- Kieskaaaa! - sapnął Gunther niecierpliwie, zastanawiał się nawet przez chwilę, czy w ogóle potrzeba mu klucza żeby otworzyć celę.
- Pierdol...Ony klucz. - odbiło mu się w połowie zdania
Leuden nie baczny na ciągnące się za nim spojrzenia przeszedł przez salę trącając ponownie przewrócony stołek tam gdzie spodziewał się mytnika, jednak tamten gdzieś sobie polazł.
- Łajdaku, gsie się podziałeś....? Kieskaaaa!
Ktoś tam coś szemrał na boku, ktoś coś krzyknął, może to był kapitan? Ktoś mu rzucał znaczące spojrzenia, coś się działo, żyrandol z wozowego koła z zatkniętymi weń świecami kołysał się u sufitu w niebezpiecznych przechyłach.
- Kieeeska. Cip cip cip... Kieeeskaaaa! - zawodząc swoje osiłek polazł pijackim krokiem gdzieś w ciemne kąty garnizonowych kwater. |