikając po drodze przez wszelkie fizyczne przeszkody.
Kiedy dotarł już na miejsce, wrócił do swej normalnej normy i chwycił dziewczynę za ramiona. Starał się to robić tak, jak na filmach, gdzie ten gest dodawał ofiarom otuchy i sprowadzał spanikowanych na ziemię.
— Spokojnie, nie ma czego się bać — powiedział kojącym głosem. — Jestem Jack, ale jeśli chcesz, możesz mówić mi Shadow. Mam sporo doświadczenia w takich sytuacjach, więc wyprowadzę cię stąd, obiecuję. Jednak najpierw muszę wiedzieć, co się stało, możesz mi o tym opowiedzieć? .
Nie oczekiwał po tym zbyt wiele, ale na więcej nie było go stać. Znacznie lepiej czułby się, gdyby mógł skorzystać ze swoich mocy, kopiąc tyłki tym, którzy rozpętali ten burdel. O taką sprawiedliwość lubił walczyć, a opiekę nad słabszymi zostawiał tym, którzy nie mieli mnóstwa powodów, aby nie przepadać za „zwykłymi” ludźmi. Jednak musiał przyznać, że ogarnięcie tego szaleństwa było aktualnie najważniejszym zadaniem.
— A wy w tym czasie… — zakrzyknął do usiłujących wyjechać z parkingu kierowców. — …wysiądźcie z aut i uciekajcie piechotą! Nie widzicie, że za cholerę stąd nie wyjedziecie?
Akurat po tych słowach oczekiwał należytego efektu. Młodzież może i była spanikowana i spita, jednak jak do tej pory działali w miarę logicznie i sensownie. „No dobra, gadasz z dziewczyną i ogarnąłeś ludzi w autach. Jeśli to nie pomogło, próbuj dalej, a jak tak, to co, Jack? Proste, ustal fakty i zagrożenie, potem pomyślimy co dalej” .
Ostatnio edytowane przez Sakal : 29-03-2016 o 23:08.
Powód: Estetyka
|