12-04-2016, 23:40
|
#3 |
| Stacja kosmiczna Singapore, Dział administracji. - Jak to nie posiadacie danych na temat aktualnego zakwaterowania? To sprawa najwyższej wagi. Te osoby są poszukiwane. - kobieta-komandos uderzyła z impetem w biurko nadzorcy stacji, żeby podkreślić wagę swoich słów. - Proszę pani, rozumie chyba pani, że mamy do czynienia z ogromna stacją. Jest tu blisko milion ludzi. Wiemy, że trójka jest z segmentu szóstego. Rodzice pozostałych mają zarejestrowane kwatery w segmencie piątym i czwartym.
Komandoska spojrzała na nadzorcę z pogardą i wyszła z jego biura.
W administracji szybko się rozniosło po co przybyli N7. Mailami krążyła już lista nazwisk poszukiwanych osób. Krążyła na tyle szybko, że Louise przeglądała ją właśnie w momencie gdy nadzorca stacji zbierał burę od brunetki w zbroi. Na jej twarzy wykwitł uśmiech gdy natrafiła na znajome nazwiska. Rzadko kiedy los przynosi głowy twych wrogów na srebrnej tacy. A tutaj proszę, jak przyjemnie zaczynał się dzień. Zrzuciła dane uzupełnione o adres na omniklucz i ruszyła z wypiętą piersią i uniesionym czołem w stronę wychodzących z biura żołnierzy. Jeden zatrzymał ją bez słowa, jednak Louise nie dawała za wygraną. - Mam informację o prawdopodobnym miejscu pobytu jednej z poszukiwanych osób.
Dowódczyni spojrzała z zaciekawieniem. Uruchomiła swój omniklucz i zbliżyła się do dziewczyny bez zbędnych pytań. Chwyciła jej dłoń i wymusiła uruchomienie jej urządzenia. Na chwilę obydwa pomarańczowe neony rozświetliły się wokół ich nadgarstków. Komandoska szybko znalazła potrzebne informacje w urządzeniu Louise. Harda do tej pory administratorka wyglądała jakby ktoś wypuścił z niej powietrze. Dosłownie straciła kilka centymetrów wzrostu w konfrontacji z N7. Jej wzrok nie był już wyzywający, ale uciekał w najodleglejsze kąty pomieszczenia. - Więc gdzie ją znajdę? - W głosie komandoski nie było nawet cienia podziękowania czy sympatii. - Proszę, tutaj jest jej adres domowy, ale teraz pewnie ma zajęcia - szybkim ruchem dwóch palców rozszerzyła na wyświetlaczu mapę jednego z segmentów. - Może być też tutaj - skrywany za długą opadającą grzywką uśmiech wykwitł szeroko na twarzy Louise. Nadszedł upragniony czas zemsty.
- Ona jest uzbrojona. Poza tym to narkomanka, na pewno będzie stawiać opór.
Komandoska przysunęła swoją twarz do administratorki. Ta natomiast zaczęłą się odchylać. W końcu jej kręgosłup odgiął się do granicy grożącej upadkiem i utratą równowagi. Obie zastygły w bezruchu. - Cywilu, nie będziesz pouczać N7 co mają robić, jasne? - dla podkreślenia tych słów złamała mały palec Louise. Ta jęknęła z bólu, a do jej oczu napłynęły łzy. Dziewczyna opadła z sił i osunęła się na ziemię jęcząc. Tymczasem odziana w zbroję czarnowłosa kobieta wychodziła jak gdyby nigdy nic z sekcji administracyjnej. Mijając śluzę rzuciła tylko coś co brzmiało jak: “Żałosne”. Wysoki mężczyzna w hełmie z osłoniętą twarzą podszedł do komandoski i rzucił: - Mamy adresy i plany zajęć wszysckich celów. Co dalej pani komandor?
- Dzielimy się na grupy. Każda grupa sprowadza swojego na prom - odruchowo wyjęła swój pistolet i sprawdziła pochłaniacze ciepła - ty idziesz ze mną, po małą terreorystkę. Stacja Singapore, poziom 5, sekcja medyczna, laboratoria weterynaryjne
Clementin patrzyła z uwagą przez mikroskop. Szczegóły zmutowanej komórki były bardzo dobrze widoczne. Dziewczyna tylko chwilami odrywała oczy od urządzenia i notowała na swoim omnikluczu. Drzwi do pomieszczenia otworzyły się z charakterystycznym sykiem. Dziewczyna dość dokładnie usłyszała dwa metalowe przedmioty, które upadły niedaleko od niej. Zaraz to sprawdzi, tylko dokładnie opisze tę błonę komórkową zmutowanej łuski. I wtedy pojawił się huk.
Dziewczyna poczuła ból w uszach. W końcu spojrzała co się dzieje. Jej koledzy i koleżanki zdawali się oślepieni. Tom, który był najbliżej metalowego przedmiotu leżał na środku ciągu komunikacyjnego między blatami laboratoryjnymi. W drzwiach pojawiła się postać z omnikluczem w formie tarczy. Kierowana odruchem dziewczyna w dredach natychmiast schyliła się za jednym z trzech wielkich blatów laboratoryjnych.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
| |