Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2016, 20:01   #7
Sirion
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Northwall i okolice, Ferelden. 9:30 Smoka.


Noc minęła spokojnie - wszyscy wstali wypoczęci i zrelaksowani, podekscytowani zbliżaniem się do celu swojej podróży. Wszyscy wkoło sprawnie uwinęli się ze składaniem obozowiska, rycerze dosiedli swoich rumaków i cała karawana mogła ruszyć dalej.

Tego dnia pogoda była wyjątkowo ładna i wprawiała wszystkich w bardzo dobry humor - blask słońca dyskretnie przebijał się przez zadaszenie wozów delikatnie oświetlając ich wnętrza. Każdy z podróżników brał to za dobry omen i liczył na szybkie i pomyślne zakończenie misji.

Przed wyruszeniem w drogę Cailan zapoznał każdego ze swoich ambasadorów z informacjami na temat miasta i ich pana. Lord Thomas Waynear - często nazywany też Władcą Północnego Traktu - był najbogatszym właścicielem ziemskim na północy. Pomimo podeszłego wieku, dalej zachowywał bystrość umysłu i mówiło się otwarcie, iż każda większa umowa w północnym Fereldenie musiała zostać zaakceptowana przez władcę Northwall. Posiadał najbardziej rozbudowaną siatkę znajomości w całym państwie, a o zawartości jego skarbca krążyły legendy. Oficjalnie jeszcze nie zadeklarował się po żadnej stronie konfliktu, jednak każdy zdawał sobie sprawę z tego, iż prędzej czy później poprze tą osobę, która zagwarantuje mu większy zysk.

Sam Lord Thomas wsławił się również tym, iż za swojego życia trzykrotnie się żenił i powszechna opinia mówiła o tym, iż za sprawą swoich licznych dzieci mariażami jest związany z większością Fereldenu. Ród Waynearów odegrał znaczącą rolę w rebelii przeciwko okupacji ze strony Cesarstwa i dzięki nadanym przywilejom wypracował sobie bardzo mocną pozycję, a ich rodzinna siedziba wkrótce stała się najprężniej rozwijającym miastem w państwie - każdy obcy najemnik, który chciał znaleźć zatrudnienie w Ferelednie prędzej czy później lądował w Dzielnicy Mieczy, a kupiec, który poszukiwał nowych źródeł zaopatrzenia doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż najlepiej poszukać wspólników w Dzielnicy Handlowej.
Pozostałymi dzielnicami były Dzielnica Górna (potocznie zwaną 'wysoką') i Dzielnica Dolna (zwana również 'zakamarkiem'). Tą pierwszą zamieszkiwali głównie bogatsi miesczanie i znajdowały się w niej posiadłości miejskie arystokracji, natomiast druga była domem dla zwykłych ludzi, często ledwo wiążących koniec z końcem, liczących na to, iż w końcu los się do nich uśmiechnie.

Prawdziwym klejnotem miasta był jednak Zamek Lorda Wayneara, który znajdował się na wzgórzu, w samym centrum Dzielnicy Górnej. To właśnie on znajdował się w samym centrum wszystkiego i od niego rozpoczynał się gwałtowny rozrost miasta. Pomimo umiejętności handlowych władca miasta nie należał do osób przesadnie skromnych i lubił się afiszować ze swoim bogactwem na każdym kroku, a jego siedziba była najwspanialszą wizytówką.

Każdy z podróżników zdawał sobie sprawę z tego jak wielka odpowiedzialność ciąży na ich barkach. Zwłaszcza, że sam lord słynął z trudnego charakteru...



***



Zgodnie z zapowiedzią przewodnika karawana dotarła do miasta około południa - akurat w momencie, kiedy na ulicach panował największy tłok. Z reguły poruszanie się wozami po mieście było by wręcz niemożliwe, jednak ze względu na kupiecką specyfikę miasta, ulice Dzielnicy Handlowej były znacznie szersze niż te standardowe, a obecność rycerzy z herbem króla Cailana skutecznie torowała drogę wśród umykającego wkoło pospólstwa.

To co uderzyło każdego z ambasadorów to bardzo duża ilość cudzoziemskich żołdaków, którzy znajdowali się w mieście: część z nich pełniła patrole, część załatwiała jakieś sprawy na targu, a część po prostu popijała chłodne piwo przed tawernami. Marcusa, który spędził już jakiś czas w wojsku Króla, dziwiła jednak ich dyscyplina - wydawało się, iż każdy doskonale stosował się do jakichś ogólno przyjętych zasad. Być może jednak Lord Waynear po prostu rządził twardą ręką i nie pozwalał nikomu na jakąkolwiek niesubordynację.

Oprócz najemników po Dzielnicy Handlowej przechadzały się niemal wszystkie klasy społeczne Fereldenu: można było tu spotkać dumnych arystokratów, którzy przemierzali ulice wraz ze swoimi wybrankami, starając się ignorować obecność reszty, kupców rozstawieni ze swoim towarem niemal wszędzie i głośno zachwalający go starając się zwrocić tym uwagę przechodniów, zwykli podróżnicy wydający się nieco zagubieni, podziwiający wielkie miasto, oraz małe dzieci wiecznie uwijający się pomiędzy nogami wszystkich.

Wysłannicy Cailana i obstawa rycerzy w związku z tym, iż oficjalna wizyta z lordem miała odbyć się dopiero następnego dnia, mieli zatrzymać się w 'Złotym Gryfie' - jednym z najdroższych i najbardziej ekskluzywnych zajazdów w całym mieście, ulokowanym w samym środku Dzielnicy Handlowej, natomiast woźnice i pomocnicy mieli nocować w którejść z gospód poza murami miasta.

Lokal był dwupiętrowym budynkiem zbudowanym z kamienia prowadzonym przez małżeństwo dobiegające powoli pięćdziesiątki. Na wiecznie wydawać by się mogło zatłoczonym parterze znajdował się główny hol, wypełniony stolikami, ławami i krzesłami, z którego non stop dobiegały wesołe odgłosy ucztujących gości. Pierwsze i drugie piętro było natomiast przeznaczone dla gości zajazdu - znajdowały się tam liczne pokoje, każdy zamykany na klucz. Kiedy już każdy z gości został zakwaterowany a bagaże rozładowane, przewodnik poinformował ich, że jutro przed południem odwiedzi ich oficjalny przedstawiciel Cailana w mieście i razem udadzą się na audiencję u władcy. Sam ruszył natomiast wraz z resztą karawany, aby rozlokować się poza miastem.

- Nie lubię tłumów, a poza tym - te ceny tutaj nie są na moją kieszeń - Roześmiał się i wsiadł na powóz.

Wszyscy mogli spędzić resztę dnia, tak jak chcieli.


Agigreen ‘Zielona’ Tuhonen


Dla młodej krasnoludki widok tak wielkiego ludzkiego miasta było szokiem. Co prawda słyszała o tym, iż Northwall było nazywane 'Świątynią Kupców' i każdy jej mówił, że wszyscy parający się handlem muszą odwiedzić to miejsce przynajmniej raz w roku, jednak żadna historia, którą o nim słyszała nie oddałaby jego splendoru w pełni!

Northwall w przeciwieństwie do znacznie większego Orzammaru, wprost zalewał swojego gościa masą informacji i Agi czuła, że powoli wciągało to ją do środka. Gdy już rozpakowała swoje rzeczy i usiadła w swoim pokoju przez długi czas nie była w stanie zadecydować, gdzie aktualnie powinna się udać. Miejsc było tak dużo, a czasu tak mało!

W końcu przypomniała sobie o wuju Fedornie, który był przywódcą cechu płatnerskiego i prowadził zakład gdzieś w dzielnicy handlowej. Niemal go nie pamiętała, gdyż prowadzenie interesu niezbyt często pozwalało mu na powrót w rodzinne strony. Wierzyła jednak, iż jej wuj pomimo wielu lat spędzonych na powierzchni nie stracił więzi z kamieniem i dalej pamięta o tym jak istotni są członkowie własnego rodu dla każdego krasnoluda.

Podjąwszy decyzję zgarnęła swoją sakiewkę z pieniędzmi, zapowiedziała właścicielowi, iż wróci wieczorem i wyszła na ulicę w poszukiwaniu zakładu swojego krewnego. Dość szybko zorientowała się, iż dorośli ludzie nie są zbyt rozmowni i skorzy do pomocy obcej krasnoludce, jednak dzieci bardzo chętnie wskazywały jej drogę zadręczając przy tym różnymi pytaniami.

W końcu po prawie godzinie udało jej się odnaleźć duży dwupiętrowy kamienny budynek z szyldem cechu płatnerskiego - czarnego kowadła i młota. Ze środka dało się usłyszeć wyraźny, miarowy odgłos pracujących młotów, który wyraźnie przebijał się przez donośne odgłosy rozmów tłoczących się wkoło ludzi. Pod drzwiami zebrała się duża kolejka ludzi, ale była spora szansa, że jako krasnoludka Agi dałaby radę wcisnąć się poza nią uchodząc za jednego z członka cechu.


Rina Helbert


Chwilę po tym jak Rina rozpakowała swoje rzeczy i położyła się na łóżku, aby chwilę odpocząć do jej pokoju zapukała żona ich gospodarza.

- Panienka Rina? - Zapytała miłym głosem pulchna kobieta w średnim wieku - Mam list dla panienki. Dzisiaj rano zostawił go jakiś mężczyzna i kazał własnoręcznie przekazać go panience, jak tylko do nas dotrzecie!

Rina skinęła głowa w podziękowaniu i wzięła od kobiety zalakowaną kopertę. Gdy tylko gospodyni zniknęła w drzwiach jednym szybkim ruchem otworzyła wiadomość.

'Spotkajmy się wieczorem w Smoczym Pazurze'

Wiadomość, chociaż krótka, sprawiła, że serce kobiety na chwilę się zatrzymało. Po tylu latach korespondencji potrafiła bezbłędnie rozróżnić to pismo. Każda litera, kreska i kropka, były na swój sposób charakterystyczne i nie można tutaj było mówić o pomyłce.

Kiedy już się uspokoiła, wypytała swoją gospodynię o miejsce spotkania. Okazało się, iż Smoczy Pazur był tawerną popularną wśród fereldeńskich najemników, która znajdowała się w Dzielnicy Miecza. Nie była być może bardzo niebezpiecznym miejscem, ale zdecydowanie nietypowym jak na takie spotkanie.

Wyjrzała przez okno na zewnątrz - słońce powoli kończyło swój bieg i miała jakieś 2 godziny zanim zacznie się ściemniać.


Ackerley


Mężczyzna siedział rozpostarty wygodnie na fotelu odpoczywając po trudach podróży. Nawet ładna pogoda nie była w stanie mu poprawić samopoczucia! Tyle dni w drodze, w niewygodnym wozie. I po co? Żeby teraz płaszczyć się przed jakimś lordem?

- Fereldeńskie wieśniaki... - Powiedział cicho do siebie.

Tymczasem jego elfia slużka uwijała się z niezliczoną masą bagaży, które miał przy sobie. Co jakiś czas próbował ją zmotywować do cięższej pracy, widząc wyraźnie, że obija się i jak tak dalej pójdzie to nie rozpakuja się do wieczora, jednak mógłby się założyć, iż ona przekornie ignorowała jego słowa pracując ciągle w tym samym tempie.

Kiedy wszystko było już gotowe, elfka wycieńczona padła na swoje łóżko. Ackerley był jednak zbyt zajęty ważnymi rozmyślaniami, aby w ogóle zwrócić jej na to uwagę. Kolejna noc w tych podłych warunkach! Wiedział, że po całym tym czasie musiał chociaż odrobinę się przejść wieczorem bo inaczej oszaleje.

Tylko gdzie? Z tego co słyszał w mieście znajdowała się całkiem pokaźna biblioteka - oczywiście jak na standardy fereldeńskie. Z drugiej strony co wieczór na arenie najemnicy organizowali turnieje, w których rywalizowali o prestiż i pieniędze. A może spróbować poszukać innych uciech w tym mieście na krańcu świata, aby umilić sobie oczekiwanie?


Marcus


Marcus po tym jak ulokował się w swoim pokoju nie czuł się zbyt dobrze. Kilka dni w podróży niezbyt pozytywnie wpłynęły na jego kondycję, więc postanowił spędzić ten wieczór w pokoju i porządnie odespać.

Dosłownie zwalił się na łóżko i niemal natychmiast zasnął.

Przez chwilę jego myśli krążyły chaotycznie, jednak powoli zaczynały się one układać w obrazy, niczym szalona, przestrzenna układanka. Wszystko przeskakiwało, szukając swojego miejsca w całości. Po paru sekundach, które równie dobrze mogły być dniami bądź latami, w końcu udało mu się poznać pierwszą scenę.

Zobaczył wiejską scenerię i roześmianego, dumnego z siebie chłopca, prowadzącego grupę postaci do swojego małego ubogiego domu. Większość osób mu towarzyszących była niewyraźna, ale dwie sylwetki były wyjątkowe - tak jak gdyby te dwie osoby zapadły mu w pamięci.

Pierwszą był mężczyzna, który emanował wręcz nieludzkim spokojem i opanowaniem, który po prostu zmierzał za swoim małym przewodnikiem. Drugim natomiast była kobieta, która lekko pochylona do przodu, próbuje nadążyć za dzieckiem ciągnącym ją za rękę. Ubranie obu postaci w żaden sposób nie pasuje do sielankowego wiejskiego klimatu i wskazuje na to, że należą raczej do innego stanu.

W drzwiach domku da się dostrzec kobietę, która przypatruje się całej scenie z zaciekawieniem. Trudno było rozpoznać jakiekolwiek szczegóły związane z jej sylwetką, ale jednoznacznie dało się wyczuć niepokój przed zmianami, które miały nastąpić.

CZY WARTO BYŁO?

Miękki, przyjemny i wyraźny głos zabrzmiał gdzieś z tyłu głowy Marcusa.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline