Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2016, 13:44   #3
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Co w życiu jest najważniejsze? Miłość? Zdrowie? Pieniądze? Każdy z nas ma w głowie obraz idealnego scenariusza swojego istnienia, cel, do którego dąży przy najmniejszej nadarzającej się okazji. Coś za coś. Sukces za poświęcenie. Rina nie była w tej kwestii żadnym wyjątkiem, wyraźnie określone miała to, co chciała widzieć na końcu swej drogi i wizualizowała ten obraz zawsze gdy wahała się nad czymś, gdy podejmowała decyzję, którą może w innych warunkach by odrzuciła. Wiele razy… może zbyt wiele?

W swoim życiu pokonywała kolejne stopnie niczym schody, po których wspinała się mozolnie do celu nie mając jednocześnie pewności, że kiedykolwiek zdoła choćby musnąć go dłonią. Ale czy nie na tym polega walka o marzenia? Najprawdopodobniej dlatego gdy otrzymała od Cailana propozycję nie zastanawiała się nawet przez chwilę, miała świadomość, że na dokładnie taki punkt zwrotny w swoim życiu czekała od dawna, że to chwila, gdy dalsza wspinaczka będzie już jedynie spacerem po łące. Ostatni odcinek tak mozolnego trudu. Do tej pory jej decyzje były trafne, za każdym razem ryzyko płynące z chwilowej okazji się opłacało, a jego korzyści nawet przerastały oczekiwania. Miała szczerą nadzieję, że tak będzie i tym razem. Nie mogła wymarzyć sobie lepszego środka do celu.

Z lekką nostalgią popatrzyła na karawanę, z którą miała pokonać drogę, przed oczami mignęło jej kilka scen z przeszłości, jakieś strzępki rozmów, uczuć, chwil, które wydawały się jednocześnie tak odległe i bliskie. Magia ludzkiej pamięci. Szybkim spojrzeniem omiotła pozostałe wozy, nie miała jednak okazji poznać jadących w nich osób, mimo wszystko nie ubolewała nad tym, zwykle nie szukała na siłę towarzystwa. Za to na strażników patrzyła ze zdecydowanie przychylniejszym nastawieniem, do kilku nawet uśmiechnęła się i skinęła głową w geście powitania.

Podróż trwała, tak po prostu, nie dłużyła się, nie płynęła szybko, zwyczajnie biegła torem, do którego przywykła lata temu. Nie nużyły jej niewygody przeprawy, nie denerwowało podskakiwanie wozu czy rozmowy prowadzone przez innych, wręcz przeciwnie. Lubiła wsłuchiwać się w ten gwar i wracać na kilka chwil do tego, co było kiedyś jej codziennością, to ją odprężało, pozwalało odzyskać równowagę i poczucie pewności.

Miłą odskocznią były listy, często wyciągała je, czytała kolejno lub na wyrywki, choć znała niemal każdą literę skreśloną na pogiętym delikatnie papierze. Między przyjemnościami należało jednakowoż zająć się pracą, założyła więc nogę na nogę przeglądając w zamyśleniu notatnik, czytając półgłosem kolejne nazwiska i notując przy nich sobie tylko mówiące coś skróty. Po kilku chwilach poczuła jednak znużenie, nie potrafiła się skupić, jej myśli z upartością uciekały w obszary w żadnym razie nie mające związku z obowiązkami. Z westchnięciem wyjęła więc książkę otwierając na ostatnio przeczytanej stronie, przebiegając po niej wzrokiem, później po następnej… kolejnej… gdy…
- No dobrze, dobrze – westchnęła słysząc zarządzony postój i zamknęła lekturę z cichym trzaskiem, ułożyła ją na siedzisku i otworzyła drzwiczki powozu.

Zesztywniałe mięśnie delikatnie o sobie przypomniały, gdy się wyprostowała i przeciągnęła. Słońce omiotło jej włosy związane w luźny warkocz i odbiło się od małych perełek wplątanych w lśniące kosmyki. Zaraz po tym przeskoczyło po lekkim, ale zdecydowanie drogim naszyjniku spływającym miękkim łukiem po piersi. Koszula była prosta gdyby nie liczyć kilku drobnych, srebrnych haftów przy schodzącym ostrym szpicem dekolcie. Znała już dobrze realia długich wypraw z karawanami, dlatego na jej tradycyjne podróżne ubranie składały się też wygodne spodnie i buty sięgające powyżej kolana. Strój nie wydawał się na pierwszy rzut oka niczym nadzwyczajnym; utrzymany jedynie w kolorze praktycznej czerni, z drobnymi, ale widocznymi srebrnymi zdobieniami. Mimo to obserwator, który poświęciłby mu choć odrobinę więcej uwagi zauważyłby fakturę materiału, dokładność szwów, idealne dopasowanie podkreślające kształty ciała… Ubiór emanował pedantyczną niemal elegancją, przyciągał wzrok pełnią klasy jednocześnie akcentując skromność… paradoksalną z punktu widzenia ceny, za jaką musiał zostać zakupiony. Miało się wrażenie, że każdy element był tu dokładnie przemyślany, zaplanowany, niczym ułożenie wojska na rozstrzygającej bitwie.

- To dobre miejsce na postój – stwierdziła sama do siebie i lekko odrzuciła warkocz z ramienia na plecy. Spojrzała w kierunku pozostałych wozów z pewną dozą ciekawości, pamiętała, że w jednym z nich jechała krasnoludka. Żywiła do tej rasy szczególny szacunek, czuła się również w ich towarzystwie bardzo swobodnie, dlatego też sądziła, że owa towarzyszka podróży może okazać się dla niej bardzo miłą rozmówczynią. Kąciki umalowanych na ciemną czerwień ust Riny uniosły się ocieplając wyraz bladej twarzy, lekkim, sprężystym krokiem sunęła w kierunku pozostałych wozów mając nadzieję urozmaicić sobie kilka chwil ciekawą konwersacją.
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline