Stannis podrapał się po szczecinie, obserwując ożywiony tłum, jawnie wskazujący na jednego z winowajców całego tego zamieszania. Niewątpliwie łysy chłopaszek porwał ludzi swoją intrygą, a niedoświadczony młody wilczek chwycił za podstawioną mu przynętę bez zająknięcia. Oczywiście wciąż pozostawały minimalne szanse na to, że mężczyzna w lśniącym ubraniu był po prostu zmęczonym życiem, smutnym człowiekiem, ale kiedy ludzie tak żywo reagują na wydarzenia, prawo powinno wkroczyć.
- Dobrze więc - zakrzyknął, ponownie przyciągając uwagę zgromadzenia. - Jeżeli uważacie, że to właśnie Hitman atakuje mieszkańców po nocach i nie macie co do tego żadnych wątpliwości, powinniśmy rozpocząć głosowanie. Dziwne są to rządy, demokratyczne, ale prawo jest prawem i bez niego wszystko by runęło. - Stannis zazgrzytał zębami, spoglądając gniewnie na oskarżonego. - Głosuję na ciebie, kłamco. Mam nadzieję, że ogień oczyści cię z grzechów, a w drugim świecie rozpoczniesz nowe, honorowe życie.