Zamek Redcliffe, Ferelden. 9:30 Smoka.
Teagan Guerrin nerwowo przechadzał się po komnacie, którą obecnie należala do króla Cailana.
-
Panie czy uważasz, że to był naprawdę rozsądny wybór?
Władca Fereldenu początkowo wydawał się nie słyszeć pytania mężczyzny, wpatrując się w milczeniu w ogień tańczący w kominku. Po chwili jednak przerwał ciszę wzdychając głośno.
- A
jaki mieliśmy wybór drogi wuju? - Powiedział, wciąż nie patrząc na swojego rozmówcę -
Northwall jest bardzo ważnym ośrodkiem gospodarczym dla całego Fereldenu, a kto go kontroluje, kontroluje praktycznie cały Północny Trakt... Lord Waynear nie podjął jeszcze decyzji kogo poprze i musimy spróbować wykorzystać każdą szansę, aby go przekonać.
Arla jednak nie przekonywała ta argumentacja.
-
Ale dlaczego wysłaliśmy akurat obcych? Udałbym tam osobiście jeśli powiedziałbyś jedno słowo!
-
Jesteś potrzebny mi tutaj drogi wuju... Sam wiesz jak wygląda sytuacja - Powiedział cicho.
-
Ale czemu powierzasz wszystko w ręce obcych! Jest wielu zaufanych ludzi, którzy z chęcią wykonali by każde twoje polecenie...
Król powoli obrocił spojrzenie na Guerrina.
-
W najbliższym czasie będę potrzebował zaufanych ludzi jak nigdy i chcę wszystkich mieć pod ręką, gdy to wszystko naprawdę się zacznie. Poza tym... - Zamyślił się -
Wysłałem tam osobę, której również ufam.
Arl nawet nie starał się ukryć swojego oburzenia.
-
Mówisz... O nim? Przecież to człowiek znikąd! Znasz go zaledwie od miesiąca i już obdarowujesz go swoim zaufaniem?! Przecież nic o nim nie wiemy!
Król Theirin grzmotnął pieścią w stół uciszając swojego wasala.
-
Ten człowiek znikąd był jednym z tych, którzy nie porzucił mnie i był razem ze mną, kiedy wielu innych uciekło! Zawdzięczam mu życie i TAK - darzę go swoim zaufaniem i szacunkiem! - Wrzasnął król i znowu skupił spojrzenie na kominku.
Arl spuścił wzrok zawstydzony.
-
Wybacz panie, że o tym wspomniałem... Czy jestem potrzebny ci do czegoś jeszcze?
Cailan nawet na niego nie spojrzał.
-
Nie, to już wszystko - Powiedział chłodno.
Gdy usłyszał odgłos zamykanych drzwi odetchnął głośno i ukrył twarz w dłoniach.
Nic nie było takie jakie powinno być. Plaga, która miała zostać unicestwiona przesuwała się od południa Fereldenu, a jego zaufany generał i teść aktualnie okupował stolicę, roszcząc sobie przy tym prawa do tronu. Dodatkowo od czasu bitwy nie miał żadnych informacji od swojej żony i nikt nie wiedział czym dokładnie się zajmuje i czyją stronę popiera.
'Zdrajca' - najczęściej takie słowa były wypowiadane przez ludzi Mac Tira na temat Cailana. Króla jednak najbardziej nie bolało samo kłamstwo, a fakt, że w jego królestwie byli ludzie skłonni w nie uwierzyć i gotowi wziąć stronę Loghaina. On sam nie mógł pojąć, jak ktoś taki jak teyrn mógł wysuwać takie oskarżenia - miał odprawić Anorę i przypięczętować sojusz z Orlais poślubiając Celeste? Ferelden zbyt długo walczył o swoją niepodległość i nie zamierzał uzależaniać go z powrotem od Cesarstwa.
Na chwilę obie siły w państwie miały zbliżony potencjał i naprawdę niewielu szlachciców nie opowiedziało się jeszcze za żadną stroną - dlatego tak ważne było przekonanie Lorda Wayneara. Sam ród Waynearów nie miał być może najdłuższej historii w Fereldenie, ale umiejętności kupieckie głów rodu i bardzo korzystne położenie siedziby przy Północnym Trakcie, sprawiło, że w ciągu paru pokoleń zostali jednym z najbogatszych.
Prawda była taka, że pomimo słów wypowiedzianych wujowi, aktualnie ufał tylko garstce osób i dużym ciosem było wysyłanie jednej z nich na tą właśnie misję, jednak wierzył, iż było to konieczne i miał przeczucie, że Marcus odegra bardzo dużą rolę w negocjacjach.
***
Trakt Północny, Ferelden. 9:30 Smoka.
Podróż trwała już kilka dni i dała się we znaki wszystkim.
Redcliffe i Northwall dzieliło wiele kilometrów, a ze względów bezpieczeństwa ich karawana podróżowała głównymi traktami. W związku z panującą w kraju wojną król Cailan zadecydował, iż wyśle razem z nimi w charakterze asysty i eskorty dziesięciu rycerzy, którzy pomimo tego, iż wozy znacznie spowalniały wędrówkę, jak do tej pory nie okazywali żadnych objawów zniecierpliwienia.
Nie znali się wcześniej i do Redcliffe przyjechali z własnymi sprawami, jednak zaistniala sytuacja zmusiła ich do zostania towarzyszami podróży chociaż przez te kilka dni - łączyła ich wspólna misja, chociaż każdy miał własną motywację, aby się jej podjąć.
W pierwszym wozie znajdowała się bardzo ciekawa para: młody milczący mężczyzna w kirysie straży królewskiej i młoda krasnoludka, która zasypywała go niekończącymi się pytaniami, na które jej rozmówca odpowiadał bardzo wyczerpująco i bez okazywania jakiegokolwiek zniecierpliwienia, wskazując jednoznacznie na gruntowne wykształcenie jakie otrzymał jak i doświadczenie w przekazywaniu swojej wiedzy innym. Jednak nawet pomimo rozbudowanych odpowiedzi nie był w stanie zaspokoić głodu wiedzy swojej towarzyszki.
Drugi wóz był okupowany przez wyniosłego mężczyznę i jego elfią towarzyszkę. Postronny obserwator mógł od razu zauważyć, iż mężczyzna przywykł do życia w wygodach i nawet najmniejszy wybój na drodze (pomimo masy poduszek znajdujących się wkoło) powodował u niego grymas irytacji i co jakiś czas rzucał dość niemiły epitet w stronę woźnicy, który konsekwentnie z kamienną twarzą znosił kolejne obelgi, starając się myśleć tylko i wyłącznie o zapłacie jaką dostanie, kiedy cała podróż się już zakończy. Elfia kobieta była zdecydowanie bardziej stonowana niż jej towarzysz i przez całą drogę nie odzywała się zbyt dużo, raczej w ciszy słuchając tego co tamten miał jej do powiedzenia. A mówił dużo.
W ostatnim wozie znajdowała się samotna kobieta, która w ciszy obserwowała otaczającą ją okolicę, ściskając w rękach list od starego przyjaciela i uśmiechając się nieznacznie. Widać było, iż pomimo, że na pozór najbardziej spokojna, to ona najszybciej chciała osiągnąć cel ich podróży. Od czasu do czasu, starając się zabić czas w trakcie podróży, wyciągała ze swoich rzeczy notes i pogrążała się w zupełnie innym świecie, tracąc całkowicie kontakt z rzeczywistością.
-
Rozbijamy obóz! - Krzyknął przewodnik karawany, który podróżował obok woźnicy w pierwszym wozie, i natychmiast z wozów wyskoczyli młodzi pomocnicy przygotowując wszystko do noclegu -
Za chwilę się ściemni i nie będziemy mogli już dalej podróżować! Jutro w południe powinniśmy w końcu dotrzeć do Northwall!