Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2016, 16:27   #201
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Wieczór należało zaliczyć do udanych. Odwiedziny w znajomym lokalu poprawiły strażnikom humor, no i udało się, choćby na chwilę, zatrzymać szerzące się jak grzyby po deszczu przechwałki Siegelberta, do tego w miejscowej wyobraźni pojawiła się postać Gunthera, co może niekoniecznie planowane, to jednak zaowocowało zupełnie akceptowalnymi formami wyrazu w postaci darmowych trunków. Owych trunków w praktyce okazało się być zupełnie wiele co w niedługim czasie doprowadziło do rozochocenia i stanu ogólnej chwiejności rzeczonego Gunthera, który wespół ze swym towarzyszem Kieską, zapewne nie mniej pogrążonym w alkoholowym uniesieniu, wędrowali uliczkami Weiler w stronę strażnicy. Jeden prowadził drugiego jakby samemu trudności miał ze złapaniem równowagi, toteż co kilkanaście kroków przystawali w celu ustalenia pionu i wymienieniu kilku uwag, stwierdzenia że utarcie nosa łucznikowi było ze wszech miar słuszne i bezwzględnie konieczne, a piwo pomaga w myśleniu i pełnieniu swej strażniczej służby.

Już na miejscu, gdy opary trunkowe zostały nieco rozwiane przez wieczorny chłód, para strażników zmierzyła się z trudnym do zaakceptowania faktem, że ich przełożony jako żywo jest na miejscu, a oni w stanie cokolwiek niewyjściowym mieli zamiar wejść do środka. Nie zwiastowało to niczego przyjemnego, nie poprawiało też humoru, nawet jeśli była tam cała grupa towarzyszy niedoli, którzy zapewne równie udatnie co oni pełnili swoją służbę, tyle że nie zwracali na siebie uwagi. I tutaj widział swą szansę Gunther. Po co pchać palec między drzwi, a potem skarżyć się, że boli? Wykidajło miał zamiar odczekać jeszcze nieco, przejść się tędy i owędy pozwalając kapitanowi odmaszerować do swoich spraw, a własnej wizji przestać dwoić się i troić, by nie budząc niczyich podejrzeń wrócić do strażnicy. Dobry plan. Co mogło się nie udać?
 
Dziadek Zielarz jest offline