Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2016, 23:29   #2
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Wilson Hostel. Żoliborz, Felińskiego 37. 16.11. Godzina 7:10
Zerwał się z poduszki jakby miał koszmarny sen. Na szczęście na jawie nie było tak źle. Rozejrzał się po pokoju ale nic nie znalazł. Był sam a śladu po Michale nie było. Nie było tu nikogo w nocy.
-Gdzie on do cholery jest!- Wysyczał i sięgnął po telefon. Wyświetlacz nic nie pokazywał. Nikt się z nim nie kontaktował.
Wstał ogarnął się i poszedł na śniadanie. Jajecznica nie smakowała tak dobrze jak się ją je w samotności i nie wiedząc co z jego najbliższymi się dzieje. Najpierw Sara zniknęła, potem Yerycho musiał się rozpłynąć a teraz Michała gdzieś wcięło. Pomodlił się w duchu by go ruscy nie dorwali i był cały i zdrowy.
Cyrus miałby wyrzuty sumienia do końca dni gdyby okazało się, że Mieczkowski został stracony z jego winy. Nie dopuszczał na razie takich myśli.
Kiedy wrócił do pokoju ubrał się ciepło w kurtkę szalikiem opatulił szyję i część twarzy i założył czapkę. Miał nadzieję, że będzie mu ciepło a i tak ubrany był ciężki do rozpoznania.
Zamówił taksówkę i pojechał na Znicza.

Okolice domu Antona, Praga Południe, ul. Znicza 24. 16.11. godzina 11:20.
Kazał zatrzymać się taryfiarzowi na Białowieskiej. Znał teren wokół adresu bo przejrzał w google maps rozkład ulic. Po opłaceniu kursu ruszył chowając ręce w kieszenie. Było zimno. Zima zbliżała się i dawała o sobie znać. Idąc do Zniczej zobaczył na ulicy sporo piasku wysypanego widocznie zasypującego łatwopalne substancje. Zobaczył też, że w kilku autach jak i mieszkaniach brakuje szyb. Wyglądało to jakby tu coś eksplodowało. Zauważył kręcących się też gliniarzy. Momentalnie skręcił wymijając ich i udał się do kładki nad Ostrobramską. *Michał wpadł. Nie ma możliwości, że to przypadek ta rozpierducha i gliniarze.* Przebąkiwał pod nosem. doszedł do stacji benzynowej na której kupił fajki i zapalił po wyjściu pierwszy raz od paru dni. Michał nie znosił jak się pali i smrodu fajów więc Cyrus odstawił je. Teraz już nie dawał rady bez wspomagania nikotyną zwalczyć napięcia, które się gromadziło w jego ciele. Doszedł tak do przystanka przy Kinowej i po kilku minutach złapał taksówkę, która zawiozła go z powrotem do Hostelu.

Wilson Hostel. Żoliborz, Felińskiego 37. 16.11. Godzina 18:30
Wysiadł z taryfy i odpalił kolejnego szluga. Wziął głęboki wdech i poczuł jak lekko wiruje mu we łbie. Uśmiechnął się pod nosem. Od razu lżej mu się zrobiło i zaczął trzeźwo myśleć. Zerknął na telefon. Tak jak zwykle. Nic. Wybrał numer Michała i tak jak poprzednio nic. Poczta. Wrócił do hostelu po wypaleniu i udał się by coś zjeść.
Obiado-kolacja była smaczna i zjadł ją ze smakiem. Zauważył kelnerkę z dnia wczorajszego. Teraz nawet nie chciała na niego spojrzeć, nie mówiąc o obsłużeniu. Na szczęście były dwie dziewczyny i druga go obsługiwała. po najedzeniu się poszedł do pokoju ogarnął się i otworzył wódkę i colę i zrobił sobie solidnego drinka.
Myślał co zrobić. Co mu pozostało.
-Lulu!- Wykrzyknął prawie na cały hostel.
Usiadł pospiesznie do laptopa Michała i zaczął przeglądać komputer i po paru minutach wlazł na skrzynkę pocztową kumpla. Przeglądał maile i znalazł ten opisany od Lulu.
Zaczął pisać, ale nie szło mu. Alkohol i pieprzona polska klawiatura doprowadzały go do szaleństwa. W końcu po dziesiątej wysłał.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Helo
Treść: Cześć. Tu Cyrus Farrel, jeśli jeszcze pamiętasz. Niestety Michała gdzieś wcięło, przepadł i zostałem sam. Namiar na Ciebie znalazłem u niego w komputerze a Ty jesteś ostatnią osobą, którą znam i nam pomagała w odzyskaniu mojej siostry. Czy pomożesz mi w jej odzyskaniu i może wiesz co z Michałem?
Pozdrawiam i liczę, że się odezwiesz.
Cyrus Farrel.
Poszedł do łazienki dumny, że udało mu się wyskrobać coś na tej klawiaturze i z tymi znakami w systemie. Wykąpał się i przeprał część ciuchów rozwieszając je gdzie się dało. Sprawdził czy dostał odpowiedź i poszedł spać.

Wilson Hostel. Żoliborz, Felińskiego 37. 17.11. Godzina 6:45
Obudził się zlany potem i nerwowo rozejrzał się po kwaterze. Szybko się uspokoił już przyzwyczajony do takich pobudek. Usiadł na skraju łóżka i sięgnął po fajka i cole. Napił się i odpalił ćmika. Wypalił go w spokoju po czym poszedł do łazienki i wywalił kiepa do klopa i zaczął się ogarniać. Kiedy skończył usiadł przed laptopem odpalając go i sprawdził czy dostał maila od Różowowłosej. Niestety nie było więc lekko zmartwiony ruszył na śniadanie. *Może jeszcze śpi?* pomyślał uspakajając się.
Na śniadaniu był mały ruch. W tygodniu nie było zbyt dużo ludzi. Zjadł naleśniki z serem, które smakowały wybornie. Wypił kawę i zerknął na telefon. Znowu nic.
Wrócił do pokoju dziękując kelnerowi, którego minął przy drzwiach.
Zerknął na komórkę raz jeszcze z tym samym skutkiem i zasiadł przed laptopem. sprawdził skrzynkę.

Cytat:
Od [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Halo
Treść:
Hej. Tak pamiętam.
Nie odebrał mojego załącznika, uznałam to za brak zainteresowania.
Czy Michał skontaktował się z Indi?
Ucieszył się, że dziewczyna napisała. Szybko rozpoczął pisanie odpowiedzi.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Helo
Treść: Z tego co wiem nie miał zamiaru. Coś mu nie pasowało w tym wszystkim. Co po wyjeździe zrobił nie wiem. W każdym razie nie przy mnie. Już trzeci dzień i nic.
Ps. Indi to amerykanka co wspominał Michał co ma niejakiego Wojtka przez Bałałajkę trzymanego?
Po wysłaniu odpalił fajka i czekał na maila od różowowłosej. Przyszedł nim skończył malborasa.

Cytat:
Od [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Re: Halo
Treść: Tak. Indi (tą amerykankę) też wcięło. Dlatego pytam. Jeśli się spotkali, to może wcięło ich razem? Nie mam z nią kontaktu od poniedziałku wieczorem / wtorku rano. Mniej więcej. Gdzie Michał wyjechał?
Zastanowił się co jej odpisać i po chwili rozległo się stukanie w klawiaturę.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Re: Re: Helo
Treść: Michał zdobył namiar na trzech ludzi Bałałajki. Jeden to szef na Pragę Południe z tego co mówił Michał. Podobno przez jakiś czas Sarę (Moją siostrę) przetrzymywał. Michał obserwował jego dom od kilku dni. Raz miał problemy z policją ale im zwiał a w poniedziałek rano pojechał znowu pod ten sam adres. Na Znicza.
Podczas pisania odpalił jeszcze jednego i czekał.

Cytat:
Od [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Re: Re: Re: Halo
Treść:
Podaj mi swój numer tel. Zadzwonię.
Ucieszył się na myśl, że usłyszy ten anielski głosik, który zapamiętał i natychmiast wysłał wiadomość.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Re: Re: Re: Re: Re: Re: Halo
Treść:
Ok 600-232-398. Czekam na telefon.
Nie zdążył doczytać maila a już miał komórkę w dłoni i wpatrywał się w nią jak w zwierciadło.
Jeszcze dobrze na wyświetlaczu pojawiła się informacja o połączeniu, odebrał.
-Halo.
- Hej, tu Lulu. -
znany Cyrusowi głos brzmiał na zmęczony i cichy.
-Jak dobrze usłyszeć znajomy głos.- Uśmiechnął się do siebie Amerykanin.
-Wszystko u Ciebie OK?- Dodał po chwili zaniepokojony.
- Kiepsko. Postrzelono mnie wczoraj. - Poskarżył się. - Na ten adres Zniczej? Znasz dokładny?
Cyrus zaniemówił na chwilę i serce mu załomotało.
-Kto strzelał? Jak strzelał?- Powiedział zestresowanym głosem.
-Adres znam. Michał ze wszystkim się ze mną dzielił i na bieżąco informował. Może potrzebujesz pomocy?- Nie mógł znieść myśli, że ktoś do tego różowego anioła mógł strzelać.
- Hmm… nie wydaje mi się byś był lekarzem, a lekarz to jedyna osoba która mogłaby mi teraz na prawdę pomóc. Kto… hmm… ktoś chciał porwać mojego przyjaciela. Odbiłam go zanim do tego doszło. Nie istotne… to w każdym razie nie Bałałajka, wręcz przeciwnie. Powiedziałabym, że jej wrogowie. Chcieli być pewni, że pomogę im ją dopaść. Widzę, że ty też jesteś tym zainteresowany.
Cyrus trawił relację Różowej.
-Chce siorę wydostać z tego piekła a i Bałałajce podziękować za opiekę. Ale też nie chcę by coś się stało Tobie. Mam nadzieję, że to nie przez nas wpadłaś w kłopoty bo bym nie ścierpiał.- Zaczął mówić wystraszonym głosem.
- Nie, nie przez Was. Właściwie to, że tematy nam się hmm… zbiegły to raczej zbieg okoliczności. Okej… z mojej strony to wygląda tak… - zrobiła krótką pauzę - Właściwie czego oni mogą chcieć od Twojej siostry? Hmm?
Farrel opanował się i zaczął myśleć we właściwym kierunku.
-Z tego co wiem chodzi o negocjacje z Yakuzą a moja siostra jest kartą przetargową. Nie wiem czym zasłużyła, ale ze stanów ja tu do Polski ściągnęli.- Wyjaśnił tak jak umiał i wiedział.
- Hmm… no dobra. Tylko wiesz… że pchanie w to łap jest baaaaaaaardzo niebezpieczne? Żeby nie było, że nie ostrzegałam.
-Wiem i mam to w dupie!-
Uniósł się lekko, ale momentalnie się opanował.
-To moja siostra i jedyna rodzina. Nie pozostawię jej samej na pastwę losu i tych kanalii. Zrobię wszystko by ją ocalić i wyciągnąć, nawet jeśli ja miałbym paść przy tym.- Potwierdził swoją determinację.
-Ale nie chcę by coś stało się Tobie.- Dodał po sekundzie.
- Jeśli tak stawiasz sprawy… bądź dziś o 16:00 pod Pałacem Kultury, okej?
-Będę na pewno. Przynajmniej tą budowlę rozpoznaję bez problemów. W którym miejscu mam czekać?-
Zapytał na koniec rozmowy.
- Od Emilii Plater.
- Szesnasta będę na miejscu. Pa.-
Powiedział i zerknął na zegarek.
- Do zobaczenia. - rozłączyła się.
Cyrus odłożył aparat sprawdzając, która godzina. Kilka minut po dziesiątej nie dawało nadziei na szybkie zobaczenie anioła. Musiał wytrzymać i postanowił, że się przygotuje do spotkania. Wziął prysznic i porządnie się wyczyścił. Założył czyste ciuchy i przygotował na umywalce perfumy najlepsze jakie posiadał.
Czekał, zerkając cały czas na telefon sprawdzając czy ktoś nie dzwonił i godzinę. Cały czas w napięciu. Chciał jechać już teraz, ale nie chciał być zbyt wcześnie. Michał uważał, że być na czas to właściwe dla dżentelmena.
Pół godziny przed terminem zamówił taksówkę, która podjechała po sześciu minutach. Cyrus już kończył faja czekając na nią pod hostelem. Przed wyjściem poperfumował się i sprawdził czystość zębów. Wziął także Glock-a w kaburze na szelkach.
Wsiadł i kazał wieść się pod Pałac Kultury. Kierowca nie gadał po angielsku zbyt dobrze więc kazał jechać pod Dworzec Centralny. To widocznie zrozumiał bo uśmiechnął się i ruszyli.

PKIN, Śródmieście. Emilii Platre. 17.11. godzina ok.16:00

[/img]
Cyrus szedł od strony Dworca Centralnego dość szybkim krokiem. Zerknął na zegarek 15:56. Uśmiechnął się pod nosem do siebie. Michał go nauczył punktualności. Rozglądał się szukając różowej czupryny i prawie przeoczył Lulu.
Blond-włosy aniołek siedział na schodach Pałacu Kultury w wyznaczonym miejscu… Czarna kurtka zasłaniała ramiona, widać jednak było, że dziewczyna nieco się kurczy. Obok niej stał plecak, jakby to miało coś dać trzymała jedno jego “ucho” ręką. Rozglądała się powoli po otoczeniu, szczególną uwagę poświęcając zachodzącemu słońcu.
Podszedł wpatrując się w nią ze zdziwieniem i otwartymi ustami i kiedy zauważyła go odezwał się wolno i niepewnie.
-Cześć. Lulu to ty? - Stanął przed nią.
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Chciałam mniej rzucać się w oczy. Ale tak, marzę o różowej farbie do włosów,... chociaż nieco bardziej jednak o tym by to zniknęło. - Odchyliła lekko kurtkę, tak by stojący przed nią mężczyzna mógł dostrzec kawałek bandażu pod koszulką i plamę krwi na koszulce. - Nie przestaje krwawić. Pomożesz mi? - Wyciągnęła do niego dłoń (zdrowej ręki) jak ktoś kto chciałby wstać, ale potrzebował przy tym ciut pomocy.
Cyrus nie czekał na drugą prośbę i od razu ruszył na pomoc dziewczynie. Podał rękę i delikatnie objął ją w pas by pomóc jej dźwignąć się ze schodów. Sam jęknął przy prostowaniu się z Lulu w rękach.
-Co mogę zrobić? Gdzieś Ciebie zabrać? Bardzo słabo wyglądasz.- Mówił z przejęciem.
- Tak, jeśli możesz przejdźmy się w stronę wejścia… wjazdy na wewnętrzny dziedziniec. Spotkamy się, jeśli nie zrezygnowałeś oczywiście… - uniosła lekko brwi przyglądając się mu z ów niewielkiej odległości w jakiej się znajdował - hmm? Z kimś kto dużo może wiedzieć o Bałałajce. I komu zależy na likwidacji jej. Jeśli nie to może pomóc uratować Twoją siostrę, to niewiele więcej mogę Ci pomóc. - sięgnęła zdrową dłonią po swój plecak.
-Ja wezmę.- Nie pozwalając dziewczynie się schylić sam złapał plecak. - Dasz radę? Ciągle krwawisz! Nie chce byś ryzykowała życie.- Trzymał ją pewnie a jej wzrok spowodował, że zaczynał go zlewać zimny pot. Serce waliło jak młot pneumatyczny. Ruszył we wskazanym przez dziewczynę kierunku podtrzymując ją nie zważając na otoczenie. Wdychał jej zapach i prawie zapomniał po co tu przybył. Lekko otrzeźwiał na ostatnie słowa Lulu.
- To tylko kilka kroków. - Ponowiła delikatny uśmiech. Ruszyła oczywiście razem z nim. Wzrok miała faktycznie zamyślony, ale czy był to efekt perfum Czarusia? Cóż… - To niespotykane, że ktoś chce poświęcić się aż tak, dla kogoś innego. Musisz mocno kochać siostrę.
Cyrus załopotał powiekami ze zdziwieniem.
-Tak. Kocham nad życie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej a przynajmniej nie wiedząc, że jest szczęśliwa i bezpieczna.- Wypowiedział patrząc pod nogi po czym wrócił wzrokiem do Lulu. -A Ty masz kogoś kogo tak kochasz?- Zapytał z nadzieją.
Grażynka westchnęła krótko.
- Każdy ma w życiu przynajmniej jedną osobę która jest dla niego po prostu ważną osobą… jeśli tak by nie było, ten ktoś musiałby być bardzo samotny. - Dziewczyna szła całkiem żwawo. W końcu to nie nogi a ramię ją bolało… no i to wsparcie!
Nie chciał się odrywać od niej. Chciał być jak najbliżej niej i jak najdłużej.
-Wydaje mi się, że samotność jest zbawieniem w takim wypadku. Michał sam jak palec i wolnym ptakiem jest i cieszy się niezależnie od wszystkiego.- Skojarzyło mu się jakie życie prowadził przyjaciel. -Siostra siostrą. Ale samotność pozostanie jeśli nie ma się ukochanej osoby pod ręką. Siostra ma swoje życie i nie chcę jej przeszkadzać. Wystarczy mi, że jestem jej aniołem stróżem. Ale potrzeba bycia z kimś kogo się kocha miłością kobiety i faceta to co innego. - Popatrzył wymownie na Lulu a potem na wjazd, które już były w zasięgu ręki
Odwróciła wzrok patrząc na wjazd na wewnętrzny dziedziniec. Sięgnęła po telefon by zerknąć na godzinę, po czym schowała z powrotem do kieszeni.
- Hmmm… są różne rodzaje miłości. Ale tak, z pewnością to istotne. Gadasz jakbyś nikogo nie miał, co? A Twoja siostra?
- No ja eeee. No cóż hhmmm. No nikogo nie mam do kogo bym mógł wracać do stanów. Siostra ma Yerycha, ale on przepadł też tu jak szukaliśmy jej. A Ty?-
Zerknął z zaciekawieniem.
Grażynce cisnęło się na usta coś w stylu “mam dziewczynę na którą jestem wściekła jak osa, ale kocham… mam chłopaka który nie jest moim chłopakiem i mam Daniela który jest moim przyjacielem a którego kocham najmocniej”... ale zachowała to dla własnych myśli.
- Oh, możesz dać na chwilę mój plecak? - Polityczna zmiana tematu, wyglądało jakby sobie coś od tak nagle przypomniała. Spróbowała oswobodzić się delikatnie z rąk czarującego Czarusia.
Amerykanin puścił dziewczynę jak tylko poczuł, że chce się od niego wyzwolić. W głowie kotłowało się miliony odpowiedzi, które Lulu mogła podać. Znał to z doświadczenia jak kobieta chce być miła i nie chce sprawiać zawodu.
- Jasne- podał jej plecak dwoma rękoma by mogła swobodnie go otworzyć bez wysilania się.
Otworzyła więc i wyjęła z niego... wodę! Upiła kilka łyków.
- Chcesz? - Wyciągnęła butelkę w jego stronę.
- Z chęcią się poczęstuję.- Liczył, że chociaż tak poczuje smak ust dziewczyny. Podała mu więc butelkę.
- Ja jeszcze nie znalazłam i nie planuję szukać kogoś takiego jak mówisz. Wiesz, miłość damsko męska, ślub, dzieci, ustatkowane życie. Takie sprawy nie w moim stylu. Ale… chyba nie o takich bzdurach powinniśmy gadać co?
Farrel zdębiał z lekka i prawie prychnął wodą na nią, ale opanował się i przyjął tą wiadomość. Jak zerknęła do plecaka lekko się uśmiechnął i poczuł ciepło w sercu.
Gdy się napił, schowała butelkę na powrót do plecaka. Zamknęła i chwyciła go za rączkę, najwyraźniej mając zamiar odebrać swoją własność.
Cyrus zawiedziony puścił i nie protestował tylko wymownie z pytaniem w oczach popatrzył na nią czy da radę.

Wtedy…


Zauważyli trzech ludzi wychodzących z wjazdu na niewielki dziedziniec Pałacu Kultury. Nienagannie skrojone garnitury, pewna klasa… aczkolwiek widać, że bynajmniej nie biznesmeni. Resztki commanda Sebastiana tak mocno wystrzelanego w Kampinosie były dość charakterystyczne i już na pierwszy rzut oka człowiek spoglądający na ochroniarzy nie mógł pomylić ich z nikim innym. Broń mieli schowaną, bo ciężko było by przewidywać, że jej nie posiadają. Rozeszli się w kilku kierunkach rozglądając się dyskretnie po terenie i jakby kogoś wypatrując. Dyskretnie mówili coś sobie pod nosami. Może podśpiewywali sobie piosenki jakie leciały im z pojedynczych słuchawek w uszach…? No raczej nie. To nie były z pewnością słuchawki wpięte do MP3. Porozumiewali się na odległość jakby lekko zirytowani. Rozglądali się coraz bardziej otwarcie. Grażynka widząc ich ruszyła powoli w ich stronę. Cyrus także szedł w ślad za nią. Lulu podejrzewała, że po zmianie przez nią koloru włosów mogą mieć wątpliwości. Oczy przyciągają oczy, wobec czego skupiła na jednym z nich spojrzenie, które ten wyhaczył i wstrzymał ruch głowy. Ocenił sylwetkę, przyjrzał się jej dokładniej. Po dłuższej chwili i chyba konwersacji, zaczęli zbliżać się do Grażynki i Cyrusa. Z początku powoli, z trzech stron. Ten, który przyglądał się dziewczynie stanął przed nią. Zmrużył lekko oczy.
- Kolorek się znudził? - zakpił nieprzyjemnym głosem.
- Nie do końca. - Odpowiedziała spokojnie przyglądając się jego twarzy. Nie poruszyła się przy tym.
Amerykanin stał po prawej lekko z tyłu Grażynki i obserwował otaczających ich garniaków. Coś mu mówiło, że nie są pokojowo nastawieni do dziewczyny i przez to do niego. Nic się nie odzywał tylko pilnował wzrokiem zbliżających się osobników.
- Zapraszamy - rzucił facet wskazując wjazd na dziedziniec wewnętrzny i odsuwając się aby zrobić wolne przejście obojgu. Jego dwaj koledzy nie zwracali zbytnio uwagi na dziewczynę dyskretnie obserwując Cyrusa.
Grażynka ruszyła we wskazanym kierunku nie oglądając się na Cyrusa, który ruszył za nią bez ociągania. Przez dziedziniec weszli do środka monumentalnej budowli zostając poprowadzeni do wind. ‘Garnitur’, który rozmawiał z Lulu wcisnął jakiś przycisk, lecz zasłaniał swym ciałem panel, przez co ciężko było stwierdzić na które piętro jadą. Raczej wysoko.
W końcu wyszli na jedno z pieter, jeden z ochroniarzy otworzył spore dwuskrzydłowe drzwi i wpuścił Grażynkę i Cyrusa do sporego pomieszczenia, urządzonego dość ubogo ale ze smakiem. Skórzana kanapa, kilka foteli, rzeźbiony stół. Ogromny ekran na ścianie, krwistoczerwone zasłony w oknach. Barek. Ot salon, miejsce spotkań, nie było czuć tu klimatu ‘mieszkania’.
Dwóch typów jacy ich tu przywiedli stanęło po obu stronach drzwi w pozie na ‘spocznij’, jakby czekając na coś.
Cyrus rozglądał się spokojnie po pomieszczeniu. Oceniał jakie ma szanse w ewentualnym starciu, ale szybko przeniósł myśli na powód ich przybycia w to wyjątkowe miejsce.
-W ciekawych miejscach masz swoich znajomych.- Szepnął do ucha Lulu.
Dziewczyna wydobyła z siebie coś co przypominało szybkie “hm”, a co uznać można było za prychnięcie, chociaż jej twarz nie wyrażała oburzenia ani nic w tym stylu. Nie rozglądając się zanadto ruszyła w stronę kanapy. Cyrus odprowadził ją tylko wzrokiem po czym sam ruszył i stanął przy barku zaglądając jakie trunki się tam mieszczą, odkrywając z zaskoczeniem, że była tam tylko woda i kieliszki do wina. Lulu położyła swój plecak na kanapie do której podeszła, sama jednak nie siadając. Wyglądała jakby zastanawiała się czy usiąść czy nie.

Czekali kwadrans, czas dłużył się niemiłosiernie. Lulu zdążyła namyśleć się i jednak usiadła na kanapie obok swojego plecaka. Natomiast Amerykanin krążył po pokoju zerkając na drzwi i na strażników, ale po kwadransie sam przysiadł na kanapie i czekał. Miał ochotę zapalić, ale chyba nie wypadało. Brak popielniczki ewidentnie to potwierdzał.
- Na kogo czekamy?- Zapytał szeptem dziewczynę.
- Zobaczysz. - Odparła normalnym tonem. Wyglądało na to, że nie ma ochoty na rozmowy. Oparła głowę o oparcie i przymknęła oczy. Może po prostu dokuczała jej rana. Jankes zerknął dyskretnie w kierunku rany i krwi, którą mu pokazała na schodach.
-Jeśli potrzebujesz teraz pomocy powiedz a ściągnę tu kogoś. - Nie licząc na odpowiedź przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu raz jeszcze.
Po około pół godzinie od przybycia drzwi otworzyły się.
Do pomieszczenia wszedł człowiek o najbardziej nijakiej twarzy jaką oboje widzieli przez całe swoje życia. Z gatunku “zapomina się o niej jeszcze w trakcie rozmowy” Charakterystyczny był jedynie biały beret z ‘antenką’ spoczywający na głowie osobnika.
Widząc wchodzącego osobnika Grażynka nieśpiesznie wstała z kanapy tak samo uczynił towarzysz dziewczyny. Zauważyła już przez telefon, że kultura do której nie przywykła może być jednak mile widziana.
- Pani Stępień… - odezwał się skinąwszy lekko głową. - Miło mi w końcu POZNAĆ Panią osobiście. A Pani towarzysza NIE znam chyba nawet ze słyszenia.
- Witam, Pan Sebastian jak sądzę? Mój towarzysz mówi tylko po angielsku i nie chcę przy nim rozmawiać. Wyjaśnię. Ma na imię Cyrus, więcej nie wiem. Nie interesowało mnie to.

Przekrzywił lekko głowę, jakby nie interesowało go to, że i czemu jej nie interesowały takie rzeczy. Najwidoczniej ona go interesowała.
- Good Morning Mr Cyrus - rzekł do Amerykanina. - Please sit down.
Farrel przywitał się i usiadł jak poprosił gospodarz.
Sam usiadł w jednym z foteli i zaczął powoli zdejmować białe, skórzane rękawiczki. Biały beret, białe rękawiczki, białe buty do czarnego garnituru. Wyglądał lekko komicznie, choć rozsiewał coś, co przeczyło takiemu pierwszemu wrażeniu.
- Jeżeli mówi tylko po ANGIELSKU, to przy rozmowie po Polsku również jego obecność jest nieporządna? Woli PANI bym kazał go zabrać?
Grażynka skinęła głową potwierdzająco.
- Tak. - krótko i na temat.
- Please, show him… SOMETHING, nevermind - Sebastian rzucił do swoich ochroniarzy tak by Amerykanin mógł zrozumieć. Mężczyźni poruszyli się.. Jeden otworzył drzwi, drugi zrobił gest względem Cyrusa jakby zapraszał go do wyjścia.
Amerykanin popatrzył na blondynkę i nie widząc żadnego zainteresowania wstał i ruszył z wolna we wskazanym kierunku. Rozumiał chyba zachowanie dziewczyny. Nie chciała by myślano, że są ze sobą jakoś bliżej. Na razie zagra w taką grę Lulu chyba wie co robi. Wyszedł z pomieszczenia bacznie obserwując ludzi w garniturach i przy samych drzwiach kiwnął głową do siedzącego w fotelu. Lulu nawet nie raczyła go spojrzeniem.
Ochroniarz jakby wahał się gdzie zabrać Amerykanina, zaczął wymieniać uwagi ze swoim kolegą. Cyrusowi w pewnym momencie wydawało się, że słyszy przytłumiony kobiecy spiew.
“Wolf father, at the door
You don't smile anymore (...)“

Tamci chyba też to usłyszeli, choć było to na granicy słyszalności.
- C’mmon - jeden z garniturów wskazał na windę.
Cyrus popatrzył w kierunku z którego dobiegał śpiew i popatrzył po typach.
-Koncert tu macie?- Zapytał po angielsku.
- Do środka, już - ochroniarz odpowiadając w języku Shakespeara tylko kiwnął głową gdy winda otworzyła się.
Amerykanin popatrzył kątem oka na rozkazującego i wolno obrócił głowę ku niemu. Sekundę wpatrywał się mu wrogo w ślepia i ruszył do windy.
Wjechali z nim na taras widokowy. Przed Cyrusem rozpościerał się bajeczny widok pełen neonów, świateł, ale jednocześnie mroku. Miasta mogą być brzydkie jedynie za dnia. Nocą, przestają, Warszawa po zmroku prezentowała się więcej niż nieźle.
Jeden z ochroniarzy wszedł do windy i zjechał na dół, drugi stanął oparty o ścianę. Zrobił gest w stylu “be my guest” zachęcając Amerykanina aby zajął się widokami na tarasie widokowym, bo do pogawędki było mu chyba daleko.
Amerykanin chwilę podziwiał panoramę nocnej Warszawy. Odwrócił się do garniaka i wyjmując paczkę fajków skierował ku niemu.
-Chcesz?- Zapytał w ojczystym języku.
Ten tylko pokręcił przecząco głową, a Cyrus odpalił i się zaciągnął. Zaczął spacerować po tarasie oglądając stolice Polski z różnych perspektyw.

Po jakimś czasie ochroniarz zgarnął Amerykanina przechadzającego sie po tarasie widokowym, wskazując kierunek gdzie były windy.
- Let’s go - powiedział.
Cyrus palił już drugiego fajka i rzucił go na ziemię i przydeptał nie widząc nigdzie popielniczki i ruszył do windy.
Zjechali na piętro na którym rezydował mężczyzna chcący porozmawiać z Lulu na osobności. Idąc korytarzem minął się z Lulu jaka prowadzona była gdzieś przez innego ‘garnitura’.
Nie ku windzie. Cyrus spojrzał dziewczynie w oczy pytająco.
Zniknęli za rogiem korytarza.

Przewodnik Amerykanina zapukał i dobiegło ich krótkie “Proszę”.
Gdy weszli, Cyrus zobaczył komórkę, laptop, zasilacz złożone na stole. Wcześniej ich tu nie było.
- Proszę usiąść - gospodarz wskazał Farrelowi fotel.
Amerykanin spoczął we wskazanym miejscu. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Nazywam się Farrel. Cyrus Farrel.- Powiedział spokojnie.
-Panna Grażyna mówiła, że może mi pomóc w jednej sprawie.- Dodał po chwili.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 21-04-2016 o 22:02. Powód: Kosmetyka :-)
Hakon jest offline