Panril Serpenthelm przysłuchiwał się dotychczasowym rozmowom zebranych. Cóż, wszystkie opcje, które przedstawiali towarzysze istotnie nie przedstawiały się iście "bohatersko". Z jednej strony chłopakowi to przeszkadzało, czuł się
"stworzony", a raczej
"odmieniony" to rzeczy bardziej ambitnych niż poszukiwanie zaginionej krowy Knuta czy zbieranie ziół. Jednakże patrząc obiektywnie jakieś miał doświadczenie w
"bohaterowaniu"?
Otóż żadnego, a w takich sprawach jak te znajdujące się na ich liście miał go całkiem sporo. Nigdy nie stronił od różnych prac w wiosce, trudnił się wszystkim i niczym, aż do przemiany. Od tego czasu nie chciał zajmować się przyziemnymi rzeczami, czuł moc płynącą w jego żyłach, która podszeptywała mu, aby ruszył na szlak, ku sławie i chwale.
Panril mimo głowy nabitej podszeptami mocy, wiedział, że zanim cokolwiek osiągnie to musi odrobić swoje, zaczyna w końcu od zera, ale teraz już nie jako mieszkaniec wioski, a poszukiwacz przygód! O tak, to brzmi dumnie! Jednakże póki co, chłopak chciał skupić na czymś co przysłuży się wiosce i pozwoli nabrać mu doświadczenia z jego zdolnościami. Cóż, jeśli miałby być przed sobą szczery to jego przemiana przyniosła póki co więcej zniszczeń i chaosu niż pożytku, ale najwyższy czas to zmienić.
Chłopak spojrzał swoimi złotymi, gadzimi oczami na Adrika i pokiwał głową.
- Masz rację, przyjacielu. Zgadzam się z tobą. Myślę, że jeśli chodzi o kontakt ze zwierzętami wielkości krowy to na pierwszy rzut zajmijmy się tą Knuta, a dopiero później ruszajmy na samobójczą misję walki z pająkami, dorównującymi jej wielkością. Szczury wydają się dobrym pomysłem, choć jak pomyślę, że były w stanie zagryźć koty to mam pewne obawy. No, ale słuchajcie! Od czegoś trzeba zacząć, co? - zaśmiał się chłopak, odginając głowę do tyłu. W tym momencie zza jego wysokiego kołnierza wysunęła się głowa
małej żmii, która od jakiegoś czasu cały czas spędzała z Panrilem. Mimo strachu jaki wzbudzają węże ten osobnik z racji swojej aparycji przypominającej tęczowego smoka i pełzania pod szatami chłopaka sprawiał wrażenie niegroźnego, a nawet sympatycznego. Jednak wyraźnie nie lubił dotyku obcych, gdyż w razie takiej sytuacji syczał groźnie i chował się, wpełzając pod kołnierz lub do rękawa szaty Panrila.
-No, to co myślicie? Szczury na pierwszy ogień, a później się zobaczy. Może się okaże, że po tym jednym zadaniu będziemy mieli na dziś dość? - znów zaśmiał się przyjaźnie, klepiąc w ramię najbliższą osobę.
-Nie ma co zwlekać, im szybciej zajmiemy się tymi zleceniami tym szybciej coś zarobimy i może niedługo wyruszymy na szlak! - powiedział trochę się rozmarzając. W tym momencie stalowy kufel, który stał przed nim zaczął samoczynnie się poruszać. Najpierw powoli, zataczał kręci po blacie, aż zaczął mocno wibrować, przykuwając uwagę wszystkich, w tym Panrila, który na ten widok aż podskoczył ze strachu, co tylko pogorszyło sytuację. Kubek wystrzelił w powietrze, rozbijając się o drewnianą belkę stropową gospody, obryzgując zgromadzonych resztą napoju, który się w nim znajdował.
- Cóż... - powiedział zawstydzony
- Może już chodźmy, co? - dodał, uśmiechając się krzywo.