- Albowiem powiadam Wam on ci jest mój ! - Ivar zaintonował donośnie wskazując na gramolącego się orka.
- Mój i niczyj więcej ! Podejdz Bracie - wyciągnął lewicę ku Hyrglowi, prawą trzymając za plecami.
Obok daly się słysząc przekleństwa jakich nie powstydziły by się ladacznice z najgorszego zamtuza a ich piętrowość i obrazowość wzbudziły u niektórych bywalców wyrazny szacunek i podziw.
Choć stwierdzenie " Gzij się w zad na odwrót końską pytą knurze chędożony" wydawało się nieco karkołomne, by nie rzec niemożliwe .
Był to jednak znak że że brat ap ep yp Thiessen nie ucierpiał zbyt mocno. Jakoż i on sam wydobył się zaraz zza resztek stołu za plecami orka i wyłowiwszy rzucone z ukosa spojrzenie Ivara również zaintonował :
-"Bracie mój alboliż to nie ucierpiałeś ? Pozwól iż obejrzę twe rany.Takiż jest obowiązek mojego zakonu : Nieść pomoc rannym i PRAWDĘ niewiedzącym - poczym zbliżył się do orka wśród wonnej aury "Pierwszego Marcowego", która otaczała go niczym niebiański obłok w ogrodach "dwa palce do czoła" - BRZDĘK (dobrze że brat Gulgacz nie zgubił hełmu).
Najwyrazniej chciał udzielić Hyrglowi pomocy jak nakazywał "Podrecznik medycyny zwyczajnej" brata Awicenny "To nie zaboli - obiecuję" od oględzin czy rozum orka nie został nadwyrężony.
Ostatnio edytowane przez Ivar : 01-04-2016 o 20:18.
|