Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2016, 15:27   #4
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Romero Sherry

Gdzieśtam wśród nowej plejady wschodzących bukanierskich gwiazd, na zardzawionej podłodze zalanej smarem jak gdyby dla niepoznaki na drugi bok przewrócił się zgięty w chińskie Z niedogolony i noszący znamiona długiej podróży gość, którego najbardziej charakterystyczną cechą był cały czas noszony wojskowy mundur.

Nie dawał już kamuflażu i nie bardzo dało się stwierdzić jaki to, nawet dla speca, bo był mniej więcej w tym stanie co pomieszczenie w którym się znajdowali - obszarpany, z oklapniętymi gdzieniegdzie klapami materiału, łatami zrobionymi z pokrywek licznych kieszeni, utytłany chyba jeszcze w pyle Arizony, zalany olejem, smarem, gdzieniegdzie podarty czymś ostrzejszym i groźniejszym i nadpalony. Młody jegomość zagryzając zęby podniósł się wreszcie, mimo że był tu od początku, zgarbiony jak stulatek i przytrzymując ręką krzyż jak by mu dopiero co robili zastrzyk lędźwiowy. Nie żeby ktokolwiek miał robiony zastrzyk lędźwiowy gdziekolwiek od lat.

Szybko zgarnął jeden z równie podartych koców i założył/przytrzymał jak pałatkę, wreszcie się prostując w miarę pewnie.

- Potrzebujesz pomocy kolego? - wychrypiał do żygacza jak gdyby ostatnie co pił to również alkohol, ale w mniejszych ilościach, i długo potem nie pił nic. Nie czekał jakoś szczególnie na odpowiedź, gdy zmierzył wzrokiem zebraną bandę całościowo.

Chciał już robić swoje, ale starszy, budzący respekt jegomość przykuł jego i nie tylko jego uwagę, mówiąc rozsądnie.
No tak. Piraci. To musieli być piraci.
Bywał naiwny, ale swoje już widział. Nie mógł się nadziwić.
- Ta, ale oprócz tego dziadku, zapewne wybiorą sobie kogo potrzebują a resztę... Może też ciebie. - nie dokończył. Nie było potrzeby.
- Ja na pewno bym zobaczył jak byliby gotowi... - spojrzał na zebranych - Gdyby wszyscy tutaj pokazali jaja. Bez wyjątku. Taktyczna przewaga koordynacji i zaskoczenia. - wyjaśnił najprościej jak potrafił, ale bez jakiegoś szczególnego przekonania, mówiąc do starszego mężczyzny, a patrząc na resztę. Wzruszył ramionami i ruszył pod ścianę z drzwiami, przez chwilę gładząc dłonią zarośniętą twarz, a potem przystawiając ucho do metalowych drzwi. Na chwilę do podłogi. Znów do drzwi.

Romero nasłuchuje w poszukiwaniu jakiegokolwiek dźwięku/wibracji niesionych przez metal, innych niż to co normalnie jest w pomieszczeniu. Głosy pewnie nie, ale może jakaś charakterystyczna maszyneria, nawet jeżeli nie wiadomo jaka.
 
__________________
Nikt nie traktuje mnie poważnie!
-2- jest offline